fbpx
Przejdź do treści
Strona główna » ABECADŁO PLUS SIZE » Abecadło plus size – B jak brak akceptacji

Abecadło plus size – B jak brak akceptacji

Zapraszam dziś na drugi wpis z nowego cyklu ABECADŁO PLUS SIZE. Piszę w nich o poruszających mnie aspektach związanych z byciem plus size i nie spełnianiem oczekiwań własnych i cudzych. O walce, jaką każdego dnia prowadzę, żeby nie uchodzić za dziwadło.

Czasem będzie śmiesznie, czasem strasznie, a czasem nostalgicznie. Dzisiaj litera B i związany z nią brak akceptacji.

 

Czy potrafisz się oswoić ze swoim wizerunkiem?

 

Spojrzeć na siebie i powiedzieć “wyglądam dzisiaj naprawdę dobrze”? Nie mam tu na myśli idealnie, ani też jak Angelina Jolie. Tak to nigdy nie będzie. Pytanie brzmi: czy ja, Ula, wyglądam dzisiaj dobrze? Ze wszystkimi tymi rzeczami, które subiektywnie uważam za wady. Z włosami, które zawsze układają się nie tak, jak bym sobie tego życzyła; z fałdami, które są kompletnie nieobliczalne, jeśli chodzi o pozowanie do zdjęć.

Czy umiem to sobie i o sobie powiedzieć?

 

 

A Pamiętasz szkolne czasy?

 

Może byłaś zawsze o głowę wyższa od innych dzieci, a może miałaś za duży jak  na podstawówkowe standardy biust. A może chodziło o cokolwiek innego, co stanowiło doskonały pretekst do tego, żeby grupa Cię wykluczyła. Normalka.

 

To nasze wspólne doświadczenie. Istnieje teoria antropologiczna mówiąca o tym, że podwaliną wspólnej tożsamości każdej silnie związanej ze sobą grupy leży kozioł ofiarny. U chrześcijan to Chrystus, dla faszystów to byli Żydzi, dla szkolnej kliki to jedno małe dziwadło w okularach, nie zainteresowane my little pony; etc.

Jeśli Was to interesuje, odsyłam do książki Rene Girarda pt. Kozioł ofiarny. Łatwo zapamiętać.

 

Pamiętasz czasy, kiedy ten brak akceptacji ze strony rówieśników był ważniejszy, niż cokolwiek innego? Jej brak poddawał w wątpliwość wszystkie dobre cechy, opinia grupy stanowiła podstawę twojej opinii o sobie samej.

No właśnie.

 

To teraz mi odpowiedz na pytanie, dlaczego to sobie robisz każdego dnia? Dlaczego odmawiasz sobie akceptacji najważniejszej osoby w swoim życiu – siebie samej?

 

Brak akceptacji to taki brak światła. Nie ma szansy, żeby coś dobrego wyrosło w takiej atmosferze. Możesz czytać bardzo mądre książki i rozmawiać z bardzo mądrymi ludźmi, ale dopóki nie wykonasz tej najważniejszej z herkulesowych prac, wszystko to zamki na piasku.

Nie zrobiłabyś tego swojej przyjaciółce. Dlaczego robisz sobie? Bycie plus size to żadne usprawiedliwienie.

 

 

To nie jest twoja wina

 

Na pewno nie wyłącznie. Jesteśmy uczone pokorności, milczącej akceptacji i zgody na wszystko. Musztrowane odkąd tylko nauczymy się chodzić. W domu, w szkole, w pracy. Wszędzie. Jestem rozdarta pomiędzy tym, o czym słyszę, że przyniesie mi rozwój a tym, co budzi we mnie wewnętrzny bunt. Mam trudność z oceną czy to krzyczy mi areszt domowy w strefie komfortu, czy może ktoś dopuszcza się wobec mnie nadużycia.

 

I Ty, i ja przez lata przysposabiałyśmy się do zewnątrz sterowności w kwestii opinii o sobie. Ktoś pochwali sukienkę – merdamy ogonkiem. Ktoś krzywo spojrzy – obgryzamy paznokcie aż do łokci. Nie da się tak żyć. Chcę i pracuję nad tym, by zbudować w sobie własny rezerwuar siły. Taki, który pozwoli mi stać pewnie na nogach i z uśmieszkiem oraz stoickim spokojem przyjmować rzucone z głupia frant opinie innych ludzi. Co oni mogą o mnie wiedzieć?

 

 

Zróbmy razem małe ćwiczenie na wyobraźnię:

 

Zastanów się przez chwilę i spróbuj zwizualizować co mogłoby się zdarzyć, gdybyś przestała sobie umniejszać. Co widzisz? Czujesz, że żyłoby Ci się lżej? Chciałabyś tak?

 

Wiem, ja też! Nigdy nie jest łatwo. Wierz mi, to nie jest tak, że nagle pewnego dnia budzisz się wśród zapachu róż i świergotu ptaków, a małe myszki w niebieskich czapeczkach podają Ci szklane pantofelki. O nie. Raczej zakładasz na szyję chomąto i ciągniesz pod prąd.

 

Mam na to kilka patentów, opowiem o nich kiedyś, chcesz?

 

____________________________________

Photo by Mike Wilson on Unsplash

16 komentarzy do “Abecadło plus size – B jak brak akceptacji12 min. czytania

  1. “Zastanów się przez chwilę i spróbuj zwizualizować co mogłoby się zdarzyć, gdybyś przestała sobie umniejszać. Co widzisz? Czujesz, że żyłoby Ci się lżej? Chciałabyś tak?”

    Mam wrażenie, że moje życie nie zmieniłoby się jakoś szczególnie.

    Myślę za to, że żyłoby mi się dużo lepiej gdyby inni ludzie bardziej mnie aprobowali.

          1. Mam to w planie i na pewno pojawi się na blogu. Ostatnio pisały o tym dziewczyny na plus, możesz w międzyczasie zajrzeć do nich, co serdecznie polecam.

            Nie jest to super łatwy temat, a ja mam na warsztacie kolosa o seksie plus size, którego już nie chcę odkładać, bo czeka prawie miesiąc

    1. Ludzie to trochę rekiny. Wyczuwają z daleka wszelką wątpliwość i słabość. Od któregoś momentu ekstremalnie rzadko spotykam się z uwagami na swój temat albo oznakami braku akceptacji. Czy to wynika z tego, że otaczają mnie inni ludzie? Na pewno!
      Dbam o to, żeby ze swojego otoczenia pozbywać się buców. To jeden z elementów mojej strategii odbudowy samoakceptacji –nie otaczać się ludźmi, którzy nie rozumieją, jak się zachowywać

      1. Jako nastolatka byłam pulchną, samotną kujonką, ale moja samoocena była całkiem niezła.
        Niestety z każdym mijającym rokiem przekonywałam się, że opinia innych ludzi ma duży wpływ na jakość mojego życia – to czy ludzie są dla mnie mili, czy zapraszają na imprezy czy chcą się umawiać na randki. I że unikanie buców może oznaczać tylko to, że dobrze wychowani znajomi będą nas elegancko unikać 🙁

        Plus jakoś nie wyobrażam sobie, jak można nie czuć słabości czy wątpliwości na swój temat, jeśli się nie ma pozytywnych sygnałów z zewnątrz.

        1. Zawsze można spróbować strategii “a właśnie że będę nosiła krótkie spodenki, a własnie, że pójdę do centrum handlowego w środku miasta i zjem coś dobrego, a właśnie, że uśmiechnę się do siebie do lustra. Wam na złość. Nie złamiecie mnie.” – u mnie działa (o ile nie mam akurat epizodu depresyjnego, bo wtedy czuję się jak szmatka i nie działa nic.) Na epizody depresyjne skutecznie pomaga jedynie lekarz psychiatra.

          1. IMHO nosić szorty czy jeść w centrum handlowym można niezależnie od opinii otoczenia. Robię jedno i drugie, a jedyna przykrość jaka mnie w związku z tym spotkała, to pogryzienie nóg przez komary 😉

            Trudniej impulsowo kupić te szorty w centrum handlowym (jeśli większość sklepów nie sprzedaje mojego rozmiaru) czy iść na bal sylwestrowy (jeśli się nie ma partnera).

            1. Duże ubrania faktycznie kupuje się trudniej, ale są sklepy, w których jest to możliwe. Ja się koleguję z kurierem i z paniami na poczcie. Kupuję głównie w sieci, a to głównie dlatego, że nie mam czasu na lumpeksy (czego żałuję).

              Pójście na bal solo jest pewnie równie trudne gdy się waży 45kg. To jedna z tych rzeczy, które mamy w głowach niezależnie od rozmiaru.

          2. No jasne, że można nie czuć, zwłaszcza, jeśli całe życie jesteś pod tych opinii uzależniona.

            Prawdę mówiąc teraz mam więcej znajomych, niż kiedykolwiek wcześniej. Teraz, kiedy opinia innych na temat mojego wyglądu nie jest dla mnie ważna. Z mało kim z dawnych lat utrzymuję kontakt i jest mi z tym całkiem dobrze.

    2. Często na blogach czy profilach poświęconych plus size przewija sie temat “traumy” z dzieciństwa- bycia kozłem ofiarnym w szkole czy braku akceptacji w domu. I zawsze mnie zastanawia, skąd we mnie tyle samokrytyki, skoro właściwie dopiero w dorosłym życiu zdarzyło mi sie usłyszeć kilka przykrych komentarzy. Zawsze byłam gruba- gruby niemowlak, grube dziecko, gruba kobieta. W szkole jednak byłam lubiana. Z czasem, w liceum uważana byłam nawet za ładną. A nie lubię siebie (tzn. swojego wyglądu) odkąd tylko pamietam. Ciekawa jestem skąd mi sie to wzięło… Pozdrawiam! Fajna notka 🙂

      1. Interesujące, bo zwykle ten brak akceptacji wyrasta właśnie na pograniczu cudzych oczekiwań faktycznie.
        Ale może chodzi też o to, że same siebie stale do czegoś/kogoś porównujemy? Materiału wokół nie brakuje, niestety.

    3. Ula uwielbiam Cię! Za wszystkie teksty, za wszystkie akcje. Presja na bycie taką, jak chce tego społeczeństwo jest ogromna. Sama łapie się na tym, że gloryfikuje opinie innych ludzi, ale powoli się to zmienia, właśnie min. dzięki takim blogom, jak Twój. Niezmiernie cieszy mnie, że pojawia się coraz więcej osób, które mówią STOP, pokazując że ludzie są RÓŻNI. I do tego wszyscy piękni, nie tylko atleci metr siedemdziesiąt pięć. Ta chęć bycia akceptowanym i pięknym potrafi naprawdę zrujnować zycie. Szkoda, że kilka lat temu nie było bloga takiego jak ten, życie byłoby piękniejsze :D.

    4. Na nasze samopoczucie na pewno wpływa opinia innych – nie ma co się oszukiwać. Nie raz łapię się na wspominaniu chwili, jakiegoś komentarza od osoby nawet mi bliskiej, który jednak ukłuł. Niby w tamtym momencie nie dałam po sobie nic poznać, a po wielu latach nadal mogę rozpominać taką drobnostkę. Opinia innych ma dla mnie (być może tragicznie) duże znaczenie, i to jest ciężko zmienić, przejmuję się co świat o mnie pomyśli. Ale! Da się z tym zawalczyć, właśnie jakimiś małymi krokami, kupienie spódnicy do półłydki, a nie do samej ziemi, nie trzeba od razu porywać się na głęboką wodę.

      Ale głównie chciałam podzielić się innym doświadczeniem. Ulu, w komentarzu napisałaś, że od kiedy zaczęłaś akceptować siebie zdecydowanie zmniejszyła się ilość nieprzyjemnych sytuacji powodowanych przez ludzi. Stwierdziłaś, że to w dużej mierze dlatego, że nie otaczasz się “bucami”, nie twierdzę, że to nieprawda! Sama przebywam teraz w dużo lepiej dobranym (też po prostu, dobranym przeze mnie) towarzystwie niż podstawówkowe znajomości. Nadal jednak muszę chodzić na uczelnię czy do pracy, a tam przecież znajomych sobie nie wybieram. Zauważyłam jednak, że pomimo tego, że ważę ponad 15kg więcej niż, na przykład, w czasach liceum, to ludzie bardziej do mnie lgną. I tak naprawdę chodzi o pewność siebie. Gdy idę po korytarzu z poczuciem, że wiem, że bosko wyglądam i możecie sobie na mnie popatrzeć, to ludzie dużo niechętniej będą się naigrywać. Tak jak gdzieś już pisałaś: ludzie to rekiny i będą próbowali zwęszyć słabość. Jeśli grubaska (albo “okularnica”!) będzie próbowała ze zwieszoną głową przemknąć niezauważona – na pewno znajdzie się jakieś buc, który, ku uciesze jemu podobnych, rzuci złośliwy komentarz. Ale mało kiedy znajdzie się odważny zaatakować laskę, która wygląda jakby mogła mu odszczeknąć.
      Także dziewczyny, chude czy niechude, w gruncie rzeczy nie o to chodzi! Otoczenie widzi nas takimi jak się prezentujemy, jak chcemy żeby nas widziało, więc bądźmy pewne siebie. Nawet jeśli gdzieś głęboko w nas siedzą kompleksy paru fałdek, im mniej będziemy to podkreślać, tym mniej osób je zauważy.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.