fbpx
Przejdź do treści
Strona główna » GRUBE RANDKI » Grube Randki cz. 11 – Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść

Grube Randki cz. 11 – Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść

“W porządku” to nie to samo co “świetnie”

 

A teraz się przyznaj, ile razy umówiłaś się na drugą i kolejną randkę z człowiekiem, który był WYSTARCZAJĄCO DOBRY? Nie z fascynującym, nie z takim, o którym nie mogłaś przestać myśleć, nawet nie z takim, z którym przegadałaś cztery godziny pod klatką, tylko z takim prawie-dobrym. Prawie Cię interesującym.

 

Może jesteś jedną z tych osób, które w gościach wypiją posłodzoną kawę, mimo że takiej nie znoszą. Które karnie zjedzą przesolony rosół, żeby nie urazić kucharki. Może jesteś po prostu grzeczna, a może masz czarny pas we wmawianiu sobie różnych rzeczy. To całkiem naturalne, nikt przecież nie wywraca stołu do góry nogami, bo mu nie smakuje marchewka. No, nikt normalny.

 

Nie, to nie jest tak, że ludzie dzielą się na fajnych i gównianych czy na dobrych i złych. Niby mamy jakąś tam świadomość – fakt, że z kimś nam się nie układają relacje jeszcze nie świadczy o niczyim charakterze. Ani o tym, że coś jest nie tak z nami, ani o tym, że to ta druga osoba ma problem. Ot, nie dogadujemy się, nie ma o co się dąsać. Sęk w tym, że idąc na randkę, kompletnie o tym zapominamy. Nie wierzysz?

 

A ile razy było tak, że nieudana randka zamieniała się w tygodniowy dramat z winem, skargami i łkaniem “dlaczego ja?!” w poduszkę? W porządku, nie będę pokazywała palcami, wiemy dobrze jak jest. Czasami to nie to. Czasami po prostu nie wychodzi i już.

A czasami wychodzi tylko dlatego, że bardzo byśmy chciały, żeby wyszło.

 

Nie ma iskry, ale… w sumie nie jest taki zły, prawda? Nieprawda. Wchodzenie w związek z kimś tylko dlatego, że okazał odrobinę zainteresowania jest bez sensu. Stracisz czas, szansę z innym. W najlepszym wypadku zmarnujesz kilka tygodni, w najgorszym za dwa – trzy lata wrócisz do punktu wyjścia, założysz konto na portalu randkowym i przyjdziesz znów czytać Grube Randki. I super, planuję prowadzić bloga to pełnej siedemdziesiątki, ale wiesz, nie bierz sobie tego do serca.

W kwestii straty czasu wierz mi, wiem co mówię. Jedna z takich nieskończonych zawczasu znajomości z dostatecznie dobrym mężczyzną przerodziła się w niesatysfakcjonujący nikogo dwuletni związek. Słowo daję, zakończenie tej znajomości było naprawdę trudne i emocjonalnie kosztowne. Oraz było jedną z moich najlepszych życiowych decyzji. Dzisiaj ten facet jest ojcem, ja mam najlepszego Pana Wydrę (sama bym takiego nie wymyśliła) oraz słodką, wkurwiającą Zu. Win win, prawda?

 

Narzędzia i narządy

 

Jeśli miałabym wskazać, którą umiejętność pomagającą w randkowaniu, bez wahania wskazałabym umiejętność kończenia niesatysfakcjonujących relacji. Czasami pragnienie bliskości sprawia, że zapominamy kogo tak naprawdę szukamy. Że miał być samodzielny przedsiębiorca, a wpadamy w pułapkę konwersacji z maminsynkiem. I tak przez długie miesiące.

Zdecydowanie, umiejętność wykonania czystego cięcia takich pączkujących relacji jest kluczowa dla powodzenia misji. Oszczędzimy i sobie, i współuwikłanym sporo czasu i zbędnych emocji. Tak, umieć kończyć to jest to.

 

Każde takie zakończenie to zarazem szansa i to nie tylko dla Ciebie! Jeśli nie jesteś w stanie zaoferować komuś 100% swojego serca, to może naprawdę lepiej nie oferować mu go wcale? Będzie znacznie bardziej fair. Nie wiem jak Ty, ale ja lubię jak jest fair.

 

Zedrzeć bandaż czy usunąć naklejkę przez namaczanie?

 

Co domyślnie robisz w takiej sytuacji? Prawdę mówiąc długo nie byłam zadowolona ze swojej postawy w tym aspekcie randkowania. Delikatnie mówiąc. Zanim po raz pierwszy zdobyłam się na zerwanie bandaża, widziałam tylko dwa wyjścia z sytuacji:

 

Zghostować nieszczęśnika na amen albo przeprosić go na milion miliardów sposobów.

 

Potrafisz wybrać lepszy z nich?

Byłam ghostowana jeszcze zanim stało się to modne. Żarcik taki. Sposób stary jak świat nie trzeba było Ameryki i wymyślnej nazwy. Kilka razy zrobiłam to komuś – głównie z braku odwagi cywilnej, żeby rzucić karty na stół. Nie jestem z tego szczególnie dumna. Do dziś nie uważam tej metody za dobrą. Może się wydawać, że to taki podręcznikowy przykład dobrego rozwiązania. Uważam, że to bzdura. Za dobrze pamiętam godziny spędzone na zastanawianiu się co jest ze mną nie tak, kogo poznał, że nagle przestał się odzywać.

 

Równie okrutne, co chowanie głowy w piasek, jest przeciąganie pożegnania w nieskończoność. Jeśli znajdziesz się w sytuacji, w której trzeba powiedzieć “żegnaj, Kotku!” i przychodzi Ci do głowy napisanie stumilowego listu, w którym kolejno wymienisz wszystkie zalety tej osoby, następnie jej braki, po to by na koniec zaproponować przyjaźń to ja – z całą sympatią – proponuję, żebyś się puknęła w głowę. Nie pamiętasz jak to jest? Co z oczu, to z serca.

Bądź fair, daj Wam obojgu szansę na znalezienie odpowiedniej osoby. Każdy ma prawo, żeby się nim zachwycić i wierz mi, każdy ma gdzieś tam kogoś, kto potencjalnie może to zrobić. Nie odbieraj tej szansy sobie i innym, tylko dlatego, że “w sumie to może być”.

 

No to jak to zrobić?

 

W mojej opinii na to pytanie jest tylko jedna odpowiedź, która wszystkim zainteresowanym pozwala wyjść z tego z twarzą: czyste cięcie. Nie, nie musi być osobiście. Na tym etapie relacji zupełnie wystarczy wysłanie smsa o treści:

 

“Dziękuję za spotkanie, miło było Cię poznać. Sądzę, że obydwoje czujemy, że nie zaiskrzyło”

 

Bez dramy

Bez to nie Ty, to ja.

Bez zostańmy przyjaciółmi.

 

To naprawdę wystarczy, argument “nie zaiskrzyło” jest niepodważalny. Wyślij tego smsa/maila/gołębia pocztowego i miejmy to z głowy.

 

Ale jak to?

 

Zdarza się tak, że osoba, z którą się spotykasz uważa, że przecież iskrzy. W odpowiedzi na swoje stanowisko napotykasz bunt, zostaniesz zalana sprzeciwem, bo przecież jest cudownie. Tylko, ze nie jest.

 

Nie daj się wciągnąć w układ, w którym będziesz udzielać komuś łaski swojej obecności. Nie pozwól wywołać u siebie wyrzutów sumienia i przekonania, że jesteś potworem, bo weszłaś w relację, a teraz wycofujesz się z niej rakiem. To się naprawdę zdarza, to nie jest pierwszy raz. Wszyscy przez to przechodzimy i warto uznać to za naturalny etap aktywnych poszukiwań.

 

Jedyne, co w tej sytuacji ma sens, to wykazanie się stanowczością. Nie reagowanie na zaczepki, albo po prostu – wysłanie tej samej wiadomości jeszcze raz. Oczywiście, jak zawsze, nie podaję tu gotowych, stuprocentowo skutecznych sposobów na szczęście w życiu, każdy ma swój przebieg i czasami działają zupełnie nieoczekiwane rzeczy.

 

Jedno wiem na pewno – wracanie do tej relacji nie ma sensu.

Jeśli poczułaś, że moje słowa mogą mieć trochę sensu, zostań na dłużej, bo cykl GRUBE RANDKI zaplanowałam właśnie z myślą o Tobie. Podzielę się z Tobą moim doświadczeniem, opowiem jak randkować bezpiecznie i wydostać się z niekomfortowej sytuacji.
A może jest jakieś pytanie, które nie daje Ci spokoju? Chciałabyś o coś zapytać, ale trochę się wstydzisz? Napisz do mnie na halo@galantalala.pl – zajmiemy się tym razem.

Przeczytaj też:

5 rzeczy, które pozwoliły mi przetrwać internetowe randki – TUTAJ

GRUBE RANDKI – CZ. 1 DLACZEGO POWINNAŚ ZACZĄĆ SIĘ UMAWIAĆ NA RANDKI? – TUTAJ

GRUBE RANDKI – CZ. 2 ZNAJDŹ SWOJĄ NISZĘ – TUTAJ

GRUBE RANDKI – CZ. 3 JAK CIĘ WIDZĄ, TAK CIĘ PODRYWAJĄ – TUTAJ

GRUBE RANDKI – CZ. 4 TEN TYP TAK MA – TUTAJ

GRUBE RANDKI – CZ. 5 IDZIESZ CAŁOWAĆ ŻABY? WŁÓŻ KASK! – TUTAJ

GRUBE RANDKI – CZ. 6 CO Z TYM SEKSEM? – TUTAJ

GRUBE RANDKI – CZ. 7 NIE DOKAZUJ, MIŁA NIE DOKAZUJ – TUTAJ

GRUBE RANDKI – CZ. 8 5 NAJGŁĘBSZYCH KAŁUŻ, W JAKIE MOŻESZ WDEPNĄĆ – TUTAJ

GRUBE RANDKI – CZ. 9 JAK RANDKOWAĆ BEZPIECZNIE – TUTAJ

GRUBE RANDKI – CZ. 10 JAK TO JEST Z TĄ CHEMIĄ – TUTAJ

3 komentarze do “Grube Randki cz. 11 – Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść15 min. czytania

  1. Tak jest! Bardzo potrzebny wpis. Pamiętam, że kiedy okazało się, że ktoś się mną zainteresował, jest miły, czuły i ma podobne zainteresowania, myślałam, że niebo się otworzyło. Potem przyszła pora na spotkanie i… no, nie zaiskrzyło. Ale przecież nie można działać tak pochopnie – skoro jemu nie przeszkadza, że jestem gruba, to ja też mogę przymknąć oko, że nie podoba mi się jego głos, że jest w przedziwnej relacji z mamą, że jest niesamodzielny. Coś za coś, prawda? Dwa, trzy miesiące zastanawiania się, czy to nie potworne, że nie chcę w tym trwać, skoro nie dzieje mi się krzywda. Odważyłam się. Nie było łatwo, może nie wyszło idealnie, ale tej lekkości nie zapomnę.

    1. Powiedzieć nic z tego nie będzie to bardzo uczciwe. Bo nie będzie – człowiek ma tą przewrotną naturę, że jeśli mu coś nie pasuje to i nie będzie pasować…Patrząc z perspektywy osoby “nie dość dobrej” dla większości męskiej populacji – o ile nie całej wiem, że oszukiwanie drugiej strony i bycie na siłę do niczego nie prowadzi.Ktoś kto się nam fizycznie nie podoba nie nadaje się na partnera.

  2. Przeczytałam dziś wieczorem cały Twój cykl „Grubych randek”. Precyzyjnie jak nikt wcześniej ujęłaś wiele z moich myśli. Czytam Cię od kilku miesięcy (od marca-kwietnia) i zawsze z Twoich tekstów – nawet tych pozornie banalnych – czegoś się uczę. Może zabrzmi to górnolotnie, ale masz niezwykły dar przekazywania słowami ciepłej, prostej nadziei, o którą czasem jest trudno, i takiego poczucia, że „jest dobrze”, „dasz radę”. Ogromnie Ci za to dziękuję 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.