Lubię jeść. Taki coming out, jak u Hitchcocka – potem już tylko napięcie rośnie. Jeśli jesteś grubym człowiekiem, prawdopodobnie niewiele jest w twoim życiu rzeczy, które wywołują tak dużo i tak skrajnych emocji jak jedzenie. Od miłości do nienawiści i nazad. Tysiąc razy.
Mój związek z jedzeniem jest burzliwy. Jestem uzależniona od cukru. Po pół roku zażartej walki, którą zaczęłam z Noworocznym Detoksem Cukrowym i względnym zwycięstwie, podwinęła mi się noga. Wakacyjna przerwa od regularnych treningów. Już nie pamiętam od czego się zaczęło. Obstawiam blok ciasteczkowy z Costy. Potem poszło jak z płatka. Mimo, że cukier działa na mnie ekstremalnie otępiająco, mój mózg jest uzależniony na maksa od łatwej dopaminy. Nie ma na świecie łatwiejszego sposobu, żeby zrobić sobie przyjemność, niż sięgnąć po coś słodkiego. To tylko trochę cukru. Nic Ci przecież nie będzie. Zjedz tylko, zobacz jak jest dobrze. To nic, że potem zapadam w letarg i przerasta mnie złożenie jednego zdania. Chwilowy haj jest ważniejszy.
Komuś, kto tego nie zna, temat będzie wydawał się śmieszny. Ha ha. Przecież to tylko cukierki. Po prostu nie żryj. Znacie kogoś uzależnionego? Od wódy na przykład? Jestem tak taki alkoholik. Tylko, że cukierki można kupić WSZĘDZIE.
Zostawmy mity starożytnym
Jako grubas nasłuchałam się w swoim życiu rad i opinii za kolejne 15 wcieleń. Każdy nie-grubas czuje się w obowiązku podzielić się ze mną swoją opinią na temat stosunku do jedzenia. Wszystkich grubych ludzi w ogóle, mojego w szczególe. I wiecie co? Gdybym prowadziła statystyki, całkiem możliwe, że mogłabym po tych kilkunastu latach udowodnić, że gatunek ludzki pozbawiony jest empatii.
Ponieważ to mój blog i moja tuba, to pozwólcie, że naprostuję kilka obiegowych opinii o grubych ludziach
#1 Nic, tylko żrą
Jak dzień długi ruszają gębą. Ciągle coś mielą i oblizują palce, a w biurku zawsze mają zapas, który w warunkach zombie apokalipsy umożliwiłby przeżycie pięcioosobowej rodzinie przez dobry tydzień. Nie robią nic, poza żarciem.
No, no. Chciałabym. Leżeć sobie cały dzień w jedwabnej pościeli i zajadać przysmaki zamiast pracować, sprzątać, walczyć ze sobą i światem, kombinować jak związać koniec z końcem, prać, prowadzić auto, upieprzać się z ludźmi, etc. Niestety, na taki luksus nie mogę sobie pozwolić. Ale kto wie? Może kiedyś wygram w totka i będę sobie mogła zatrudnić osobistego szefa kuchni wraz z karmicielem.
#2 Żrą śmieci
Nie dosyć, że żrą, to jeszcze żrą byle co. Makdonalsy, pizze i inne frykasy smażone na głębokim tłuszczu. Totalna bzdura! Nie znam ani jednej grubej osoby, która z własnej, nieprzymuszonej woli zjadłaby publicznie w Maku. A dlaczego? Bo się przez tę pieprzoną nagonkę WSTYDZI jeść publicznie. Zwłaszcza w takim miejscu.
Jestem też gotowa założyć się o swą tłustą rękę, że planowanie posiłków zajmuje mi więcej czasu niż moim nie-grubym znajomym. Makra, srakra i inne carb backloadingi. Wbrew temu co sądzi jedna z moich koleżanko-hejterek, nie zwykłam kończyć dnia kebabem.
#3 Gówno wiedzą i trzeba im to wytłumaczyć
Jestem gruba, więc na bank nie mam pojęcia, jak powinien się odżywiać normalny zdrowy człowiek. Nie spędza mi to jednak snu z powiek, albowiem nie jestem w stanie rzucić kamieniem, żeby nie trafić w osobę, która chętnie mi wyłoży zasady zdrowego żywienia w 115 łatwych do zapamiętania krokach.
Ba, wcale nie musiałabym rzucać. Zastęp chudych rycerzy w lśniących zbrojach z czystej wiedzy jest mi gotów dopomóc, ilekroć tylko spojrzę na coś do jedzenia. To nic, że nie maja pojęcia o insulinooporności. Pięć małych posiłków dziennie jest przecież dobre dla każdego. Prawda? Gówno prawda.
#4 Nie potrafią przestać żreć
Gruby jest gruby, bo nie umie powiedzieć sobie ‘dość’. Nie umie przestać żreć ponad miarę i NA PEWNO nie ma pojęcia ile kalorii powinien spożywać dziennie, by schudnąć. Gdyby nawet wiedział, to i tak na nic mu ta wiedza. Bo przecież nie umie odmawiać. Ani sobie, ani tym bardziej kolejnej dokładce.
Tymczasem szczerze, kto z Was nie miał pomysłu, że regularna głodówka rozwiąże wszystkie jego problemy? Kto nie próbował wyrzygać całej tabliczki czekolady? To nasze wspólne doświadczenie, zepchnięte na margines zbiorowej świadomości. Dlaczego daliśmy sobie wmówić, że krzywdzenie siebie jest ok?
#5 Nie mają za grosz silnej woli
Gdyby chciał, to by schudł. Chyba, że jest chory i ma na to dokument. Nie ma? Znaczy zwykły leń i obżartuch. Gdy jesteś szczupły nikt z góry nie zakłada, że zaniedbujesz siebie i jesteś zwykłym flejtuchem. Lub życiową niezgułą.
Ćwiczę regularniej niż większość moich znajomych, którzy z fotela w pracy przesiadają się na kanapę przed telewizorem. I potem z tejże na łóżko. O sile woli wiem więcej, niżby ktoś mógł podejrzewać. Wiecie o tym, jeśli nosicie rozmiar powyżej 44 i próbujecie ubierać się jak „normalsi”.
Wyłania się z powyższego obraz osoby skazanej na klęskę. Powinnam zwinąć się w kłębek i usunąć ze świata. A już na pewno nigdy więcej nic nie zjeść publicznie. Najgorsze jest to, że kiedyś wierzyłam w te bzdury. Tak, jak wierzy w nie lwia część nie-grubego społeczeństwa. Tak jak wierzyło lub, co gorsza, wierzy nadal wiele z Was.
Serce mi pęka z tego powodu. Spotykam pięknych, mądrych ludzi i widzę, że wielu z nich toczy ze sobą tę niedostrzegalną walkę. Szuka swojego miejsca pomiędzy powszechną pogardą i brakiem zrozumienia, a zdrowym rozsądkiem i instynktem samozachowawczym. Stereotypy są krzywdzące, dlatego musicie zacząć myśleć inaczej.
Patrzę na Was! I chcę Wam powiedzieć, że ani waga, ani centymetr nie są miarą wartości człowieka. Że macie w sobie siłę, o którą siebie nie podejrzewacie. Obyście odnaleźli ją jak najszybciej!
Kiedys, przez moment wazylam 76 kilo przy wzroscie 162, to bylo jakies 8 lat temu. Dzis mam 52 kilo. Moja nadwaga spowodowana byla depresja i osamotnieniem, jadlam duzo slodyczy, zeby chociaz na chwile byc “szczesliwsza”. Wiem z autopsji o tych stereotypach. Ludzie maja bardzo malo empatii, widza tylko czubek gory lodowej, nie zdaja sobie sprawy z codziennej, wyczerpujacej walki osoby (z roznych powodow) grubej. Potrafia ocenic na podstawie waskiej wiedzy i kogos takiego wykluczyc ze spoleczenstwa. Kogos, kto bardzo potrzebuje pomocy i towarzystwa. Ludzie, nie myslcie stereotypami! Nie macie pojecia, w jakiej patowej sytuacji sa osoby otyle, dla ktorych jedzenie to jednoczesnie najwiekszy wrog i czasem jedyna przyjemnosc w zyciu! Chcielibyscie byc w takieh sytuacji?
Dobrze napisane! Stereotypy są ogromnie krzywdzące. I zupełnie zbędne
Otyła nigdy nie byłam, ale za to od lat mam problemy z niedowagą. 20+ na karku, a dalej ważę tyle co przeciętna czternastolatka. Nagminnie wysłuchuję jak to ktoś nie zazdrości mi figury, tego, że mogę jeść to na co mam ochotę i nie martwić się o wagę. Szkoda tylko, że ludzie nie rozumieją, że jem dużo i często, bo moim marzeniem jest przytyć. Tak na stałe. Mieć wagę i wyniki w normie, pozbyć się wiecznego osłabienia i innych nieprzyjemności związanych z niedowagą. Najgorzej, że mówią to najczęściej ludzie otyli. Skoro sami zmagają się z problemami ze swoją tuszą, to dlaczego ja nie mogę czuć się źle z niską wagą? Fajnie, że o tym piszesz, może co poniektóre oczy otworzą się trochę szerzej i dojrzą coś poza czubkiem własnego nosa 🙂
Marzę, żeby tak było! Żebyśmy mieli e sobie trochę więcej empatii i zrozumienia dla innych. Trzymam kciuki za twoją walkę 😊
Właśnie – jak to jest z tymi posiłkami przy insulinooporności? Najgorzej, że jest to takie schorzenie, że nikt nic nie wie, ale głównie się wymądrzają. Problem znam, ale jestem taka okropna, że póki nie wiem po co i na co, to nie stosuję się do zaleceń (i – niechlubie przyznaję – zdarza mi się zapomnieć zjeść tableteczki). Ale może wiesz więcej, niż ja i chętnie się dowiem 🙂
Tak jak piszesz – mało na ten temat wiadomo. Nie jestem lekarzem i nie czuję się na siłach, żeby się wymądrzać i doradzać, mogę tylko napisać co na mnie fajnie zadziałało – a zadziałał Detoks Cukrowy (zaczynamy kolejną rundę 9. Stycznia). Ja się wtedy czułam najlepiej. Niestety, trudno mi się utrzymać przy czystej misce 🙁
Ja nie mam siły, żeby pilnować czystej michy 🙁 Do książki na pewno zajrzę, ale ale – jak to u Ciebie jest (idealnie) z częstotliwością i ilością posiłków? Co jesz jako ostatni posiłek w ciągu dnia?
Najlepiej czułam się jedząc 2-3 razy dziennie. Nie ukrywam, że trzy to dla mnie raczej minimum, bo należę do osób, które muszą zjeść śniadanie. Rano białkowo-tłuszczowe, w ostatnim posiłku węglowodany, bo mnie usypiają. Namawiam, weź udział w Noworocznym Detoksie Cukrowym. W grupie siła, uda się nam razem https://www.facebook.com/events/1299347106792280/?ti=as
A jeszcze chciałam polecić twojej uwadze książkę Jillian Michaels “Opanuj swój metabolizm”.
Uwielbiam Cię i sposób w jaki piszesz. Powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga 😉
Dziękuję!
Możesz napisać zatem post „5 prawdziwych przyczyn otyłości”?
Hej, kochana. A może napiszesz wpis o tym, jak odżywiasz się przy insulinooporności? Co prawda ona często pojawia się przy pcos, którego nie mam, ale mimo wszystko podejrzewam, że ją mam. Jak tylko wyleczę się z infekcji, będę chciała się przebadać. Byłam już na tylu dietach. Na każdej efekty są mizerne, jeśli w ogóle są. Najbardziej pomogło mi w odchudzaniu bieganie, ale ono nie załatwia całej sprawy. Jedzenie 5 posiłków dziennie mnie tuczy… ludzi w kółko dają taką radę, nie rozumieją, że to nie jest dobre dla wszystkich.
Dobrze napisane, uwielbiam Twój styl! Bardzo ważny tekst. Nie mam nadwagi, ale znam z autopsji uzależnienie od słodyczy i to, jak wpływa ono na nasz nastrój. Ale nie o tym. W moim środowisku praktycznie nie ma kobiety, która nie jest/nie była/nie wybiera się na dietę. Serio. Niezależnie od gabarytów, wieku, sytuacji rodzinnej czy zawodowej – większość znanych mi kobiet traktuje talerz jako źródło represji. Bo jeśli nawet teraz jest szczupła, to jak zje ze smakiem “taaaką” porcję tego, czy tamtego, to przytyje o dwa rozmiary, o czym nie omieszka powiadomić ją “życzliwe” otoczenie. Jedzenie z apetytem jest faux pas. No i tak rodzi się jedzeniowe podziemie. Przy ludziach – dietetycznie, racjonalnie i wybrednie, nawet hipstersko. Off the record – to, co smakuje.
Cudowny blog Ula. Prawdziwy, mądry i jeszcze błyskotliwy. Wow – to możliwe??? kocham cię choćby za tekst o „przygotowywaniu się do wyjścia na plażę”: Jest tylko jeden słuszny sposób, żeby to zrobić: stań pośrodku pokoju, rozbierz się do rosołu, załóż kostium. Voila! Jesteś gotowa do plażowania.
pozdrowienia ode mnie i mojej córki lat 20:)