Skip to content
site-logo

Urszula Chowaniec o ciałopozytywności

  • Strona główna
    • Polityka prywatności
  • BLOG
    • ABECADŁO PLUS SIZE
    • GRUBE RANDKI
    • fattitude
    • fatshion
    • fatventure
    • fat&fit
    • fatbulous
    • fatfacts
  • Kim jestem i o co tu chodzi?
  • WSPÓŁPRACA
  • NAPISZ DO MNIE!
  • Strona główna
    • Polityka prywatności
  • BLOG
    • ABECADŁO PLUS SIZE
    • GRUBE RANDKI
    • fattitude
    • fatshion
    • fatventure
    • fat&fit
    • fatbulous
    • fatfacts
  • Kim jestem i o co tu chodzi?
  • WSPÓŁPRACA
  • NAPISZ DO MNIE!
fatbulous

Ku przestrodze czyli dobrze się zastanów czy pielęgnacja azjatycka jest właśnie dla Ciebie

Lubisz podążać za trendami i śledzić kosmetyczne nowinki? To świetnie! Mam dla Ciebie receptę jak w dwa tygodnie pozbyć się pięknej skóry.

Kiedy zakładałam bloga, myślałam sobie, że chcę uruchomić na nim sekcję beauty. Trochę się obawiałam, że blogów urodowych są tony i że niekoniecznie po to będziecie do mnie wracać. Potem przyszło życie i inne, ważniejsze tematy zjadły mój czas. Wymówka jak każda inna. Dział urodowy na blogu wisiał na kołku i pewnie wisiałby na nim dalej, gdybym nie napytała sobie biedy.

Lubię tak czasami postawić na jedną kartę, szczególnie w kwestii pielęgnacji. Nie umiem policzyć ile razy leczyłam skórę po nieudanych eksperymentów – a to ze strupów po nadużyciu kwasów, a to z cyst, które mi się zagnieździły na policzkach na skutek kontaktu z kremem Yves Rocher. Mam praktykę w tym zakresie i jeśli coś o pielęgnacji skóry wiem na pewno, to jak długo zajmuje doprowadzenie jej do przyzwoitego stanu.

Pielęgnacja azjatycka a sprawa polska

Pierwszy raz o tym typie pielęgnacji usłyszałam na youtubowym kanale Azjatyckiego Cukru. Byłam oczarowana. Nie tylko Basią, chociaż przyznaję, że się uzależniłam. Jej energia i uśmiech poprawiają mi humor do tej pory. Nie tylko egzotycznością kanału, bo jednak o Singapurze to ja wiedziałam raptem tyle, że nie dają tam gumy do żucia. Zabujałam się w jej śledczym zacięciu i kosmetykach, które obiecywały efekty niedostępne u lokalnej drogeryjnej konkurencji. W kolejnych latach azjatycka pielęgnacja przebijała się to tu, to tam – raczej w charakterze ciekawostki. Same wiecie, nie ma już chyba w kraju kobiety, która o niej nie słyszała.

Mam wrażenie, że prawdziwa bomba wybuchła niedawno, wraz z pojawieniem się w Rossmannie azjatyckich kosmetyków. Oto orientalne rytuały piękna znalazły się na wyciągnięcie ręki. Muszę przyznać, że jest coś kuszącego w tych wieloetapowych zabiegach. W nakładaniu jednego na drugie. Uległam i ja. 2+2 na pielęgnację zadziałało, wbiegłam do sklepu galopem i wybiegłam takoż, unosząc ze sobą pełną linię pielęgnacyjną Hada Labo.
Żałuję tego każdego dnia.

Azjatycki pogrom

Nie od razu się połapałam. Przez pierwsze kilka dni było super. Czułam się taka piękna i zadbana, wklepując lotion, i serum, i krem. Masując i wklepując. Normalnie Budda wśród kwiecia lotosu. Byłby to piękny obrazek, gdyby nie blitzkrieg, który rozegrał się w ciągu mniej więcej dwóch dni. Nagle moja twarz przybrała kształt powierzchni księżyca. Nie, że zaczęła jaśnieć wewnętrznym blaskiem. Ho ho, co to to nie. Wywaliło mnie w kratery.

Na początku pomyślałam sobie, że może to hormoniada i zaraz się polepszy. Gorzej bywało i brawo bili. Wklepywałam dalej. A im bardziej wklepywałam, tym bardziej się nie polepszało. Kiedy pojedyncze kratery zaczęły się zamieniać w bolesne cysty, wreszcie dotarło do zakutej mej i pogrążonej w miłości do azjatyckiej pielęgnacji łepetyny, że pora rzucić to wszystko w diabły.
Szkoda, że tak późno.

Dzieci, nie róbcie tego w domu

Leczę skórę trzeci tydzień. Nadal nie jest różowo, ale na szczęście jest lato, częściej chodzę bez makijażu i mam nadzieję, że lada chwila sytuacja wróci do normy. Syreny, doktor Ula zaleca myślenie! Jeśli wiecie, że – jak ja – macie skórę skrajnie histeryczną i taką, która zapycha się od samego patrzenia na parafinę to nie bądźcie jak ja. Te dwa tygodnie czucia się jak azjatycka pinceska naprawdę nie były warte tej masakry, z którą się teraz obnaszam. Pogoniłem za modą jak zwyczajna idiotka. Nie warto.

Nie wiem co zawiniło. Może nadmiar kwasu hialuronowego oblepiającego moją histeryczną skórę to zbytek łaski? Nie wiem i nie chcę już tego testować. Kosmetyki Hada Labo podałam dalej, mimo, że miałam ochotę je podpalić w afekcie. Nigdy. Więcej. Azjatycka pielęgnacja najwyraźniej nie jest stworzona z myślą o mnie.

Azjatycka odskocznia od peletonu brudasów

W mojej codziennej pielęgnacji zostaje jeden, jedyny element azjatyckiej pielęgnacji, który jest w mojej opinii JEDYNYM dobrem, które przyniosła ze sobą moda na azjatycką pielęgnację – oczyszczanie olejkiem. Płyny micelarne mi nie służą, szmatka, której używam na co dzień nie z każdym makijażem sobie radzi, a przecież człowiek musi się myć. Olejek zostaje. Zostaje dokładne spłukiwanie twarzy wodą. Regularne złuszczanie.

To jest naprawdę dobra praktyka, bo powiedzmy to sobie szczerze, fala popularności płynów micelarnych sprawiła, że nabrałyśmy przykrego nawyku niedomywania twarzy. Przetarcie skóry nasączonym wacikiem to NIE JEST mycie. Przyznajcie się, kiedy ostatnio myłyście twarz wodą? Biję się w pierś – miałam długi okres, w którym chlubiłam się tym, że do oczyszczania twarzy nie używam wody. Uczcijmy to minutą ciszy. W tym świetle praktyka gruntownego oczyszczania twarzy jest nam wszystkim potrzebna, ale i w tym przypadku wypisuję receptę na zdrowy rozsądek. Odzieranie skóry z płaszcza lipidowego do zera minimum dwa razy dziennie to jest naprawdę zły pomysł. Nie łykajcie wszystkiego, co poleci internet. Kasę można przeboleć, ale kto ma cierpliwość tygodniami leczyć się z wykwitów?

Nie bądźcie głupie, Syreny. Wierzę w Wasz zdrowy rozsądek, ale jeśli mam być szczera, to wierzyłam i we własny. Tymczasem wpakowałam się w szpony marketingu z przytupem i, mało tego, przez ponad tydzień odmawiałam wiary własnym oczom. No kto tak robi, jeśli nie głupek?

SHARE THIS
dlaczegodobre radypielęgnacja skóryuroda
Hej, tu Ula!

Hej, tu Ula!

jestem naturalizowaną Łodzianką, marketerką, blogerką, edukatorką, feministką, publicystką, mamą i okazjonalnie modelką plus size. W 2016 zaczęłam prowadzić tego bloga dlatego, że nikt w polskim internecie nie pisał wcześniej, że bycie grubym to nie koniec świata.

Related Posts

Czy warto zrobić Test Gallupa?
Czy warto zrobić Test Gallupa?
7 powodów, dla których nie opublikuję Twojego komentarza
7 powodów, dla których nie opublikuję Twojego komentarza
Ciałopozytywność stosowana: Nie-recepta jak w 5 krokach być trochę lepszą dla siebie
Ciałopozytywność stosowana: Nie-recepta jak w 5 krokach być trochę lepszą dla siebie
Hejt w sieci – jak reagować?
Hejt w sieci – jak reagować?

Nawigacja wpisu

Malowana Lala albo Szara Mysz
Przepraszam, czy to już? 7 patentów na jesień

11 comments

  1. Oli pisze:
    27 czerwca 2017 o 7:43 am

    Syreno kochana polecam mydło marokanskie z czarnych oliwek skórę cudnie oczyszcza i jednocześnie nawilża. Moja twarz kocha maroko 😊

    Odpowiedz
  2. Anna pisze:
    27 czerwca 2017 o 9:38 am

    Nie winiłabym tutaj azjatyckiej pielęgnacji rozumianej jako kilkuetapowa pielegnacja skóry. Po prostu pewnie nie przestudiowałaś składu i Cię wyżarło 😉 Dla mnie “azjatyckie” dbanie o siebie oznacza: zmycie skóry olekjiem, poprawienie pianką, potem domowej roboty tonik i na koniec krem. Stawiam na proste kosmetyki i moja skóra mi za to dziękuje. Życzę powrodu do stanu sprzed Hady :*

    Odpowiedz
  3. Basia pisze:
    27 czerwca 2017 o 12:18 pm

    Jeśli chodzi o azjatycka pielęgnacje, ale taka z głowa, dobrymi kosmetykami, wieloetapowa ale nie polegająca na myciu twarzy aż do uczucia piszczącej, jak po płynie do naczyń skory, to polecam kanał Czarszki na YT 🙂

    Odpowiedz
  4. Kasia pisze:
    28 czerwca 2017 o 9:51 am

    Współczuję przygody :/ Z mojej strony polecam bloga kosmetologia naturalnie, dzięki dziewczynie w końcu ogarnęłam że nie wystarczy zmyć makijażu micelem 😉 i w końcu przestałam walczyć z kraterami 😉

    Odpowiedz
  5. Ola pisze:
    30 czerwca 2017 o 10:45 am

    Współczuje problemu z buzią.
    W trendzie na azjatyckie kosmetyki zauroczył mnie nacisk na oczyszczanie i pielęgnacje. Od dłuższego czasu (będzie już ponad rok) oczyszczam buzię kilkuetapowo (płyn micelarny, żel do mycia, peeling, glinka) rano i wieczorem, po każdym oczyszczaniu nawilżam wodą różaną, rano nakładam jeszcze krem z filtrem i make-up no make-up 😉
    Moja buzia pokochała mnie za to. Skóra jest czysta i miękka, ma jednolity kolor, nie przetłuszcza się.
    Ale jak widać nie musi to służyć wszystkim.

    Odpowiedz
  6. Nina Wum pisze:
    1 lipca 2017 o 4:19 pm

    E…ale jak to – są ludzie, którzy nie myją twarzy wodą? Co jest złego w wodzie?

    Odpowiedz
    1. Ula pisze:
      1 lipca 2017 o 5:03 pm

      Są. Byłam jednym z nic 😁

      Odpowiedz
    2. Ula pisze:
      1 lipca 2017 o 5:04 pm

      Złego w sumie nic, ale jest mało fancy

      Odpowiedz
      1. Nina Wum pisze:
        1 lipca 2017 o 5:46 pm

        Zabiłaś mi ćwieka. 😀 Z trendów to ja się orientuję wyłącznie w tych makijażowych, może to i lepiej.

        Odpowiedz
  7. shiraishi pisze:
    3 lipca 2017 o 3:04 pm

    Hada Labki *kleją*. I jest to całkiem cudne zimą przy upiornie suchym powietrzu, kiedy chcę na noc mieć nawilżającą pierzynę na twarzy. Na dzień nadają się dla mnie z rzadka, tylko jeden produkt naraz, a później domywam łobuza staranniej niż makijaż. Druga sytuacja, kiedy działają cudnie, to przypieczenie w wakacje.
    Ale w działaniu zmasowanym przy mojej skórze działają jak folia, pod którą radośnie lęgną się wulkany.

    Odpowiedz
    1. Ula pisze:
      3 lipca 2017 o 8:29 pm

      Ha, czyli to nie ja jedna mam takie wobec nich odczucia! Faktycznie, z używaniem na zimę to dobra wskazówka, dzięki!

      Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galanta Lala Urszula Chowaniec

co tu znajdziesz?

Halo!

Trafiłaś na szczery blog plus size.
Nazywam tu rzeczy po imieniu: "gruba" nie jest obelgą i tak, wiem, że mój tyłek ma wymiary matiza.

Piszę tu o świecie dużych dziewczyn bez mydlenia oczu;
o tym co słychać w biznesie plus size u nas i za granicą;
przekonuję, że każda z nas jest Bijons i że naprawdę można robić gorsze rzeczy niż być grubym;
że się nie trzeba bać wychodzić z domu, tylko znaleźć pasję i za nią gonić.

Uważasz, że różnorodność jest piękna? Ja też!

Urszula Chowaniec

Jeśli doceniasz moją pracę, tutaj możesz powstawić mi kawę!

Jeśli doceniasz moją pracę, tutaj możesz postawić mi kawę!

Archiwa

Tagi

#movemejoga asertywność bielizna plus size body positive bodypositive bonprix ciałopozytywność co ja jem dlaczego dobre rady dobry wybór duże ciuchy fashion fat&fit featured goły brzuch głupie diety hej przygodo jak one to robią joga joga plus size moda Modna Bielizna motywacja plusisequal plus size plus size biznes pozytywne myślenie randki recenzja rodzina samoocena self-care solidarność spełnienie stylizacja plus size sukienki ubrania Vingardium Grubiosa w ruchu zadbana głowa zakupy zakupy w sieci zdrowie złośnica
  • Strona główna
  • BLOG
  • NAPISZ DO MNIE!
  • Kim jestem i o co tu chodzi?
  • Polityka prywatności
  • WSPÓŁPRACA
Copyright © 2023 | All Rights Reserved | copyrights - Galanta Lala 2021