Bezcenne jest to uczucie,
kiedy idąc ulicą ściągasz na siebie spojrzenia wszystkich mijających cię ludzi. Wszystkich. I pieszych, i tych wygodnie podróżujących samochodami. Lubię w takiej sytuacji nawiązywać kontakt wzrokowy z gapiami. Nie, nie zastanawiam się co sobie w danej chwili myślą. Sprawdzam raczej, ile wytrzymają ze świadomością, że ja WIEM, że się gapili. Zazwyczaj krótko. Sprawdza się tu ta sama prawda, która pojawiła się niedawno na blogu. Większość ludzi nie lubi konfrontacji.
Dokładnie ta sytuacja zdarzyła mi się, kiedy szłam na zdjęcia.
Zawiń się w wolność
Historia nakrycia głosy nazywanego turbanem, zawojem czy chustą jest długa i nie daje się jednoznacznie interpretować.
Pochodzi z Afryki subsaharyjskiej, ale prawdziwy rozkwit nastąpił w opresyjnych warunkach plantacji na południu Ameryki Pónocnej. Zakrywanie włosów przez Afrykanki było obowiązkowe i podyktowane nie tylko purytańskimi obawami; Zawój na głowie miał ogromne znaczenie praktyczne, chronił przed kurzem, wchłaniał pot i doskonale ukrywał wybuchające jedna po drugiej plagi wszawicy. Noszone na plantacjach chusty miały zwyczajowo kolor biały, wcielenie skromności i prostoty. Skąd więc kolor? Skąd fantazyjne wiązania?
Jak to często bywa, rozwój stroju był przedłużeniem historycznych zmian. Wyprowadzające sie do miasta wolne niewolnice uczyniły z tego elementu garderoby symbol statusu społecznego. Zwieńczony skomplikowanym węzłem kolorowy zawój świadczył o nowouzyskanej wolności.
Rozwój i znaczenie turbanu w historii i kulturze afroamerykańskiej jest naturalnie o wiele bardziej zawiły i złożony. Jeśli zainteresował Was ten temat, polecam przeczytanie tego opracowania. Uprzedzam, nie spodziewajcie się jednoznacznej konkluzji.
Turban na polskiej ulicy jest zjawiskiem nieczęstym. I to nawet w Łodzi, gdzie obcokrajowców jest sporo, praktycznie nie widuję na ulicy zawojów na głowach przechodniów. A szkoda. Brakuje mi w przestrzeni publicznej kolorów. Brakuje mi tej szczypty egzotyki i odwagi, żeby ją nosić.
Widzę jak z biegiem czasu kobiety ubierają się coraz piękniej, ale wciąż mi mało. Polski plus size przesuwa się w dobrym kierunku, ale ulicami nadal rządzi grzeczny basic. A ja tak chciałabym, żeby mi się na ulicy głowa odkręcała za kobietami-ptakami! Marzy mi się że moda plus size nabierze wreszcie rumieńców.
Plus size odważnie
Zastanawiałyście się kiedyś nad tym, co mogłybyście nosić gdyby nie powstrzymywał Was strach przed oceną?
Dzisiejsza stylizacja ma korzenie rozsiane pomiędzy wieloma kontynentami. Jest trochę z Afryki, a trochę z Kuby. Nie byłaby zaskakująca, gdybym siedziała na schodkach przed kamienicą w Nowym Jorku. Ani w Rio. W Polsce jest kompletnie obca i egzotyczna. Moda plus size w Polsce dopiero zaczyna otwierać oczy na płynące ze świata inspiracje.
Oczy Was nie mylą, znacie już tę spódnicę. O czym to świadczy? Niestety o tym, że wzorzyste ubrania plus size w fajnych fasonach są nadal na rynku rzadkością. Spódnicę wzięłam o rozmiar mniejszą, tj 44/46, a zwykle mój tyłek oscyluje pomiędzy 48 a 50. Przy 170cm wzrostu sięga mi do kostek. Mam wrażenie, że w tym kolorze lajkra jest cieńsza i nie traci tak koloru w miejscach naprężenia.
Sytuacja z tymi spódnicami jest znamienna dla stylu robienia zakupów, jaki wypracowałam przez wiele lat bardzo słabej dostępności dużych ubrań. Ilekroć trafiłam coś fajnego, kupowałam to samo w każdym dostępnym kolorze, żeby mieć jakiekolwiek urozmaicenie. Ach, nostalgia.
Zestawiłam ją t-shirtem
z nadrukiem o Syrenach (a jakże!) i sama jestem zaskoczona jak dobrze ze sobą współgrają te elementy! Wygląda na to, że znalazłam wreszcie sposób, żeby nosić tego typu koszulki w sposób korespondujący z moim stylem.
Bardzo lubię t-shirty, zakochuję się w nadrukach, a później ich nie noszę. Stos ubrań w szafie puchnie bez sensu i kiedy wreszcie zabieram się za przegląd szafy, wychodzi na jaw, że mogłabym ubrać cały pułk szwoleżerów, z końmi włącznie.
Ten konkretny model jest raczej luźny sam z siebie. Z t-shirtami w Bonprixie ciężko trafić, czasami rozmiar jest oversize, innym razem zachowuje się jak folia na podgrzanej parówce, i nigdy nie jest to opisane. Nonsens. W myśl zasady, że łatwiej zwęzić niż poszerzyć, zamówiłam rozmiar 48/50. Efektem tej decyzji jest spory zapas, który zniwelowałam supełkiem. Lubię supełki, bo dają możliwość kontroli kształtu sylwetki, jeśli akurat mamy na to ochotę. Pokazuje kilka centymetrów brzucha i zarazem dzieli optycznie moją figurę w najwęższym miejscu. Bardzo to lubię.
Morsko-szmaragdowy sweter – narzutka ze sznurka podkreśla luźny i powłóczysty styl całego stroju. Zasadniczo unikam takich fasonów jak ognia. Sylwetka plus size wygląda w nich jak w worku i szczerze odradzam. Potrafię, rzecz jasna, docenić wygodę takiego rozwiązania, ale miejmy to dobrze przemyślane. W tym przypadku, gdy podstawa jest dopasowana i blisko ciała, można sobie pozwolić na trochę szaleństwa
Czas na moje ulubione – dodatki
Torba ananas i pomarańczowe buty. To wokół nich wykiełkowała cała ta stylizacja. Torebka jest wariacka, przepiękna i kompletnie niepraktyczna. Zmieści się do niej telefon, karta kredytowa, szminka i MOŻE paczka chusteczek higienicznych. Typowa “kopertówka”. Oka od niej nie można oderwać!
Buty zaś… z butami się nie dogadamy. Marzyłam o pomarańczowych sandałkach na koturnie od zeszłego roku. I niestety, przyjdzie mi marzyć nadal. Osobliwe ustawienie pasków sprawia że moja szeroka stopa nie wchodzi do końca. Pierwszy jest równy długością, lub nawet krótszy niż kolejne i niestety nie wygląda to estetycznie. To jest jednak nic, bo buty są z materiału i pewnie by się ułożyły do stopy, ale niestety, zdarzyło mi się coś dziwnego. Po jednorazowym założeniu butów do zdjęć, koturna się… pomarszczyła? Wygląda to tak, jakby jej szkielet zrobiony był z miękkiego plastiku, który pod ciężarem mojej wagi się zagina. Podeszwa pięty jest wciśnięta w koturnę. Pierwszy raz w życiu spotykam się z czymś takim, a buty na koturnie noszę regularnie. Zaskoczyło mnie to kompletnie.
moda plus size: Przepraszam, czy to wybuchnie?
Wybrałam do tego biżuterię z kamieni w niemal nieobrobionej formie. Ten typ korali kojarzy mi się nieodłącznie z Fridą Kahlo i je autoportretami. Eklektyzm totalny. Mix kultur, inspiracji i kolorów.
Warto czerpać garściami z całego świata, bo są miejsca, w których duży rozmiar to nie wyrok na dożywotnią nudę, a moda plus size ma się świetnie. Nie bójmy się eksperymentować, niezależnie od tego czy mówimy o turbanie – olbrzymie czy o bluzce w arbuzy. Czasami okazuje się, że pozornie dziwne połączenia okazują się WŁAŚNIE TYM.
Wykorzystajcie to lato na radosne eksperymenty. Czekam na Wasze zdjęcia!
Spódnica – Bonprix
T-shirt – Bonprix
Narzutka – Bonprix
Buty – Bonprix
Torebka Ananas – Bonprix
Turban – elastyczny szal z Auchan, starożytny
Korale – starożytne
Fajne zestawienie barw ☺ Przyznaję, że czasem przyglądam się na kolorowo ubranych ludziom, ale zawsze patrzę z zachwytem ☺
Jak ktoś zacznie twierdzić, że nie ma u nas tradycji ubierania się we wszystkie kolory tęczy każ mu obejrzeć “Chłopów” – polskie stroje ludowe nabrały kolorów po zniesieniu pańszczyzny, będącej odmianą niewolnictwa.
Przyznam szczerze, że sama bym chętnie nosiła ludowe odniesienia, ale poza spaskudzonymi łowickimi kwiatkami mało ich widuję
O, to ja też, ludowe lubię, i nasze rodzime chusty i np. afrykańskie gele chociaż na codzień brak mi okazji, żeby się tak stroić. Ale pseudoludową spódnicę z M&S (http://asset1.marksandspencer.com/is/image/mands/SD_01_T59_4065_B4_X_EC_90?$PDP_MAXI_ZOOM_NEW$) sobie kupiłam, wisi na wieszaku w szafie i oczy cieszy.
Piękna!
Dorota, ale dlaczego tylko cieszy oczy :)?? Musisz w niej świetnie wyglądać i powinnaś swoim widokiem nacieszyć innych i nasze szare, teraz trochę deszczowe ulice :*.
Bo zazwyczaj poruszam się motocyklem, a to trochę się ze spódnicami kłóci :-), do pracy też nie za bardzo – ale w weekend pewnie ją wyciągnę 🙂
Koniecznie! Ja bym prosiła zdjęcie 😀
To Bonprix, ale z ubiegłego roku 🙁
Moi przyjaciele mają firmę produkującą haftowane paski do spodni, w ludowe wzory właśnie. Kilka lat pracowałam u nich sezonowo na targach i jarmarkach. Niesamowite jak czasem odmieniała się stylizacja klientki, która taki pasek założyła. Kolory, hafty, kwiaty- to wszystko ma moc! 🙂
Powiedziałabym, że moda plus size jest wręcz stworzona do braku nudy. Jaka jest najbardziej charakterystyczna cecha ubrania dla pluski? Jest DUŻE 🙂 A to znaczy, że można na nim niemało zmieścić. Duże wzory, wyraziste kolory, rzucające się w oczy dodatki. Dużą postać niełatwo przytłoczyć 🙂
Doskonale rozumiem Twój styl zakupowy, sama do tej pory mam podobny. Jeśli znajdę świetny ciuch, chętnie biorę więcej kolorów. Tak samo z butami, które jest mi bardzo trudno dopasować.
Stylówka świetnie zakomponowana. Morskie kolory skontrastowane z amarantem na głowie – uwielbiam to połączenie. Ananas <3 A z turbanami sama bym się chętnie zaprzyjaźniła, bo od czasu do czasu ścinam włosy na BARDZO krótko i jest mi zwyczajnie zimno 😉
Pingback: Ostatnie promienie koloru - kobaltowa sukienka od karko.pl | Galanta Lala