To też znasz. Na pewno.
Jesteśmy wychowywane w przekonaniu, że trzeba być najlepszą. Ze szkoły przynosić piątki, mieć zawsze czyste ubranko. Pisać koniecznie jak najładniej i najlepiej wyłącznie prawdy oświecone. Rośniemy, i choć spektrum się zmienia, paleta zostaje ta sama. Trzeba mieć najlepszego męża, najchudszy tyłek i idealnie czyste mieszkanie. O tym jak dalekie od tej wizji są realia niech zaświadczy fenomen Chujowej Pani Domu, mającej ponad pół miliona fanów. Do mojej wyobraźni to przemawia.
P#2 Przeklęty Perfekcjonizm
Spędziłaś na malowaniu paznokci pół godziny. Wyszło idealnie. Tak dobrze, że robisz zdjęcie. Jeszcze jedno, bo ten cień jakiś taki dziwny. Potem jeszcze jedno, tym razem nieostre. I jeszcze jedno. Kończysz z piętnastoma podobnymi ujęciami. Zakładasz buty i płaszcz, jedziesz do pracy. Mija trzecia godzina i nagle widzisz, że tam jest. Odprysk. Maleńki, ale Ty już wiesz że ON. TAM. JEST. Kapitulujesz i zaczynasz skubać. Zanim się zorientujesz, lakieru nie ma na całej płytce. A potem… potem trzeba wyrównać resztę. Wracasz do domu z pozadzieranymi paznokciami.
Nic nigdy nie jest dostatecznie dobre. Kreska na oczach idealnie równa. Przysiad idealnie głęboki. Włosy dostatecznie błyszczące. Nogi dostatecznie zgrabne, żeby je wyeksponować. Masz wprawę w porównywaniu, pinterest i konto na Instagramie, więc dobrze wiesz, jak powinno wyglądać twoje życie. W słodkich kolorach i idealnych kadrach. Przepuszczone przez filtr. Tymczasem rzeczywistość swoje. Nie masz czasu, żeby codziennie rano pomiędzy kawą a myciem zębów, prostować włosy. Nie wiem jak to jest u Ciebie, ale moje śniadanie rzadko bywa fotogeniczne. O łazience nie wspomnę.
Mało brakowało, a nigdy nie odpaliłabym bloga. Pomysł dojrzewał we mnie od dłuższego czasu, ale im więcej blogów oglądałam, im więcej czytałam, im głębiej wpuszczałam się w technikalia, tym bardziej byłam nieprzygotowana. I przerażona. Byłam przekonana, że potrzebuję planu. Najlepiej od razu na rok. Na pięć lat! Pięknych zdjęć, głębokich przemyśleń ułożonych w okrąglutkie zdanka. Kosztownego motywu, mediaplanu, pięknego notatnika i nowego komputera. Reczy, bez których absolutnie nie można zacząć pisać. No po prostu się nie da. Całymi tygodniami powtarzałam sobie: „Zacznę, gdy tylko…”. Brzmi znajomo, co nie?
Perfekcjonizm jest przereklamowany
Białe rękawiczki i odprasowany dresik sprawdzą się może w rzeczywistości Perfekcyjnej Pani Domu, ale żadna kobieta żyjąca z prawdziwym świecie nie będzie z nich miała użytku. Ja, na ten przykład, mam tę przypadłość, że nie potrafię wyjść w białym ubraniu choćby za próg. Najczęściej upaprzę je już zakładając. Kiedyś mnie to martwiło.
Dzisiaj sporo siły wkładam w pilnowanie się, żeby szukać nie perfekcji, a okazji do rozwoju. Zaufałam walce, którą toczę z materią. Uczę się doceniać drogę, nie cel, do którego ona prowadzi i który dosyć często okazuje się nie dorastać do oczekiwań. Patrzę na to, co mnie otacza i dotyka jak na cykl. Raz na wozie, raz w nawozie. Głupio? Może i głupio, ale wyobraź sobie, że świat byłby perfekcyjny.
Takie amerykańskie przedmieście do imentu. Piękne panie i piękni panowie, mieszkający w pięknych, pomalowanych w pastelowe kolory domkach dla lalek. Każdy dzień idealny. Żadnych wpadek, wtop i porażek. Uśmiechy i lemoniada.
Zestaw ratunkowy P#2
- Pamiętaj, że jesteś człowiekiem. Zaskakujące, prawda? Wdech, wydech i zaakceptuj to. Może w rządowych laboratoriach powstają już alternatywne rozwiązania, ale dla zwykłych zjadaczy chleba jak Ty czy ja, ta perspektywa najprawdopodobniej pozostanie niezmieniona przez najbliższe kilkadziesiąt lat. Jesteś człowiekiem i otaczają Cię, czasami wbrew pozorom, ludzie. Wybaczaj trochę więcej, zwłaszcza sobie. Zapewniam, że nikt nie ma wobec Ciebie oczekiwań wyższych, niż twoje własne. Naucz się oddzielać ziarno od plew i wyłapywać chwile, w których zamiast na rozwoju, zaczynasz się skupiać na pogoni za perfekcją. Zrobiłaś coś dobrze? Udało się? Poklep się, na litość, po ramieniu. Dałaś radę!
- Weryfikuj. Pamiętasz to o ludziach? Ewolucyjnie nie dorastamy do gatunkowej koncepcji ideału. Życie to nie Instagram; seria perfekcyjnie poskładanych kadrów ze świeżymi kwiatami w tle. Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie w domu, jeśli już pojawią się jakieś kwiaty, to i tak lądują w szklance na regale, poza kocim zasięgiem. Nie ma sensu się biczować, że twój codzienny makijaż nie wygląda jak dzieło Pat McGrath i że nie masz w domu wypasionej pachnącej świeczki. Wunderbaum w samochodzie też jest spoko. Poważnie.
- Zadbaj o swoje otoczenie – zrób sobie wielkie wietrzenie. Wszystkie mamy tę koleżankę, przebywanie z którą nas kompletnie dołuje. Zawsze odprasowaną i pachnącą, spotykamy ją, kiedy po całym dniu w robocie wracamy do domu z rękami, które od siat z zakupami wyciągnęły się do kolan. Po co inwestować energię w znajomość z ludźmi, którzy krytykują i oceniają zamiast wzmacniać. Gdybyśmy my, baby, zamiast podkładać sobie haki, zawzięły się i skupiły na jednym celu, świat mógłby dziś wyglądać zupełnie inaczej. Solidarność jajników powinna być dla nas źródłem siły, nie kpin.
- Ciesz się przegranymi. Przegięłam, co? Patrzysz pewnie teraz na te literki i zastanawiasz się, jak to możliwe, że spadłam z krzesła na głowę i nadal piszę. Ha. To jest punkt, z którym mam ogromny problem. Nie cierpię popełniać błędów. Mylić się. Nie mieć racji. PRZECIEŻ JA MAM ZAWSZE RACJĘ. Przyznanie się do porażki boli, złoszczę się. Ale skoro nie da się tego uniknąć, to trzeba się z tego chociaż czegoś nauczyć. Wszyscy teraz trąbią o tym, że warto potknięciami płacić za cenne życiowe lekcje. Pokora w tej kwestii to mój osobisty graal. Kiedyś go zdobędę.
Wyjaśnijmy coś sobie
Żebyśmy się zrozumiały – ja nie namawiam do porzucenia starań i płynięcia z prądem z tłustym włosem i w poplamionym dresie. Absolutnie nie, choć każdej z nas zdarzają się takie dni, że nie może przestać głaskać tej nogi, bo taka puchata. Niemniej – a masz pewnie podobnie – lubię wyglądać ładnie. Nie chcę, żebyś odebrała mój post jako przyganę dla wszelkich starań. Wręcz przeciwnie, wierzę w ciągły rozwój i własnoręczne wypychanie osobistego wielkiego tyłka poza strefę komfortu.
Po prostu… perfekcja jest piękna w architekturze. W życiu codziennym potrafi się zakraść w każdy jego aspekt i go mistrzowsko sparaliżować. Zapętlamy się w pogoni za wymyślonym ideałem, do którego nigdy nie będziemy pasować. Nie, dopóki nie przebudujemy go, by był bardziej zbieżny ze światem.
Czasami, gdy nikt nie widzi, czeszę włosy widelcem, bo akurat nie ma pod ręką szczotki. W nosie to mam. I Tobie życzę tego samego.
[aesop_video width=”content” align=”center” src=”youtube” id=”4tzs1gncsHM” caption=”#czeszęwidelcem” disable_for_mobile=”on” loop=”on” autoplay=”on” controls=”on” viewstart=”on” viewend=”on”][sgmb id=”1″]
Woow! Czuję się zmotywowana 😉 Perfekcjonizm to chyba problem wszystkich. Często życie innych oglądane przez pryzmat mediów społecznościowych wygląda zupełnie inaczej w tzw. realu… P.S. bardzo chciałabym zobaczyć jak się czeszesz widelcem
Niestety, łatwo się daję nabić w butelkę tym internetowym kreacjom ?
W punkt. Jeszcze bym dodała, że wiele z tego chorego perfekcjonizmu wynosimy nie z instagrama ni social mediów, ale pierwotnie, z domu. Nie ma co wariować, dziewczyny. Trzeba ochłonąć i nabrać dystansu.
Nie mogę się nie zgodzić, odbieramy regularny kurs “wychowanie w perfekcjoniźmie”. Trochę mnie przeraża, że czasem łapię się na tym, że z moich ust wylewają się te same frazy. To jest tak głęboko, że trudno się tego pozbyć.
Bardzo się z tym zgadzam ale jak już to widzę to znak, że po pierwsze dostrzegłam, a po drugie mogę się zatrzymać i starać zmieniać.
Tak na pozytywnie to kocham Cię, pisz wiele mi w życie wnosisz.
Ech, ten cały perfekcjonizm wiele razy zmusił mnie do porzucenia planów naprawczych siebie samej. Zaczynałam coś z myślą, że będzie doskonale udane, że „od jutra będę trenować, dbać o siebie, uczyć się języka, gotować” i co? I wystarczyło, że któraś z tych czynności wyszła nie tak perfekcyjnie jak zakładałam, albo nie wyszła wcale i oczywiście zgodnie z zasadą „wszystko albo nic” porzucałam plan i wszelkie starania. Bo przecież jak nie udało mi się wstać rano i poćwiczyć, to plan się posypał, a jak na obiad zjadłam coś zbyt tuczącego, bo przecież miałam ugotować sama, ale ktoś już ugotował, to mogę żreć jak świnia już do końca dnia. Przecież i tak wszystko stracone.