Dzień Kobiet, to jest takie święto, które z roku n rok staje się dla mnie ważniejsze. Kiedyś deklarowałam, że wolę się kolegować z facetami oraz robiłam sobie podśmiechujki z obligatoryjnych goździka z parą rajstop. Jeszcze wcześniej, przez bardzo wiele lat, kojarzyło mi się z czekoladą od taty.
Mam trochę takie wrażenie, jakbym obudziła się w kobiecej świadomości tak mniej więcej ze dwa lata temu. Może potrzebowałam trochę dojrzeć do tego, co w naszej kulturze miękkie i nazywane słabszym. Nadal miewam odruchy, że nikt mi nie będzie mówił oraz potrafię na targach szarpnąć z drugą babą (!) wyładowany towarem stojak, żeby postawić stoisko, którego nie potrafili potrafiło ogarnąć dwóch Rumcajsów. Chwalę to sobie, ale zdecydowanie – potrzebowałam czasu, żeby zrozumieć, że kobiecość i siła nie wykluczają się wzajemnie.
A dzisiaj, zamiast kwiatka, chciałabym się z Wami podzielić dwudziestoma lekcjami życiowej mądrości, które przez ostatnie 33 lata odbierałam od otaczających mnie kobiet.
#1 Siostry
Mam dwie, obie młodsze i co się nad nimi wynaznęcałam w życiu to moje, i wybacz mi panie bobrze, że miałam z tego wielką uciechę. Kto ma młodsze rodzeństwo i jest bez winy… wiecie same co dalej. Moje siostry nauczyły mnie tego, że nie każde nieporozumienie, nie każda różnica zdań to atomowa apokalipsa i koniec świata. Że się można różnić i można się ze sobą nie zgadzać nawet w kwestiach fundamentalnych, a mimo to kochać się, szanować i mieć pewność, że można na siebie liczyć.
#2 Mój ATSowy tribe
Bezustannie uczy mnie gry zespołowej i cierpliwości. O tak! Cierpliwości przede wszystkimi i to wcale nie tylko do innych ludzi, ale także do siebie. Mam duża trudność z odpuszczaniem sobie i posłuchanie swojego ciała raz na jakiś czas bardzo dobrze mi robi. Spotkałam na swojej tanecznej ścieżce dużo mądrych kobiet. Myślę sobie, że to dosyć rzadkie zjawisko, żeby dorosły człowiek wpadł w takie relacje. Jeśli zastanawiacie się nad tym czy warto spróbować iść potańczyć, to ja Was zapewniam, że warto.
#3 Mama
Mama nauczyła mnie wielu ważnych rzeczy, ale teraz chciałabym napisać tylko o dwóch, które jako osoba z zaskoczenia wychowująca dziecko doceniam najszczególniej. Te lekcje to ta, że dawanie ludziom wolności wyboru oraz ta, że wybaczanie im, że nie są dokładnie tacy, jak byśmy sobie tego życzyły jest bardzo piękne i bardzo ważne. I wiem już z autopsji – BARDZO trudne.
#4 Dziewczyny na Plus
Nauczyły mnie, że konkurencja może być sportową odmianą dziewczyńskiego koleżeństwa i że można sobie pomagać nawet, jeśli na jakimś odcinku staje się ze sobą do wyścigu.
#5 J.
Uczy mnie, że nie musisz się z kimś widywać codziennie, żeby czuć emocjonalną bliskość i nazywać tę osobę swoim przyjacielem. Ba, można nie gadać z kimś dwa miesiące – nasza relacja utkana jest na kanwie z nieodebranych telefonów – a potem spotkać się i rozmawiać o wszystkim jakby nigdy nic. Albo zawinąć się obok w kokon z koca i spędzić tak cały weekend z przerwami na siku i jedzenie.
#6 I.
To lekcja komunikacji; nazywania na głos tego, co nas boli. Jest pierwszą osobą, wobec której uwolniłam się od stereotypu fajnego, zdystansowanego do siebie grubaska. Mówienie ludziom wprost, że sposób w jaki się do Was odnoszą Wam się nie podoba nie jest niczym złym.
#7 Shonda
Nie tylko nauczyła mnie co to jest tamponada serca, zator opłucnej czy L-VAD, ale udowodniła, że nawet jeśli jesteś kobietą (w dodatku czarnoskórą!) i tak masz szansę.
#8 Gena
Zupełnym przypadkiem i kompletnie niechcący (bo zamiary były zgoła inne), nauczyła mnie, że na dłuższą metę są w życiu rzeczy ważniejsze, niż cudze opinie na mój temat. Oraz że tak naprawdę to, że nie schudłam tych 20 kilogramów brakujących mi do kariery aktorskiej nie sprawiło wcale, że moje życie legło w gruzach. Au contraire.
#9 Malwina
To moja lekcja, że nie ma straconych przypadków i że nawet z takich wyrzutków jak my, mogą wyrosnąć tzw. Ludzie. To mój prywatny dowód na to, że odwaga połączona z ciężką pracą dają wymierne efekty w postaci wskoczenia na życiową falę.
#10 Magda
Pokazała mi jak spojrzeć na siebie obiektywnie i że czasami zwykła matematyka wystarczy, żeby spojrzeć na siebie i swoje największe kompleksy z zupełnie nowej perspektywy. To ona mi udowodniła, że wcale nie przemierzam życia na krótkich i krzywych kaczych nóżkach. Naprawdę tak sądziłam.
#11 Lena
Nauczyła mnie, że w sumie można powiedzieć, a dokładniej to pokazać w telewizji wszystko. Oraz – co najważniejsze – że zanim się to zrobi, czasami warto dobrze się zastanowić, zanim się otworzy buzię. Obrona Murray’a Millera w świetle oskarżeń o molestowanie sprawiła, że nie tylko ja, ale i wiele innych par oczu, zobaczyło ją nagle w zupełnie innym świetle. Głupi drobiazg, emocjonalna reakcja kosztowały ją wiele wiarygodności.
#12 K.
Pokazała mi, że nie wszystko przyjaźń co się świeci. Że są ludzie, dla których duma i gniew są ważniejsze niż kilka spędzonych wspólnie lat i nie zawsze mamy na to wpływ – czasami po prostu trzeba pójść przed siebie osobno, choć kilka chwil temu wydawało się to nieprawdopodobne.
#13 Renee
Odpowiada za moje krzepnięcie i radykalizację w ciałopozytywności. Uczy mnie radykalnej miłości do siebie z każdą stroną swojej książki. Jeszcze będziemy o niej rozmawiać.
#14 Anna
Nauczyła mnie tego, że żeby być wizjonerem i żeby to wszystko, co robię miało jakiś większy sens, trzeba pójść ten kawałek dalej. Włożyć ten dodatkowy wysiłek, podskoczyć wyżej własnego tyłka. Nauczyła mnie też – znów niechcący – że perfekcjonizm nie jest drogą, którą chciałabym podążać. Co za wolność, uf.
#15 P.
Największy zawód, jeśli chodzi o znanych mi ludzi i zarazem niezwykle gorzka lekcja o tym, jak naprawdę mało wiemy i słabo znamy ludzi w naszym otoczeniu. I jak bardzo możemy się przejechać, jeśli postawimy na oznaczoną czerwonymi flagami kartę.
#16 A.
Nauczyła mnie wiary w drogę i w to, że zaiste, najbledszego pojęcia nie mamy o tym co za rogiem. Że z wypełnionych czipsowymi okruszkami dołków w poplamionym colą materacu czasami wyskakuje się w wielki świat prosto w nową, nieoczekiwaną rolę życiową.
#17 Bridget
Bridget zna każda polska kobieta po 30-tce, nie ma bata. Bridget nauczyła mnie tego, że nie chce być taka jak “wszystkie”. Że nie chcę się przed randką zastanawiać czy włożyć na tyłek koronki czy może majtki modelujące, bo przecież jedna bezbronna fałdka dyskwalifikuje mnie w każdej randkowej kategorii.
#18 Babcia
Nauczyła mnie, że nigdy nie jest za późno, żeby się zakochać i że sercu trzeba dawać szansę, nawet jeśli przez lata dostawało ciężkie lanie. Byłam gościem na trzecim, ostatnim ślubie babci. Jeśli to nie daje nadziei, to nie wiem co jest w stanie.
#19 Marianna
Poznana przelotnie i przypadkiem nauczyła mnie, że każdy start to dobry start. Poznana na wsi przy stajennym piwku powiedziała mi, że trochę maluje. Potem okazało się, że to “trochę” obejmuje pokazy takich marek modowych, których nazwy nie potrafię nawet poprawnie wymówić. Śledzę ją z dala i spijam inspirację.
#20 Mama Borejko
To ona mnie nauczyła, że z zasady fake it until you make it można zrobić sposób na życie i że naprawdę to, jakimi się wydajemy możemy dowolnie modelować. Moja introwertyczna żyłka od zawsze nosi owczą skórkę przebojowości i da się z tym żyć. Ba, żyje się całkiem nieźle!
Siadałam do tego z myślą, że napiszę o pięciu, no, może góra dziesięciu naukach, które odebrałam od kobiet, ale im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym bardziej okazywało się że nie potrafię przestać ich wypisywać. No bo jak ocenić, która jest ważniejsza? Skoro je pamiętam, to znak, że trafiały i na podatny grunt, i w odpowiedni czas. Jak sobie tak pomyślę to piękne, że tak się od siebie w życiu odbijamy i uczymy jedna od drugiej. Kobiety są super, babska sztama to jest siła nie do podważenia.
A zatem na ten Dzień Kobiet życzę Wam i sobie, żebyśmy tej siły miały coraz więcej. Żebyśmy nauczyły się trzymać ze sobą w kwestiach najważniejszych, żeby nam się dobrze żyło w świecie, który SAME sobie urządzimy i żebyśmy nie musiały się martwić o to, że sto lat prawa wyborczego dla kobiet to wciąż za mało, żeby mieć głos.
______________________________________
Photo by Alice Donovan Rouse on Unsplash