Zanim z pełnym rozmachem damy nura w 2018, chciałabym opowiedzieć Wam odrobinę o pomyśle, na który wpadłam całkiem niedawno. To znaczy… po pierwsze – nie ja to wymyśliłam. Po drugie – o istnieniu podobnych projektów body positive wiem od dłuższego czasu. Po trzecie – halleluja, olśniło mnie, że możemy zrobić to samo dokładnie o 20:13 w Sylwestra, kiedy w szortach w muchomorki i fioletowym t-shircie wysiadywałam w domu swoją drugą w życiu anginę.
Co to jest 365 dni selfie?
Projekt 365 dni selfie polega – jak się łatwo domyślić – na robieniu sobie każdego dnia jednego zdjęcia. Nie chodzi o to, żeby zdjęcie było idealne. Nie, nie trzeba robić sobie za każdym razem świeżego makijażu, ani zakładać butów na szpilce. Chodzi raczej o dokumentację siebie w ciągu roku. W maratonie przez górki i dołki. Wtedy, kiedy jest pięknie, i wtedy, kiedy niekoniecznie.
W 365 selfie do samoakceptacji
Sednem tego projektu jest oswojenie się ze sobą. Regularnie dostaję od Was w wiadomość pytania jak to zrobiłam. Jak się w ogóle zabrać za to, żeby polubić siebie? Z którego końca zacząć? Jak to się stało, że mam taki “dystans”?
To są pytania, na które – musicie mi wybaczyć – nie umiem odpowiedzieć z marszu. Piszę o tym roku bloga i jeszcze nie wyczerpałam tematu. Nie jestem w stanie każdej osobie doradzić co powinna zrobić, żeby poczuć się lepiej sama ze sobą. Mogę mówić tylko o tym, co działa w moim; dzielić się trickami i podpowiadać co BYĆ MOŻE się sprawdzi. Jesteśmy bardzo różne i to, co działa u mnie, nie musi działać u Was. I znów – publikowanie mniej lub bardziej rozebranych zdjęć w internecie NIE JEST NIEZBĘDNE. I, co najważniejsze, wrzucanie do internetu takich zdjęć wcale nie jest wyznacznikiem ciałopozytywności i samoakceptacji.
Body positive w praktyce
Do akceptacji swojej fizyczności doszłam między innymi poprzez robienie i oglądanie swoich zdjęć. Przyglądanie się i tym dobrym, i tym złym oraz uporczywe powtarzanie sobie: to właśnie ja. Ten brzuch, te uda, ta sylwetka to ja. Tu i teraz.
Wierzę, że regularne robienie sobie zdjęć to sposób na spojrzenie w oczy samej sobie. Taka konfrontacja, z której może wyniknąć sporo dobra. Już na przestrzeni kilku tygodni zarejestrujecie, że prawdą jest stwierdzenie, że każdemu można zrobić zarówno dobre, jak i złe zdjęcie. Że sposób zrobienia zdjęcia ma znaczenie. To naprawdę może zmienić sposób, w jaki myślisz o sobie. U mnie zmieniło.
Właśnie dlatego chciałam Was zaprosić do zabawy w codzienne selfiaki. Co Wy na to? Jeśli macie ochotę przeprowadzić na sobie taki eksperyment z dziedziny body positive (a warto taką ochotę mieć, gdyż wystarczy sobie przekalkulować, że zwyczajnie nie ma w tej zabawie nic do stracenia), albo – niech tam! – macie ochotę upublicznić swoje zdjęcia to zapraszam! Będzie mi dodatkowo miło, jeśli użyjecie przy tym hasztagów #365dniselfie oraz #lubiesiebienaokraglo. Będę od czasu do czasu zaglądać w te hasztagi – mam kilka interesujących pomysłów na naszą wspólną puentę dla tej zabawy.
O ile, rzecz jasna, zdecydujecie się dołączyć!
Szczęśliwego Nowego Roku Kochana!
Szczęśliwego Nowego Roku!
By w tak w 100 % zaakceptować swoje ciało to trzeba mieć dobrze poukładane w głowie, bo jak tam jest źle to żadna terapia nie pomoże. A tak poza tym, to jestem tu pierwszy raz, ale nie ostatni.