Są w życiu gorsze rzeczy niż bycie grubym
Dzisiaj będzie ciężko. Będzie o tym, że buntuję się przeciwko temu, że uważamy bycie grubym za wadę, a przybranie na wadze jest dla wielu ludzi tragedią. Ja rozumiem, że często postrzegamy kontrolę nad swoją masą ciała jako jedyny kontrolowalny aspekt swojego życia i że jeśli coś w tej materii idzie wbrew naszej woli, uważamy to za osobistą porażkę. Ale serio, chciałabym Wam wytłumaczyć, dlaczego to jest bzdura. Bez truizmów w stylu urodzić się bez nóg czy ciężko zachorować.
1. Można stracić wszystko w kilka nieszczęśliwych zdarzeń
Jak to przepięknie napisała na fejsbuku Maria od Piesków. Wydaje nam się – no, mnie przynajmniej – że to, co mamy jest pewne. Zaklepane na zawsze i na amen. Myślę sobie o przyszłości, planuję, wymyślam, że to zrobię tak, a tamto inaczej, podczas gdy prawda jest taka, że od znalezienia się na ulicy, kompletnie bez wyjścia, dzieli mnie tylko tych kilka wspomnianych pechowych zwrotów akcji. Utrata zdolności do pracy, choroba, palec smutnego pana w smutnym garniturku wciskający czerwony guzik, palec borzy. Puf! I już. Taka perspektywa bardzo mnie przeraża, ale sprawia też, że jestem mniej bucem, a bardziej wdzięczna za to, co mam. Za gruby brzuch też.
2. Można nie myśleć samodzielnie
Z, nie będę ukrywać, coraz większym przestrachem rozglądam się wokół i widzę, jak ludziom przestają pracować głowy. Telewizja kłamie, prasa kłamie, radio kłamie, tylko Cyganka… No tak, a Cyganka siedzi w obozie dla uchodźców. Są takie dni, że zastanawiam się, czy w XXI wieku mogę dowierzać swoim zmysłom, bo ludzie wygadują takie głupoty, że od ich słuchania uszy zakleja mi miód. Samodzielne myślenie jest dla mnie wartością nadrzędną. Tym wyżej cenioną, im więcej wokół owiec powtarzających cudze oficjalne stanowiska i komentarze. I nie mam tu na myśli konkretnej strony barykady, bo smutkiem napawa mnie cały dyskurs pomiędzy prawem, a lewem. Naprawdę, gorzej jest nie umieć samemu przeanalizować sytuacji i wyartykułować własnego zdania, niż przytyć pięć kilo.
3. Można być pozbawionym empatii, zacietrzewionym bucem i nie pomagać
Czasami mam wrażenie, że świat jest coraz źlejszy i źlejszy. Można by pomyśleć, że gdzieś na dnie Rowu Mariańskiego ktoś wyciągnął korek i otchłań zasysa z ludzi dobro, empatię i ludzkie odruchy. Kiedy czytam o białych ludziach bijących ludzi innego koloru; mężczyznach, którzy publicznie opowiadają o tym, że łapią obce kobiety za cipki, bo mają taką chęć; rządach odmawiających przyjęcia garstki osieroconych przez wojnę dzieci, to myślę sobie, że brak empatii jest najgorszą wadą na świecie. Można mieć zeza, 50 kilo nadwagi, jednocześnie seplenić, i nadal ma się O WIELE mniej powodów do wstydu, niż pozbawiona empatii baraniogłowa jednostka.
4. Można być śmierdzącym szowinistą
W każdym słownikowym zakresie: za sjp: 1. osoba przyznająca uprzywilejowaną pozycję własnej płci, rasie lub grupie; 2. skrajny nacjonalista o bezkrytycznym stosunku do własnego narodu odnoszący się z pogardą i nienawiścią do innych narodów. Można uważać się za pępek świata i Salomona (nie wiedząc przy tym kim on był) i to jest gorsze, niż moje, czy twoje, nie robiące nikomu krzywdy, schaby wylewające się znad paska dżinsów. Co najwyżej jakiś świetnie, zapewne, ubrany i super cyniczny student kulturoznawstwa wrzuci do internetu ich zdjęcie, że heheszki, jakież to śmieszne, że ludzie są grubi, hihi. Można wjechać w trzydziestu pięciu chłopa i roznieść na butach klubokawiarnię w Warszawie, rozetrzeć w pył dorobek czyjegoś życia. Można też, mówiąc prościej, uważać się za najzajebistszego w całej wsi i autorytarnie pokazywać palcem co mają robić i myśleć inni. Robić za wioskowego herolda, który pozjadał wszystkie rozumy. I to nadal jest gorsze, niż nadwaga. O wiele, wiele gorsze.
5. Można mieć głowę z kamienia
Być takim człowiekiem, który choćby nie wiem jak mocno się mylił i jakie głupoty wygadywał, nie przyjmie do zakutego łba żadnego argumentu. Znam takich ludzi. Głównie z nadania, bo z wyboru się z takimi nie zadaję. Na początku mnie wkurzają, potem staram się ich wyprzeć, ale jeśli z jakiegoś powodu nie mogę tego zrobić, z czasem zaczynam się nad nimi litować. Wiecie, obserwowanie jak ktoś brnie w gówno i puszcza mimo uszu zdroworozsądkowe argumenty jest tyleż śmieszne, co irytujące. Zwłaszcza, jeśli w jakiś sposób mnie to dotyczy. Wolę być gruba, niż być durniem. Po prostu.
6. Można kupować zwierzęta i je porzucać
Gorzej niż być grubym, jest być skurwysynem kupującym dla Dżesiki i Brajanka po słodkim szczeniaczku na święta. Potem okazuje się, że Dżesika ma pieska w dupie bo woli tablet, Brajanek dostał uczulenia, a puszysta kuleczka sika gdzie popadnie, gryzie wszystko co znajdzie i, o zgrozo, rośnie. A tu styczeń jak z bicza strzelił, luty to w ogóle, Wielkanoc, komunia i pojechałoby się na wakacje olekskjuzmi do Tunezji. A z nie taką już małą kuleczką nie ma co zrobić. Bach, psa w bagażnik, wysiadka w locie, albo co gorsza przywiązać do drzewa w jakiejś głuszy, tak daleko, jak tylko dało się do lasu wjechać beemką. Zawrotka i do domu. Dzieci popłaczą z tydzień i zapomną. Można się w Tunezji wygodnie prażyć na leżaczku, sącząc rozwodnioną łisky z colą bez wyrzutów sumienia.
7. Można polować na nosorożce
Albo można być takim szczególnym rodzajem kutasa, który ze sztucerem przemierza pampę, tajgę czy inną sawannę w poszukiwaniu szczególnie rzadkiego gatunku zwierzęcia, po to, by je odstrzelić, poporcjować i sprzedać za krocie. Nie zrozummy się źle – jem mięso, wiem skąd pochodzi i liczę się z tym, że żebym mogła zjeść świnkę to trzeba jej dać w przemiły i wcale inteligentny łebek czymś ciężkim. Nie akceptuje natomiast faktu, że ktoś zabija zagrożony wyginięciem gatunek tylko po to, żeby zjeść lewe ucho tygrysa czy sprzedać róg nosorożca na magiczne konkokcje.
A pomyślcie, że to jest tylko malusieńka garstka tego, jaki może być człowiek. I nikt mi nie wmówi, że bycie grubym to najgorsza rzecz na świecie. Że nie ma większego dramatu, niż przybrać dwadzieścia kilo, bo ważąc dwa razy więcej niż powinnam, nadal jestem lepszym człowiekiem, niż banda bezrefleksyjnych baranów, o których tu piszę. I wiesz co? Niespodzianka. Ty prawdopodobnie też jesteś od nich lepsza.
Rozsierdza mnie fakt, że trzeba o tym mówić, bo ludzie nie uznają swojej wartości za oczywistą oczywistość i że w tylu miejscach czytam/widzę/wchłaniam hasła w stylu “albo jeszcze gorzej, przytyję”. Bez kitu, kiedy w naszym społeczeństwie poupadaliśmy na głowy tak mocno, że imperatyw bycia chudym stał się ważniejszy od bycia dobrym człowiekiem.
Naprawdę, są w życiu gorsze rzeczy, niż bycie grubym.
dobre i prawdziwe
Boziu! Na świecie jest tak mało treści i podejścia, które tu pokazujesz. Naprawdę doceniam! PS. Nie zmieniaj języka wpisów! To Twój znak, który odróżnia Cię od pozostałych! 😉
Szalenie mi miło! Warto rozmawiać o ważnych rzeczach 😊
Właśnie. A przede wszystkim można być niegrzecznym dla innych czy to szczupłych czy grubych ;/
Albo po prostu być zwyczajnym dupkiem 👿
Super tekst 🙂 O ile bycie grubym u danej osoby nie powoduje problemów ze zdrowiem, to faktycznie warto na to patrzeć właśnie z takiej perspektywy, że są gorsze rzeczy na świecie i że to nie jest koniec świata 🙂
Jest jeszcze coś gorszego niż bycie grubym – bycie chudym 😀
E tam, bycie chudym też jest spoko, nadal uważam, że najgorzej jest być bucem 😉
No tak, niby wiadomo, niby po co to pisac, masz rację. Niektorzy podchodza do dodatkowych kilogramów jak do…najwiekszego nieszczescia zycia
Dobrze sobie czasami sobie nareperować perspektywę
Dziękuję Ci za Twój wpis, mimo kilku skrajnych porównań. Zawsze jest tak, że jeśli jesteśmy grubi, to widzimy wady w sobie i przesłaniamy tym o wiele gorsze wady innych, dajemy się stłamsić i nieraz poniżyć (nawet w bardzo inteligentny i zakamuflowany) sposób.
Teraz spojrzę na tych ludzi trochę inaczej, albo nie – najpierw spojrzę na nich, zamiast na siebie 🙂
Dokładnie tak, oglądanie świata nie powinno się kończyć na własnym tyłku 😆
Można jeszcze bardzo pobieżnie i pochopnie oceniać kogoś na podstawie tego, czy jest gruby, czy chudy – jakby świadczyło to o jego wartości i innych zaletach. To też jest gorsze, zdecydowanie.
Amen! Tego się przecież uczy dzieci, tylko gdzieś po drodze zapominamy, że to ważne
Soczyście, dosadnie, ze swadą i przede wszystkim prawdziwie. Brawo!
Hej Ula, czytam Cię od jakiegoś czasu i podziwiam za charyzmę, poczucie humoru i lekkość pióra.
Czasem Hrabi, czasem Monthy, a dziś Halama 😉
Pozdrawiam serdecznie,
dziś przeczytałam Twój katalog typów. Smutne, że są w rządzie, tv, radio – wszędzie. bez pointy. pozdr, Jolka