Skip to content
site-logo

Urszula Chowaniec o ciałopozytywności

  • Strona główna
    • Polityka prywatności
  • BLOG
    • ABECADŁO PLUS SIZE
    • GRUBE RANDKI
    • fattitude
    • fatshion
    • fatventure
    • fat&fit
    • fatbulous
    • fatfacts
  • Kim jestem i o co tu chodzi?
  • WSPÓŁPRACA
  • NAPISZ DO MNIE!
  • Strona główna
    • Polityka prywatności
  • BLOG
    • ABECADŁO PLUS SIZE
    • GRUBE RANDKI
    • fattitude
    • fatshion
    • fatventure
    • fat&fit
    • fatbulous
    • fatfacts
  • Kim jestem i o co tu chodzi?
  • WSPÓŁPRACA
  • NAPISZ DO MNIE!
fatshion

Alibaba i 40 detalistów

Wiecie co jest jednym z najczęściej powtarzanych argumentów stojących za brakiem podaży rajsko kolorowych ubrań plus size? NA TO NIE BĘDZIE KLIENTKI. Żywo mnie to interesuje, bo w końcu jestem kobietą plus size, a do tego mam wyraźne zamiłowanie do rajskoptakowości, wzorów, kolorów i szeroko pojętej ekstazy tekstylnej. No i – co najważniejsze – głęboko wierzę, że dziewczyny plus size też mogą mieć dobry gust. 

Od jakiegoś czasu daję upust swojemu zacięciu antropologicznemu i obserwuję co tak właściwie kupują te mityczne klientki plus size, które nie bywają w sklepach stacjonarnych. To znaczy jasne, sama jestem taką klientką, ale wiadomo, że próba jednoosobowa to żaden dowód. 

Sekretne życie klientek plus size

Oglądam temat z bliska, uczestnicząc w życiu facebookowych grup zrzeszających w/w klientki, czyli nas. Zaznaczę, bo to ważne, że nie śledzę grup tropiących oferty tzw. cebulackie, bo uważam, że dla ludzi żerujących na pomyłkach sprzedawców jest w piekle przygotowany całkiem osobny krąg. I to z antresolą. 

Przyglądam się tym grupom, bo bardzo ciekawi mnie, w którą stronę dryfują zakupowe zwyczaje kobiet plus size, w Polsce zbiorowo odżegnywanych od gustu, jeśli wyłączyć ograniczenia budżetowe i ofertowe. Mamy przecież takie realia, że niektóre z nas zwyczajnie nie mają budżetów na zakupy nierynkowe, chociaż jako samozwańcza Królowa Okazji zapewniam z ręką na sercu, że można świetne jakościowo produkty upolować w przystępnych cenach. 

Wrócę do grup – 

Bo wiecie co? Niespodzianka – w zakupach, które tam widzę króluje KOLOR. I wzory! Oprócz sukienek w palmy, które tego lata nosiła co piąta dziewczyna plus size, mamy w menu crop topy (!), kimona, kombinezony, spodnie z wysokim stanem, kuloty i całą masę innych fasonów, których w ofercie rodzimych marek nie sposób uświadczyć. Przypadek? 

Czego na półkach nie widać

Palec do góry, kto się orientuje w cenach bielizny w największym internetowym hipermarkecie Chin. A teraz drugie pytanie – kto wie, jakie biustonosze po 3 dolary kupują tam dziewczyny? – zapytałam branżę bieliźniana, do której kierowane jest czasopismo. 

Tak, tak, Wasze myśli zmierzają w dobrym kierunku, jeśli wizualizujecie beżowy koszmarek, ale to nie wszystko! 

O kimonach i peniuarach już wspominałam. Na grupach widuję też satynowe koszulki i piżamy uszyte z odpowiednio dużej ilości materiału. Co z, tego, że beznadziejnej jakości, skoro chociaż do pierwszego prania można ją zakładać i nie wyglądać jak opięta celofanem parówka tuż po ugotowaniu. Takie rzeczy u nas występują z rzadka, a przecież fantazje o atłasowych kimonach noszonych dla przyjemności, uwodzą nas tak samo, jak całą resztę bieliznolubnej populacji.

Jak się można nauczyć jakości?

Ja wiem, my w kółko o tym, że klientki (to o nas!) chciałyby Sachi w beżu – to taki żarcik przywieziony z wyjątkowego spotkania z Liesl Goodman, szefową projektantów plus sajzowej marki Elomi, którą dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora miałam przyjemność poznać.

Odpowiedzialna konsumpcja leży mi na sercu. Jestem anarchistką, feministką i „ekoterrorystką”, co w praktyce oznacza, że moje zakupy rozważam także pod kątem śladu węglowego, zrównoważonej produkcji oraz żywotności towaru. Czy chciałabym, żeby więcej osób tak myślało? Oczywiście, że tak. Czy tego OCZEKUJĘ? No nie, niekoniecznie. Rozumiem polskie realia aż za dobrze i szanuję cudze decyzję. 

Od dawna powtarzam jednak, że o zakupach nie powinna decydować wyłącznie cena, ale muszę wyznać, że mam z tym pewną trudność. Szczególnie odczuwalną w kontekście bielizny. Ilekroć pokazuję recenzję produktów dostępnych wyłącznie online, tyle razy spotykam się z komentarzami „ale ja nie kupię bez mierzenia”. A wtedy rozkładam ręce. Bo sklepów, gdzie dziewczyna „w naszym rozmiarze” może z marszu przymierzyć tę całą bieliznę, o której tak lubię pisać, zwyczajnie brakuje. To ważne, bo gdybym nie miała możliwości organoleptycznie przekonać się co to znaczy jakość i czym się tani stanik z Chin różni od wysokojakościowego produktu, to żadna ilość opinii z internetu by mnie do tego nie przekonała. 

I owszem, pokazywanie produktów poprzez współpracę z influencerkami o różnych typach sylwetki (przecież nie tylko biuściaste klepsydry noszą bieliznę!) jest ważnym elementem marketingu, ale nie zastąpi sklepów stacjonarnych ani profesjonalnej opieki brafitterskiej. Inaczej małe mamy szanse przekonać Was, że prawdziwa wartość biustonosza to konstrukcja i komfort z niej wynikający. 

[divider2]

I może w tych rozważaniach właśnie tkwi sekret jak przyciągnąć do sklepu klientelę plus size, która też przecież zarabia. 

Że może nie ma co z zakupami w Chinach walczyć ofertą dziesięciu beżowych modeli, a właśnie postawić na dostępność tego, co trudno kupić gdzieś indziej. Czyli kolorowej bielizny, którą można przymierzyć, żeby nabiustnie poczuć różnicę? 

Nie chciałybyście mieć tego luksusu, że w Waszym najbliższym sklepie możecie sobie poprzymierzać do woli wszystkie te super marki, które adresują ofertę do nas, Syren Lądowych? 

[divider2]

Tekst ukazał się drukiem w 86 numerze magazynu Modna Bielizna, całe wydanie znajdziecie TUTAJ

Polecam Waszej uwadze wpis o uczeniu się jakości, popełniony przez naszą zaprzyjaźnioną bieliźnianą ekspertkę – Stanikomanię! KLIK

SHARE THIS
bielizna plus sizeModna Bieliznazakupy w sieci
Hej, tu Ula!

Hej, tu Ula!

jestem naturalizowaną Łodzianką, marketerką, blogerką, edukatorką, feministką, publicystką, mamą i okazjonalnie modelką plus size. W 2016 zaczęłam prowadzić tego bloga dlatego, że nikt w polskim internecie nie pisał wcześniej, że bycie grubym to nie koniec świata.

Related Posts

Sezon na stokrotki – Matilda marki Elomi [recenzja bielizny plus size]
Sezon na stokrotki – Matilda marki Elomi [recenzja bielizny plus size]
Trochę lureksu, znaczy luksusu dla wszystkich – Roma marki Gorsenia [recenzja]
Trochę lureksu, znaczy luksusu dla wszystkich – Roma marki Gorsenia [recenzja]
Grzane wino z rodzynkami – Cate marki Elomi [recenzja bielizny plus size]
Grzane wino z rodzynkami – Cate marki Elomi [recenzja bielizny plus size]
Zmiana nie bierze jeńców – Savage x Fenty Show vol.2
Zmiana nie bierze jeńców – Savage x Fenty Show vol.2

Nawigacja wpisu

Midas jest kobietą – recenzja t-shirt bra Savage x Fenty
Biustonosz sportowy plus size – przegląd cz. 2

3 comments

  1. MartaP pisze:
    1 października 2019 o 7:49 pm

    Też jestem ECOlogicznie zakręcona i wolę kupić coś co posłuży mi długo albo będzie w na tyle dobrym stanie,że będę mogła przekazać dalej. I tak, też marzę,że będę mogła wejść do salonu z bielizną i nie usłyszę „w tym rozmiarze nie mamy – możemy zamówić” Choć to dotyczy również sklepów z odzieżą. A jak się mieszka w małym mieście to jest to niestety nagminne.
    A wpis Kasicy już czytałam i fakt przydałoby się coś co opisuje konstrukcje bieliźniane takie ” co w biustonoszu trzyma i jak”
    Pozdrawiam i życzę udanych zakupów ( jeśli takowe planujesz😉)

    Odpowiedz
    1. Ula pisze:
      1 października 2019 o 7:56 pm

      O, to, to. W ogóle kiedyś zakupy z drugiej ręki uważałam za przykrą konieczność, a dzisiaj uważam to za prawdziwy sekret Kung Fu Pandy 😉
      Ostatnio odwiedzałam rodziców i pomyślałam sobie, że w małym mieście byłoby by mi dużo trudniej funkcjonować, mimo że większość zakupów robię online

      Odpowiedz
      1. MartaP pisze:
        2 października 2019 o 6:32 am

        Dokładnie, kiedyś zakupy używanej odzieży uważałam za zło konieczne a teraz uczę córki,że to nie jest obciach. Same zauważają że mają wyjątkowe ubrania i nie zobaczą ich na innej dziewczynce. Dzięki temu „leczą” też kompleksy mamusi z czasów szkolnych 😉(większość dziewczyn miała taką samą bluzkę/koszulę cokolwiek a ja nie,bo nie było na mnie rozmiaru- nosz biust wykiełkował za szybko i za dużo)
        Co do biustu,to usłyszałam „super” tekst od pani w sklepie- po co pani taki duży cyc? To odpowiedziałam,że chirurg mniejszych nie miał😀
        Pozdrawiam cieplutko i czekam na więcej wpisów

        Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galanta Lala Urszula Chowaniec

co tu znajdziesz?

Halo!

Trafiłaś na szczery blog plus size.
Nazywam tu rzeczy po imieniu: "gruba" nie jest obelgą i tak, wiem, że mój tyłek ma wymiary matiza.

Piszę tu o świecie dużych dziewczyn bez mydlenia oczu;
o tym co słychać w biznesie plus size u nas i za granicą;
przekonuję, że każda z nas jest Bijons i że naprawdę można robić gorsze rzeczy niż być grubym;
że się nie trzeba bać wychodzić z domu, tylko znaleźć pasję i za nią gonić.

Uważasz, że różnorodność jest piękna? Ja też!

Urszula Chowaniec

Jeśli doceniasz moją pracę, tutaj możesz powstawić mi kawę!

Jeśli doceniasz moją pracę, tutaj możesz postawić mi kawę!

Archiwa

Tagi

#movemejoga asertywność bielizna plus size body positive bodypositive bonprix ciałopozytywność co ja jem dlaczego dobre rady dobry wybór duże ciuchy fashion fat&fit featured goły brzuch głupie diety hej przygodo jak one to robią joga joga plus size moda Modna Bielizna motywacja plusisequal plus size plus size biznes pozytywne myślenie randki recenzja rodzina samoocena self-care solidarność spełnienie stylizacja plus size sukienki ubrania Vingardium Grubiosa w ruchu zadbana głowa zakupy zakupy w sieci zdrowie złośnica
  • Strona główna
  • BLOG
  • NAPISZ DO MNIE!
  • Kim jestem i o co tu chodzi?
  • Polityka prywatności
  • WSPÓŁPRACA
Copyright © 2023 | All Rights Reserved | copyrights - Galanta Lala 2021