Pewnie już nie pamiętacie (bo kto by gromadził w głowie takie informację? To znaczy kto oprócz mnie?), ale w podsumowaniu 2017 roku napisałam, że był to rok w którym od nowa nabyłam umiejętności, które – wydawałoby się – każda dorosła kobieta ma w małym palcu. Chodzi o zakładanie biustonosza oraz, będzie jeszcze lepiej, mycie twarzy. To właśnie o nim będzie dzisiaj opowieść. Wracamy do tematu uroda – pielęgnacja.
Osoby z mojego bliskiego otoczenia oraz te, które kiedykolwiek przebywały ze mną na wyjeździe wiedzą, że mam absolutną słabość do kosmetyków. I kiedy w tym kontekście mówię słabość, oznacza to ni mniej, ni więcej, jak to, że kupuję o wiele za dużo. Jaki normalny człowiek potrzebuje pięciu preparatów do mycia twarzy/demakijażu jednocześnie? Muszę się w tej chwili usprawiedliwić – były takie czasy, kiedy kupowałam jeden produkt za drugim głównie dlatego, że żaden mnie nie satysfakcjonował. Potem to już z przyzwyczajenia.
Mam, proszę ja Was, koleżankę
Magdalena Nagajek, zwana przez niektórych (czyli przeze mnie) Rekinem Konferansjery, ma wśród licznych swych zalet także tą, że od 28 ośmiu lat zawodowo zajmuje się skórą. Nie tylko w praktyce, ale też szeroko ujętej teorii – przeszkoliła rzeszę związanych z branżą beauty osób, od lat jako szkoleniowiec prowadzi kilka profesjonalnych marek pielęgnacyjnych jako główny szkoleniowiec. Long story short – zna się na robocie. Przyczynkiem do powstania tego tekstu stała się rozmowa, którą odbyłyśmy, kiedy przerażona skutkami, tak zwanej drogeryjnej pielęgnacji azjatyckiej (pamiętacie trąd po HadaLabo?), pogalopowałam do Magdy po ratunek. Żeby uświadomić Wam powagę sytuacji: w czarnej rozpaczy – w końcu twarz pokrywała mi czerwona i popękana skorupa, pod którą gotowało się od pryszczy – lecę po ratunek, a tu sru! Wykład na temat mycia twarzy. Serio.
O kwasach i tyłku
To nie jest tak, że koncept mycia i złuszczania twarzy jest mi obcy, ok? Mam za sobą okres intensywnej fascynacji Caroline Hirons. Jeśli nie znacie to się zapoznajcie z tą brytyjską guru pielęgnacji skóry – to ona wpuściła mnie w kwasy i uzależniła od złuszczania i raz na zawsze wybiła z głowy mycie twarzy li i jedynie płynem micelarnym. Jak? No bardzo, że się tak wyrażę, obrazowo, a mianowicie: w którymś ze swoich wpisów zawarła takie to słowa:
A zatem nie myjesz twarzy wodą, co? Płyn micelarny, hm. A wyobrażasz sobie, żeby przez rok myć tyłek wyłącznie nawilżonymi chusteczkami?
Nie wiem jak Was, mnie przekonuje.
Rzecz o myciu
Od słowa, do słowa namówiłam Rekina, to jest Magdę, żeby napisała dla nas kilka słów o różnych problemach, które my, Syreny Lądowe, mamy ze skórą. Będzie o cellulicie, będzie o rozstępach, ale tymczasem – jako pas startowy – mamy w Kąciku Rekinich Porad rzecz o myciu:
Ponieważ większość Syren jest w wieku dziecięcym: 20 – 30 lat, pielęgnacja skóry powinna skupiać się przede wszystkim na PRAWIDŁOWYM oczyszczaniu skóry mleczkiem i tonikiem. Wiem, że niektóre z was nie lubią tego zestawu i wiem również, że najczęściej z powodu nieprawidłowego ich stosowania.
Mleczko to najlepszy sposób na usuwanie zanieczyszczeń z powierzchni skóry (makijaż, kurz i brud). Zawiera najskuteczniejsze i idealnie tolerowane przez skórę składniki rozpuszczające zanieczyszczenia.
Instrukcja PRAWIDŁOWEJ obsługi mleczka do demakijażu:
Sporą ilość mleczka (duży orzech włoski) rozcieramy w dłoniach, a następnie kulistymi ruchami rozsmarowujemy na całej powierzchni twarzy tak długo, aż rozpuszczą się zanieczyszczenia. Nie da się tego przeoczyć, mleczko zamienia się w burą masę. Gdy to nastąpi, łapiemy za (najlepiej) gąbkę do demakijażu i z jej pomocą, wodą spłukujemy obficie to co zostało na twarzy. Jeśli na skórze zostało jeszcze coś, co smuży – powtarzamy taniec z mleczkiem.
Drugim, bardzo ważnym – i często, niestety, zapomnianym – elementem oczyszczania jest tonik. Po użyciu mleczka zawsze powinnyśmy obficie zwilżonym tonikiem oklepać lub postęplować skórę. W ten sposób napoimy ja, sprawiając, że będzie bardziej nawilżona i jędrna.
Co się dzieje, gdy idziesz spać z brudną buzią? W skrócie – masakra. Nie w skrócie – rano wstajesz znacznie starsza. Oczywiście od razu tego nie zobaczysz, ale uwierz mi, że Twoja skóra błaga o litość.
Słyszałyście o wolnych rodnikach? To takie cząsteczki, których aktywność powoduje znaczne przyspieszenie procesów starzenia się skóry, ale i niestety całego organizmu. Wolne rodniki aktywowane są przez szkodliwe czynniki zewnętrzne: papierosy, nieprawidłową dietę, niedostatek snu, ale przede wszystkim zanieczyszczenia środowiska czyli wszechobecny smog! Wszystko to osiada na naszej skórze i drąży. Do tego dochodzi makijaż (czy jego resztki wieczorową porą). Nie chcę oczywiście powiedzieć, że makijaż jest szkodliwy, jednak bardzo szkodliwe jest nieprecyzyjne zmywanie go ze skóry. Precyzyjnie i prawidłowo zrobicie to tylko za pomocą mleczka i wg podanej wyżej instrukcji.
Dlatego bądźcie grzeczne i myjcie buzię wieczorem bo spanie z brudną buzią = przedwczesna starość!
CIEKAWOSTKA* (no, dla mnie to była prawdziwa ciekawostka – przyp. Lali)
Zarówno tonik jak i mleczko mogą pochodzić z dowolnej półki cenowej bo nie są – i nie muszą być – to produkty superaktywne i wysokostężone. Ich kontakt ze skórą jest zbyt krótki, by mogły być hiperaktywne. Płatki 24 karatowego złota w toniku naprawdę nie mają znaczenia.
Pielęgnacyjne breaking news?
Niby nie, ale zastanówcie się, ile w tygodniu macie takich dni, kiedy z niechciejstwa załatwiacie sprawę wacikiem i płynem do demakijażu? Ja niestety więcej, niż bym chciała. Uwielbiam to wieloetapowe oczyszczanie skóry – demakijaż, domywanie i tonizację. Ale z ręka na sercu przyznaję, że kiedy kończę dzień, nie zawsze mi się chce.
Tym co mnie mobilizuje, są szybko zauważalne efekty. Moja skóra uwielbia się zapychać i rogowacieje w tempie błyskawicznym. Takie rytualne tańce z mleczkiem i gąbeczką robią robotę, co tu dużo gadać. Twarz mi się przeciera i nawet jeśli pojawiają się na niej hormonalne ekscesy, goją się szybciej, niż w wersji “wacik + płyn micelarny”. A propos hormonów – co powiecie na kącik porad dotyczący skóry hormonalnie fochliwej? Hę?
Jeśli macie jakieś doeksperckie pytanie – dawać mi je tutaj! Każde przekażę pod rozwagę Magdalenie.
Jeśli sądzicie, że taki cykl to interesujący pomysł, nie zapomnijcie polubić go na FB. A może komuś z Waszych bliskich przyda się taka krótka instrukcja PRAWIDŁOWEJ obsługi mleczka do demakijażu? Jeśli tak – bierzcie i dzielcie się tym tekstem. Będzie mi bardzo miło.
Uważam, że kącik porad Magdaleny vel. Rekina to strzał w dziesiątkę. Czekam na kolejne.
Nigdy nie byłam fanką olejów, płynów micelarnych, mleczek i toników. Od lat używam płynu do demakijażu oczu firmy Ziaja + jakiejś łagodnej emulsji do mycia twarzy np. Physiogel albo Farmona (a czasami nawet mydła). Czy zestaw mleczko i tonik naprawdę byłby lepszy?
Pozwolę sobie odpowiedzieć na to ciekawe pytanie. Nie do końca będę się upierać, że mleczko i tonik to jedyne słuszne rozwiązanie. Wszystko zależy bowiem od sposobu w jaki zmywasz – oczyszczasz twarz wieczorem. Emulsja do twarzy jak sama nazwa wskazuje jest do twarzy dlatego jest szansa, że zawiera substancje rozpuszczające “twarzowe” zanieczyszczenia. To już coś. Teraz tylko ustalmy czy to emulsja z użyciem wody. jeśli tak i jeśli twoja skóra nie reaguje na kontakt z wodą wysuszeniem i podrażnieniem to ok. Najważniejsze żeby skóra była dokładnie oczyszczona. Mleczko i tonik jest idealnym rozwiązaniem dla skór dojrzałych ale też delikatnych, wrażliwych skłonnych do podrażnień i nadmiernego wysuszania. Głównie dlatego, że przy użyciu mleczka ograniczamy do minimum kontakt z wodą. Pozostaje jeszcze kwestia mydła. Owszem, jest przeznaczone do mycia ale twarzy nie polecam nim traktować. Nie tylko dlatego, że mydło potrzebuje dużej ilości wody ale dlatego również, że nie zawiera substancji rozpuszczających pozostałości po makijażu. Dlatego paradoksalnie twarz umyta mydłem nie będzie wystarczająco oczyszczona za to jest duże prawdopodobieństwo, że będzie wysuszona wręcz ściągnięta. Mam nadzieję, że choć trochę Cie przekonałam. Przypominam tylko,że nanosimy sporą ilość mleczka palcami bez użycia wacików (!). Rozmazujemy je dokładnie po całej twarzy do momentu aż zemulguje ( czyli połączy się) z zanieczyszczeniami. Następnie wilgotną gąbeczką ale również chusteczką higieniczną lun nawet ręcznikiem papierowym zdejmujemy powstałe błotko. Jeśli potrzeba czynność powtarzamy.
Pozdrawiam i pozostaję do dyspozycji.
dziękuję za odpowiedź, kupiłam dziś mleczko i tonik Ziaji i będę testować
aż dziwne, ale nigdy nie używałam mleczka. wydaje mi się jakieś takie… zbyt gęste i niemyjące 😉
Hereigoagain, tym bardziej namawiam do wypróbowania tej metody. I podzielenia się wrażeniami.
Nie wiem czy jest sens rozmieniać się na drobne jeśli chodzi o tematykę na blogu, zwłaszcza, że nie napisałaś nic odkrywczego. Blogów urodowych są tysiące w internecie, a do Ciebie ludzie raczej zaglądają w innym celu. Oczywiście to Twoje miejsce i możesz publikować czy chcesz, ale obawiam się, że większości Twoich czytelniczek takie wpisy nie interesują.
Stałe tematy będą się pojawiać niezmiennie 🙂
Mleczka zawsze wydawały mi się za tłuste i „brudzące”, a niektóre wręcz mnie podrażniały (może to złe mleczka były?), dlatego używam micela, a potem zmywam wodą+żel do mycia twarzy (bez tego czuję się nieumyta). Dermatolożka zakazała wody, według niej ma być właśnie sam micel, ale nie słucham 😉 Mam cerę naczynkową, wrażliwą, alergiczną, skłonną do przesuszenia, ale po myciu od razu stosuję krem. Nie maluję się codziennie, może gdyby tak było, miałabym inne doświadczenia z myciem 🙂
Złe mleczka są tylko wtedy, kiedy źle się ich używa. Idę o zakład, że stosowałaś metodę mleczko + wacik.To typowy błąd. Wacik wchłania mleczko a smarowanie twarzy nasączonym wacikiem tylko rozmazuje zanieczyszczenia, nigdy nie ma szansy ich usunąć. Stąd wrażenie brudzenia. Spróbuj nanieść na twarz i rozmazać większą ilość mleczka palcami. Rozmazywać dokładnie tak aby rozpuścić zanieczyszczenia ( aż pojawi się na twarzy efekt błota ) po czym zmyć wilgotną gąbką kosmetyczną lub zdjąć błoto suchą chusteczką czy papierowym ręcznikiem. W razie potrzeby czynność powtórzyć. Potem nasączyć skórę tonikiem. Następnie opisać wrażenia w komentarzu ;). Powiem Ci jeszcze na koniec, że jeśli lubisz płyn micelarny, nie musisz z niego rezygnować. Spróbuj użyć go w/g podanej instrukcji. Też się sprawdzi.
Skoro mleczka nie stosuje sie z wacikami, to dlaczego na opakowaniach zalecany jest wlasnie taki sposob uzywania? Nurtuje mnie to. I czy mleczko nada sie do wszystkich typow skory?
Poruszyłaś ciekawą kwestię. Sama się zastanawiam dlaczego producenci podają taką instrukcję. Być może nie znają prawidłowej..;) To pewnie jest źródłem całego zamieszania.. Jedno jest pewne: mleczko + wacik = brudna buzia. Wypróbuj “mojego” sposobu i podziel się opinią ( jeśli zechcesz, oczywiście). Odpowiadając na drugie pytanie: mleczko nie posiada konkretnych właściwości pielęgnujących. Jest to kosmetyk ( jak już ustaliłyśmy) do oczyszczania skóry. Zawiera głównie składniki rozpuszczające zanieczyszczenia i stosunkowo krótko przebywa na skórze( co redukuje do zera jego szanse na jakiekolwiek działanie, oprócz oczyszczenia) dlatego moim zdaniem jeśli mamy na myśli konkretnie mleczko do demakijażu ( nie np żel, czy płyn dwufazowy) nadaje się ono do każdego typu skóry. Bardziej istotny od samego mleczka jest sposób jego użycia.
Czyli wychodzi na to, ze kupujemy kosmetyki w wiekszosci tworzone przez osoby, ktore same nie wiedza jak te kosmetyki maja dzialac i byc uzywane 🙂 tego sposobu juz uzylam pare razy, pierwsze wrazenie jest bardzo pozytywne: nie czulam sciagniecia przy umyciu, suchosci ani podraznienia, a dosc czesto tak mam. Zobacze jeszcze jak bedzie pozniej.
No właśnie, ja chętnie zrezygnowałabym z wszelkich wacików, bo mnie drapią w skórę. Czasem z tego powodu pomijam całkowicie etap micela i myję się tylko wodą i jakimś żelem do twarzy, własnie po to, by myć sie rękami, a nie skrobać wacikami. A nie bardzo sobie wyobrażam płyn micelarny bez wacików, chyba że miałby konsystencję żelową. Żel lub mleczko mają tę zaletę, że się nadają do rozmazywania paluchami i robienia błota 😉 A, i umyć się potrzebuję dosyć dokładnie, bo po wszystkim nakładam aktywne kosmetyki i nie chcę zakłócać działania serum czy kremu pozostałościami preparatów myjących na twarzy.
Czyli wygląda na to, że oczyszczasz skórę prawidłowo 🙂 Jeśli nie czujesz wyraźnego dyskomfortu po użyciu wody to znaczy, ze Twoja skóra jest odporna na jej drażniące działanie. A co do płynów micelarnych – profesjonaliści ( kosmetyczki) rzadko je polecają. Właśnie dlatego, że ich “konstrukcja” praktycznie uniemożliwia skuteczne oczyszczenie zwłaszcza umalowanej buzi. Stąd moja sugestia z palcami 😉 Da się to zrobić jeśli się zechce ale mleczko zawsze będzie bardziej skuteczne. A ten cały szum z prawidłowym użyciem mleczka m.in. właśnie po to aby wszelkie aktywne preparaty ( serum, kremy itd.) mogły się skutecznie i bez zakłóceń wchłaniać.
A jest sens używać mleczka i toniku, jeśli w ogóle nie stosuje się żadnego makijażu? 38 lat, skóra wrażliwa, naczynkowa, myta 2 razy dziennie wodą z łagodnym płynem.
Jeśli się nie malujesz, teoretycznie sprawę masz ułatwioną. Do usunięcia pozostają tylko zanieczyszczenia z powietrza. Jednak ich nieprawidłowe usuwanie może być bardziej szkodliwe niż resztki samego makijażu ( patrz smog). Do ich usunięcia właściwie nie musisz używać mleczka ale zastanawia mnie jedna rzecz. Piszesz, że Twoja skóra jest wrażliwa i naczynkowa. Czy traktowanie jej wodą i to 2 razy dziennie nie powoduje uczucia ściągania i wysuszenia? Może w takim razie nie jest tak wrażliwa jak mogłoby się wydawać? Jeśli jednak jest to polecam metodę mleczko + palce. Wróćmy jeszcze na chwile do makijażu. Ja również nie jestem zwolenniczką mocnego malowania twarzy ale musimy pamiętać, że sam makijaż w żaden sposób nie jest dla skóry szkodliwy mało tego w przypadku skóry delikatnej i wrażliwej doskonale chroni przed zanieczyszczeniami z zewnątrz. Dlatego pomijając indywidualne gusta ( o których przecież nie będziemy dyskutować) problem tkwi nie w samym makijażu ale w jego usuwaniu.