Tak samo jak Wy spędzam sporo czasu w sieci. Oglądam kolorową prasę, reklamy i sfotoszopowane zdjęcia. Mam na ich podstawie wyrobione konkretne oczekiwania wobec własnego ciała. Niestety. Mój biust nigdy nie spełniał tych napędzanych fotościemą bombardujących mnie obrazków, wymagań. Ani pod względem wielkości, ani pod względem kształtu.
Chciałoby się napisać, że ile biustów, tyle opinii, ale bądźmy szczere – często na temat własny piersi mamy mieszane uczucia. No, a przynajmniej ja mam.
Nie będzie to pewnie żadną nowością, jeśli napiszę teraz, że przez wieeele lat uważałam, że najlepsze, co mogę zrobić, to upchnąć go w odpowiednio ogąbkowany stanik. Najlepiej push up. Im grubsza gąbka, tym lepiej, bo jak to jest możliwe, że można mieć takiego pecha jak ja i nie dosyć, że być grubaską, to jeszcze mieć do tego małe cycki Chichot losu. Najgrubszy stanik jaki mam z tamtego okresu ma spokojnie ze 4cm gąbki u dołu miski. Wiem dobrze, bo obszyłam go monetami nadal zakładam na scenę. W tym celu gąbka sprawdza się doskonale, bo nie poddaje się deformacjom pod wpływem kilograma metalu.
Miękkich biustonoszy unikałam jak ognia, bo nadawały moim piersiom dziwny, jakiś taki prawie naturalny kształt. Bielizna plus size była kompletnie nieznanym mi pojęciem, każde zakupy były załamaniem, gdy okazywało się, że w TAKIM rozmiarze to mają dwa modele. Czarny i czarny. Podglądałam Kasicę ze Stanikomanii i w głowie mi się nie mogło zmieścić, że mając duży biust można dobrowolnie wybierać miękkie biustonosze.
A potem wyruszyłam w drogę ku ciałopozytywności.
Wygoda staje się dla mnie coraz cenniejsza- może to starość zakrada się w opłotki, a może mam już zbyt dużo miłości i cierpliwości wobec swojego ciała, żeby sobie utrudniać? Kawałek po kawałku kruszę murek przekonań, którym sama siebie obudowałam. Na pierwszy ogień poszły szorty, kolejnym etapem było paniczne przekonanie, jakoby gruba gąbka była jedyną opcją dla mojego biustu.
Wiecie, perspektywa kolejnego wiecznie zapoconego lata w mocno obudowanym izolacją staniku nie była szczególnie kusząca.
Pierwsza była Kicia autorstwa Ewy Michalak. Powiem Wam, że poczuć wiatr na biuście to było coś! W chwili obecnej moja niewielka kolekcja to pół na pół softy i modele padded. Z niewielką przewagą w kierunku tych pierwszych, jeśli liczyć sportowe. Nie uważam już, że jedyną dopuszczalną formą mojego biustu jest ta mocno zebrana w dekolcie, od spodu mocno podparta grubą gąbką.
Chciałbym Wam dzisiaj przedstawić trzy Czarne Baronessy, tj. staniki, dzięki którymi zmieniłam myślenie o swoich cyckach.
Kicia od Ewy Michalak
Kicię można swobodnie nazwać przewrotną klasyką. Dół miski i obwód wykonane są z połyskującej, stabilnej tkaniny, góra misek z czarnej koronki wzmocnionej warstwą tiulu w cielistym kolorze. Dosyć wysoki mostek i zabudowana miseczka nadają Kici retro-charakterek. Rzec by się chciało – pazur. Seksowną całość wieńczy na mostku srebrna zawieszka – kotek. Ot, taki twist. Do mnie przemawia, bo wiecie jak lubię kontrasty.
Biustonosz uszyty jest na bazie konstrukcji SF czyli semi soft. Chciałabym zaznaczyć, że jest znacznie bardziej soft, niż podobnie nazywane biustonosze innych producentów. Kicia robi z moimi piersiami czary mary. Zbiera i podnosi, przez ubranie raczej nie do poznania, że mam na sobie miękusa.
Ramiączka w Kici są bardzo stabilne – mimo ekstremalnego użytkowania nie wyciągnęły się i nie zdefasonowały. Nie mam też problemu z poluzowywaniem się ramiączek w ciągu dnia – w niektórych posiadanych modelach doprowadza mnie to do szału.
Kompletnie uwodzi mnie w tym modelu doskonałe “zarządzanie fałdą”. Mam taką budowę, że często między obwodem stanika, a pachą tworzy się u mnie dodatkowa fałda. Na pewno wiecie, o co chodzi. Jest to zwyczajnie niewygodne i od bielizny oczekuję, że nie tylko nie będzie pogłębiać tego efektu, ale wręcz go ogarnie. Kicia poskramia fałdę i bardzo ładnie układa się na plecach. Nie tworzy dodatkowego efektu karpatki.
Zapięcie ma czterostopniową regulację i try haftki. Po kilku ładnych miesiącach nadużywania nadal nie wykorzystałam wszystkich możliwych opcji, jeśli chodzi o zapięcie. A to o Kici świadczy bardzo dobrze.
Poza niewątpliwymi walorami estetycznymi, które do mojego gustu przemawiają absolutnie, Kicia jest biustonoszem absolutnie wygodnym. To taka druga skóra, zapominam o niej na cały dzień, a ja wysoko sobie cenię związaną z tym wygodę. Przez długi czas zdejmowałam go tylko do snu i prania.
Na stronie producenta Kicia SF kosztuje 189 zł, co plasuje ją w krajowej czołówce, jeśli chodzi o wysokość cen, ale też nie czyni wcale najdroższym bieliźnianym dobrem dostępnym na rynku. Jakość tego biustonosza oceniam bardzo wysoko. Wykonanie jest naprawdę staranne, materiały nie straciły ani na urodzie, ani na jakości mimo ekstremalnych testów. Uczciwie mogę przyznać, że jeśli szukamy stanika, który będzie solidną, a przy tym atrakcyjną wizualnie bazą, to będą to dobrze zainwestowane pieniądze.
Jeśli nadal nie czujecie się przekonane, to pamiętajcie, że taki zakup to inwestycja w polski rynek. Staniki Ewki są szyte w Łodzi, co oznacza miejsca pracy na lokalnym rynku. Bezcenne.
Dostępna na stronie rozmiarówka jest bodaj najszerszą, jeśli chodzi o polskich producentów. Ewa Michalak znana jest jako nie bojąca się tworzonych przez duże piersi wyzwań konstruktorka bielizny. Nieuwzględnione w tabelce rozmiary można zamówić inywidualnie – ja noszę nieobecny na liście dostępnych rozmiar 100C.
Do kompletu dostaniemy figi i stringi o tej samej nazwie. Tak, też z kotkiem! Do rozmiaru 48 w standardzie. Takiego 48, w które mój tyłek z pogranicza 50tki wchodzi bez uszczerbku.
Ta marka skradła moje serce swoim ciałopozytywnym podejściem. Nie wiem czy pamiętacie, ale mogłyście mnie zobaczyć w bikini na sesji zdjęciowej dla Ewy. Stawianie na modelki o różnych rozmiarach i kształtach to wciąż awangarda.
Clara od Panache alias Siłaczka
Z Clarą, a w zasadzie z całą marką Panache, zapoznała mnie na 5. Salonie Bielizny Izabela Sakutova, szefowa marki w Polsce. Czytałyście już o moim spotkaniu z Izą na łamach bloga, widziałyście ją w telewizji, gdzie zaopatrywała Supermodelki Plus Size. Z Clarą to była miłość od pierwszego przymierzenia. Co może być zachwycającego w miękki czarnym biustonoszu? No zobaczmy.
Pod względem prezencji Clara jest pomiędzy Kicią a Strelicją. Nie że średnio ładna, bynajmniej. Jest uszyta z niesamowicie przyjemnej w dotyku, lekkiej, ale mięsistej koronki w kolorze Charcoal/Black. I to jest taka koronka, jakby to ładnie powiedzieć, inna niż te, które znacie. Nie że jakaś tam ozdóbka. W tym materiale czuć siłę, o której przekonuje się każda kobieta, która Clarę przymierzy. Z tego cudownego, niesamowicie miłego w dotyku materiału wykonany jest cały front biustonosza. Skrzydełka obwodu to powernet – połączenie tych tkanin daje niesamowite odczucie “zaopiekowania”. Niby przez cały dzień wiem, że mam na sobie biustonosz, ale to nie jest ten sam typ uczucia co “nie mogę się doczekać kiedy Cię wreszcie zdejmę”.
Ozdobniki są niebywale dyskretne – satynowe kokardki na mostku i ramiączkach wskazują, że w całej kompozycji bezapelacyjnie gwiazdą pozostaje koronka.
Clara to full cup i to taki bardzo dobrze współpracująca pełna miska. Może to trochę mało poważne, ale znów będę piała zachwyty nad materiałem, z którego uszyty jest ten biustonosz. Nie wiem jak to jest możliwe, żeby stabilność koronki połączyć z elastycznością, ale tutaj mamy przykład mistrzostwa w tej kategorii. Moja asymetria przechodzi niezauważona, biust jest fantastycznie zebrany i uniesiony – kształt robił na mnie naprawde duże wrażenie, czemu dosyć głośno dawałam upust podczas Brafittingowej Przymierzalni. Jedynym, co na początku mnie zaskoczyło był wyjątkowo wysoki mostek.
Ramiączka tej Czarnej Baronessy są najszersze ze wszystkich trzech, zrobione pętelkami i dodatkowo podszyte bardzo miłą tkaniną. Nie przesuwają się bez kontroli. Warto wziąć pod uwagę, że odnoszę się do szerszej wersji ramiączek – ich szerokość dopasowana jest do rozmiaru biustonosza.
Trzystopniowa regulacja dwuhaftkowego zapięcia jest dla mnie trochę zaskakująca. Przy dużych obwodach rzadko widuję takie delikatności. Trzeba Clarze oddać, że po tych ładnych kilku tygodniach użytkowania haftki są nadal w świetnej kondycji, choć zapięcie odrobinę się rozciągnęło. Szerokie skrzydełka Clary na 5+ zaliczają test z zarządzania fałdą.
Clara to mój pierwszy Brytyjczyk i trzeba przyznać, że należą jej się wszystkie dobre słowa, które tu dziś padły. Jest idealnie odszyta i wykończona, materiały są rewelacyjnej jakości. Kiedyś trudno było mi uwierzyć, że istnieją zakorzenione w faktach przyczyny wysokich cen bielizny. Teraz rozumiem jakby deczko więcej.
Na MyBra.pl Clara w tej samej wersji kolorystycznej co moja kosztuje 195zł. Zaznaczam uczciwie, mój rozmiar, 40E czyli w wolnym tłumaczeniu ~90cm w obwodzie to koniec tabeli rozmiarowej. Majtki do kompletu dostępne są w rozmiarze do 48, nie wiem jak się mają sprawy z tą rozmiarówką – czekam na grudniową wersję Taupe/Black. Wyjątkowo mają się pojawić do kompletu moje ulubione majtki z golfem. Już sobie na nie ostrzę zęby.
Panache nie jest może pod względem rozmiarówki orłem orłów w obrębie swojej podstawowe liniij, ale! Spora część z Was słyszała pewnie o Sculptresse by Panache, siostrze głównej linii przeznaczonej do zadań specjalnych czyli ubierania kobiet plus size. O Sculptresse na pewno pogadamy jeszcze nie jeden raz. Już niedługo zobaczycie nowy w tym stadku, sportowy stanik w przygotowywanym przeze mnie zestawieniu sportowych biustonoszy plus size. Warto się jej przyjrzeć.
Strelicja od Samanty czyli biust w chmurach
W projektach Samanty zakochała mnie Stanikomania. Coś mi pękło w środku, kiedy podczas naszego kameralnego spotkania wzięłam do ręki Corę. Do tej pory niespecjalnie rozumiem jak to jest możliwe, żeby taka lekka chmurka jak używane przez Samantę koronki, była w stanie ogarnąć biust. Mój jak mój, ale ten duży!
Ustrzeliłam ją w małym sklepie bieliźnianym w centrum handlowym. Zaczarowała mnie miskami, których prawie nie ma. Pojedyncza koronka przeczy prawom fizyki i daje coś z pogranicza efektu tattoo. Skrzydełka obwodu to już miękka dzianina wysokiej jakości. Ze wszystkich trzech Czarnych Baroness Strelicja ma umiarkowanie wysoki mostek, ozdobiony dyskretną satynową kokardką.
Konstrukcja A122 to wysoko zabudowana miska – wedle deklaracji producenta zakrywa ona 80% piersi. Górny brzeg miski jest wzmocniony taśmą – przy mojej budowie nie zawsze udaje mi się dogadać z tak wykończonymi miskami. Taśmy często na jednej piersi mi się wpijają, na drugiej odstają. Strelicja radzi sobie przyzwoicie, chociaż przyznaję, musiałam się przyzwyczaić do obecności taśmy. Miski wzmocnione są po bokach podwójną warstwą gładkiego tiulu i to w zasadzie jedyne wzmocnienie. Jestem pod wrażeniem koronki. Nadal i wciąż.
Strelicja jest jedyną Baronessą z odpinanymi ramiączkami. Są delikatniejsze niż w poprzednich modelach, co jest zrozumiałe, jeśli weźmie się pod uwagę materiał, z którego wykonany jest biustonosz. Po samantowemu ramiączka są ozdobione naszytą na wierzch taśmą, co oprócz walorów estetycznych daje dodatkową stabilizację. Noszona przeze mnie 90tka jest trochę za mała i tylko to powstrzymuje mnie od noszenia Strelicji do dresów. Dla tej konstrukcji jest to obwód maksymalny – tylko kilka innych szytych jest przez Samantę do 95cm. W sklepie na stronie Samanty z marszu dostępne są majtki do kompletu wyłącznie do XL. Sprawdziłam tabelę – dla mnie to o jeden X za mało. Dostępna jest usługa szycia na wymiar, to plus. Ale z drugiej strony powiedzmy to sobie szczerze, kto w dzisiejszych czasach zamawia majtki na miarę?
Do tematu majtek od Samanty wrócimy na blogu niebawem, ponieważ miałam okazję osobiście poznać fantastyczny zespół stojący za koronkowymi cudeńkami i zapytać jak to z tymi majtkami jest.
Czuję się w tym miejscu zobligowana ustosunkować do braku zdjęć w Strelicji od frontu- dłuższą chwilę się zastanawiałam, bo chałupniczy wykon osłonej na sutki może odebrał by Strelicji sporo uroku. No cóż, pierwsze koty zostały przełamane. Teraz już wiem, co zawsze warto mieć pod ręką, kiedy się człowiek zabiera za bieliznę. Wink, wink.
Wróćmy jednak do Strelicji – jest ona moim ulubionym kusidełkiem. No dobra, powiedzmy to sobie szczerze, to moja pierwsza i jak dotąd jedyna chmurka. Taka koronka spowijająca pierś zwyczajnie poprawia mi humor i sprawia, że czuję się trochę jak z francuskiego kina. Jest czymś skrajnie różnym od wszystkiego, co nosiłam przez lata. Jest super, nie wracam!
Ps: byłabym zapomniała! W sklepie firmowym ten biustonosz kosztuje 169zł.
Za pierwszym razem, kiedy wątek bielizny pojawił się na blogu pisałyście, że wcale nie jest łatwo. Ubranie dużego biustu jest coraz prostsze, ale na przykład ubranie małego biustu na dużym obwodzie to jest sztuka. I ja się zgadzam, dlatego postanowiłam, że wytropię dla Was, moje najdroższe Syreny, te marki, z których ofertą powinna się poznać każda gruba kobieta. Ku mojemu zaskoczeniu bielizna plus size naprawdę istnieje.
Pierwsze moje wrażenie jest takie, że pomiędzy producentem a klientkami istnieje czarna dziura: ci pierwsi produkują, ale nie sprzedają tak dużo jak by chcieli, te drugie (czyli my) chciałyby kupić, ale niespecjalnie wiedzą co i gdzie. Musimy szturmować sklepy, Syreny. Wymalować na transparentach hasło “bielizna plus size dla każdego i dopominać się, stale się dopominać poszerzenia oferty. Potrzeba nam trochę więcej świadomości konsumenckiej i wiary w to, że możemy coś zmienić.
A zmieniać warto, w swojej własnej rodzonej głowie też. Mówię to ja, Czująca-Wiatr-Na-Biuście.
Konkurencjo nasza nowa, duza rosnij! Widze, ze Clara i jej majty Ciebie porwaly tak samo; mam wersje granatowo-zlota i kocham ja strasznie. To zreszta byl chyba pierwszy komplet, w ktorym pokazalam ryjek na Instgramie 😀
Effuniak to mój pierwszy “uświadomiony” stanik. Jakością rzeczywiście zabija. Męczyłam go nieustannie przez rok, a trzymał się dzielnie, wymieniam tylko dlatego bo zmienił mi się rozmiar biustu.
Natomiast ta fałda między biustonoszem, a pachą to może być po prostu pierś zepchnięta na plecy przy źle dobrany staniku. Ekspertką nie jestem, ale to pierwsze o czym pomyślałam kiedy przeczytałam o niej we wpisie.
O rajuśku, jakie piękne! Jest mi teraz śmiesznie i straszno – bardzo długo myślałam, że jestem jedyna na całym świecie, która ma duży obwód i małą miseczkę (proporcjonalnie) 😉 Lalu, czy brafittingowo pierwszy raz obmierzyłaś się właśnie u Ewy Michalak?
Teraz w “świadomym życiu” tak.
Nie jesteś sama i na szczęście widać coraz więcej marek, które pamiętają o naszym istnieniu 😉
Koronki piękne. Ja z niższej półki cenowej w chwili obecnej “testuję” biustonosz z polskiej firmy Ava. Natrafiłam na nią w malutkim sklepiku podczas szukania czegokolwiek😆
Ooo, a który?
Jutro przy świetle dziennym zrobię zdjęcie. Szukałam na ich stronie tego modelu i niestety nie ma. Pewnie stara kolekcja w sklepie była☺ Na pewno pudełko oznaczone było napisem plus size. Zakupiony przeze mnie model jest w rozmiarze 95C.
Super! Na Avę też się zaczajam, bo mają interesującą oraz piękne niektóre projekty
Pingback: Salon Bielizny 2018 oczami sklepu – BraVo