Wpis ten chciałabym już na samym początku zadedykować nieocenionemu źródłu wkurwu mojego codziennego;
temu złotemu kwiatu społeczeństwa; wszystkim tym ciężko strudzonym zawodowym okazywaniem braku zrozumienia wojownikom o stale brakujący społeczeństwu dystans. Moim rzucającym inwektywami interlokutorom, złotoustym młodzieńcom i damom dedykuję ów wpis. Bierzcie i jedzcie, i tak nie zrozumiecie.
Ale o co Wam chodzi?
Inspiracją dla dzisiejszego wpisu jest internetowa dyskusja. Ta sama, która rozgrywa się za każdym razem, gdy zabierze głos osoba urażona oczywistym body shamingiem. Ta, w której za każdym jednym razem pada sakramentalne ALE O CO CI CHODZI? Nie tylko to zresztą – przysięgam, przyłożę się kiedyś i zrobię plus sajzowe BINGO, z uwzględnieniem wszystkich tych kulawych argumentów, których wobec nas używa oburzone otoczenie. Zbiorę wszystkie te dystansy, pożartować nie można, schudnij dla zdrowia, kiedyś też byłam gruba; wszystkie te kwiatki pozbieram w woniejący mentalnym krowim plackiem bukiet i zrobię z nich dobry użytek.
Kiedyś. Nie dzisiaj, bo wiadomo, co grube to leniwe, prawdaż.
Myślę jednak, że jakieś granice lenistwa istnieją i dlatego dzisiaj, dla potomnych, dla całego internetu, chciałabym odpowiedzieć na pytanie CZEGO PRAGNĄ GRUBASKI?
Przypis dla trolli:
Nie, lista nie jest kompletna. Tak, zawiera lokowanie mojego osobistego zdania.
kobiety plus size pragną szacunku.
Zamieszczanie w internecie obraźliwych komentarzy, chamskich żarciczków i wszelkich pozostałych pochodnych bucynerii NIE JEST oznaką szacunku. Używanie mojego zdjęcia z zamalowaną twarzą jako ilustracji dla świętego wkurwu, że jak te grube ludzie śmio!??!!11 nie jest oznaką szacunku.
Nie potrafię zrozumieć, jak to jest uważać, że żarty z koloru skóry, wieku czy sprawności są uznawane za niesmaczne, ale podśmiechujki z grubego już nie. Nie toleruję żarcików o grubych ludziach, tak samo jak nie bawią mnie dowcipy o blondynkach, rudych, kobietach w ogóle czy cyckach. Seksizm i ableizm nie są zabawne. Kropka.
kobiety plus size pragną prawa do własnych emocji i interpretacji zdarzeń
Ciekawe, że internet uważa, że wolnością słowa można obronić wszystko, tylko nie nasze zdanie o tym, co jest obraźliwe, a co nie jest.
Nigdy jeszcze mi się nie zdarzyło napisać publicznie, że coś mi urąga, żebym nie musiała zmierzyć się z lawiną dyskredytujacych moje “czucie” komciów o braku dystansu i poczucia humoru. A, no i o robieniu z igły wideł. Macie prawo czuć to, co czujecie. Nikt nie ma prawa decydować o tym, co mnie obraża. Oprócz mnie samej, oczywiście.
kobiety plus size pragną być traktowane jak żywy człowiek, nie jak stereotyp.
Newsflash: grubaski mają swój indywidualny charakter.
Różnimy się między sobą tak, jak cała reszta ludzi. To, że coś nie obraża jednej z nas, nie oznacza, że nie jest obraźliwe dla innych. Oczekiwanie od kogoś, kto pół życia słuchał, że jest obrzydliwym wielorybem czy inną wanną smalcu, a teraz się wkurwił i nie zamierza tego dłużej potulnie słuchać, że się publicznie wścieka na takie zachowanie jest lekko nie na miejscu.
kobiety plus size pragną przestać czytać/słuchać o tym jak to im brakuje dystansu
Nie mam dystansu do siebie. Pisałam już o tym kiedyś, napiszę ponownie i dziś.
Mogę się śmiać z siebie i wcale to nie będzie znaczyło, że mam ów mitologiczny dystans. Dystans i wolność słowa to dwa najbardziej odarte ze znaczenia wyrażenia w całym internecie. Obydwa stanowią uniwersalne argumenty, używane za każdym razem, kiedy ktoś potrzebuje obronić swoją bucynerię. Mentalny substytut papieru toaletowego, którym bez głębszej refleksji podciera się każdy internetowy dyskutant przyłapany ze spuszczonymi spodniami na chamstwie.
kobiety plus size pragną dyskusji na argumenty, nie na wyzwiska
Żyjemy w smutnych czasach, w których bycie ordynusem nie tylko nie jest powodem wstydu, ale wręcz – odnoszę wrażenie – chluby internetowych dyskutantów. Niewiedza, brak ogłady czy umiejętności kulturalnego dyskutowania noszone są na internetowych tarczach jak godła najlepszych rycerskich rodów.
Mózg w poprzek staje, że można się chlubić totalnym brakiem kultury. Chciałoby mi się napisać “dzisiejsza młodzież”, ale to dotyczy nie tylko ludzi młodszych ode mnie. Mam serdeczną nadzieję, że chodzi li i jedynie o to, że korzystając z internetu mamy kontakt z większą ilością ludzi, a nie o to, że my tak per total dziczejemy.
Ale w tego wszystko wiecie co jest najważniejsze? To mianowicie, że my same powinnyśmy przestrzegać tych zasad wobec innych w każdych okolicznościach. A nie stosujemy. Nie wiem jak Wy, ale mnie wchodzenie w dyskusję w takich rejestrach męczy. To nie jest droga, którą idąc zmienimy cokolwiek. Nakręcanie spirali wzajemnych pretensji, odgrywanie się chudzi grubym i gruby chudym naprawdę nie ułatwi nam porozumienia się. Nie sprawi, że świat – ze szczególnym uwzględnieniem internetu – zaludni się Jednorożcami Szacunku oraz Yeti Kultury Osobistej.
Syreny, mówiąc krótko: dajmy przykład.
Piszę o tym, bo chciałabym Wam zakodować w głowach, jak ważne jest traktowanie innych tak, jak chciałybyście być traktowane Wy. Nawet wtedy, kiedy ktoś z rozmysłem lub może bez palnie głupotę.
Chciałabym jeszcze bardzo już krótko, ale wrócić do jednego z wątków, który pojawił się w wymianie komentarzy pod postem o niefortunnym, delikatnie ujmując, żarcie łódzkiego klubu sportowego:
Naprawdę istnieje różnica pomiędzy uświadomieniem komuś błędu i rozmową o nim, a publicznym batożeniem. Wierzę w siłę dialogu. W to, że jeśli komuś wytłumaczymy, zamiast się odgryzać mamy dużo większe szanse, żeby coś zmienić w świecie.
A o to nam chyba wszystkim chodzi, prawdaż?
No, Pani, samą prawdę rzekłaś. Jest tylko jeden malutki niuansik mianowicie Syreny Lądowe nie wzięły się z nikąd tylko są takimi samymi użytkowniczkami netu jak inni zatem pradoposobienstwo spotkania wśród nich takich samych troli jak pośród innych grup jest w zasadzie tak duże jak w innych środowiskach. A moze i większe bo i wnerw dłużej tłamszony. Zatem tam gdzie pojawia się możliwość hejtu, a zwłaszcza w tzw. słusznej sprawie, dają upust swym instynktom i „świętemu oburzeniu” . Nikogo nie usprawiedliwiam i nie pisze że to dobre jedynie zwracam uwagę na fakt że bez względu na rozmiar noszonej odzieży KAŻDY może być zwykłym chamem i sztandar pod jakim uprawia swoją wojenkę nie ma znaczenia. Niektórzy po prostu tacy są. Co nie znaczy że mamy się z tym godzić i takie wpisy jak ten są bardzo ważne.
Myślę że dowalają innym (nie tylko grubasom), jednostki niedowartościowane, zakompleksione na tym czy innym punkcie, chcące się dowartościować kosztem innych. Mam w życiu wiele tego typu przykładów. Pani przekaz jest zbyt uprzejmy jak dla tych ludzi. Kulturalny przekaz nie dotrze. Pozdrawiam.
A myślę że każdy zasługuje na szacunek. To czy jest się plus size, czy jest się szczupłym. Aczkolwiek (fakt w coraz mniejszym stopniu) zawsze dostaje się osobom z większą ilością ciała. I jak napisała Ewa poniżej, nie ważne czy jesteś zamożny, czy biedny, grubszy czy chudy, na wózku czy chodzisz o lasce. Każdy jest inny i każdemu może “słoma z butów wystawać”. Powiem dosadniej… Prędzej Pani sprzątaczka odpowie nam dzień dobry, niż zadufany w sobie Pan dyrektor. Za wychowanie i szacunek, odpowiadamy sami za siebie, i niech nikt późniwj pretensji do siebie nie ma, że inni do niego nie mają szacunku.
Hmm.. Tak się zastanawiałam co napisać, ale w sumie nie napiszę nic nowego. I nie napisałabym, cokolwiek bym napisała. eeehh.. tak ten mój pokopany tok myślenia, wiem.
Cóż.. tak, jak to świat pełen jest ludzików standardowych, zwykłych – pod każdym względem – bo nie użyję wyświechtanego słowa „normalnych”, tak też pełen jest tych innych. Niestandardowych, nieszablonowych itd.. ale i taboretów, oraz wszelakiej maści innych stolarsko patrząc, przycisków do papieru także. Czyt.: dekli i debili.
Z takim to całościowo kalejdoskopem ludzkim przyszło nam mieć do czynienia w całym żyćku codziennym.
Okay.. innego w sumie wyjścia nie mamy. Wycieczek na Marsa jeszcze nie oferują, by móc wyemigrować i mieć święty spokój.
Ale..
Można go sobie zapewnić w inny sposób. Mianowicie włączając kolokwialnie mówiąc, olewkę.
Się komuś coś nie podoba? Spoczko.. nie musi. Bo raz, że musu nie ma z niczym i nigdzie.. a dwa, że wszystko co byśmy nie robiły, jak byśmy nie robiły, gdzie itd. robimy przede wszystkim dla samych siebie. Dla nas samych. Taki sobie ot, zdrowy przejaw egoizmu. I to jest czymś naturalnym.
Wystarczy to pojąć, jakoś tam zatrybić, wdrożyć sobie w życie i „pyk!”, nagle żyje się nam łatwiej, prościej, przyjemniej, mniej stresująco, mniej problematycznie.
Ot taka sobie magia.
A trolle są wszędzie. Trollą dla samego li tylko trollowania i trollić będą. Taka to ichnia karma trollska. Takie mają przeznaczenie. Olać i podpalić toto.
A do tego, co napisała p. Ewa dodać można jedynie także i kwestię tzw. naleciałości społeczno kulturowych. Już samo to, iż kwestie tu poruszane i omawiane są – czy mają miejsce, zachodzą – w pl, daje dużo do myślenia oraz jednocześnie dużo także wyjaśnia.
Dlaczego? Ano dlatego, iż – i tu nie chcę absolutnie nikogo obrazić – domeną pl jest właśnie marudzenie i psioczenie na wszystko i wszystkich dookoła jak popadnie. Z byle, a także i bez powodów. I co nie za bardzo napawające optymizmem, jest to faktem potwierdzonym przez socjologów, psychologów oraz innych tego typu specjalistów. Piszą o tym temacie w swych opracowaniach, badaniach itd. Można sobie znaleźć tego sporo i samodzielnie poczytać.
Także tu też, że tak ujmę wiadoma rzecz. A reagować na to całe dictum można przeróżnie. Wedle własnego wyboru i koloru.
I „widzimisia-kaprysia” też.
W końcu jesteśmy kobietami.
Miłego dzionka wszystkim :* i dzięki za dobrnięcie do końca tego mojego elaboratu.
Ps. Też mam doopę jak szafka z lusterkiem. I jestem z tego dumna.
Mi się moja doopeczka podoba, innym nie musi 😉