Randkowy fristajl dla odważnych
Chciałam tym razem popisać o randce marzeń. Zastanowiłam się nad tym głębiej i niestety, nie mam dla Ciebie gotowej recepty. Głównie z tego prostego powodu, że kluczowym składnikiem idealnej randki jest facet. Niekoniecznie może idealny, ale dostatecznie dobry i interesujący, żebyś po tych potencjalnie kilku godzinach chciała z nim gadać jeszcze i jeszcze, a nie wynudziła się jak w poczekalni osiedlowej przychodni w kolejce do laryngologa.
Na to recepty nie mam, ale mogę Ci – nie ukrywam, że z dziką frajdą – opowiedzieć o moich randkowych wtopach i błędach.
1 Zwlekanie z pierwszą randką
Była kiedyś taka reklama towarzystwa ubezpieczeniowego, na tyle mądra oraz banalna, że została mi w głowie po dziś dzień. Tłumaczyli w niej, że życie nie jest ani lepsze, ani gorsze od naszych marzeń. Że jest po prostu zupełnie inne. Tak samo jak Ty, jestem mistrzynią w oszukiwaniu siebie i w wymyślaniu nieziemskich scenariuszy. Tak to już jest zrobione, że kiedy poznajemy jakąś osobę, to sobie ją wyobrażamy. Gadka się klei i na podstawie jego wysublimowanego muzycznego gustu wyobrażasz sobie, jak razem w pełnej zgodzie i ze śpiewem na ustach kupujecie meble do wspólnego gniazdka. W swoich fantazjach widzisz go, gdy codziennie wrzuca skarpetki do kosza na brudną bieliznę i myje zęby po każdym posiłku. Widzisz siebie lepiącą pierogi z jego mamusią. Słowem – twoja podła wyobraźnia produkuje cały ten nie mający nic wspólnego z rzeczywistością film bez najmniejszej kontroli. Im dłużej trwa wasza pełna słodkich niedomówień internetowa znajomość, tym bardziej się Wam wydaje, że wiecie o sobie wszystko. I tak bardzo do siebie pasujecie.
I wtedy pierwsza randka – lądowanie gołym tyłkiem na asfalcie rzeczywistości. I nagle przestajesz widzieć te meble, bo facet przyszedł na randkę w zapinanym na suwak golfie. Pierogów też już nie widzisz, bo okazuje się, że na żywo… zwyczajnie nie ma o czym rozmawiać. Internetowy poeta nie składa w życiu zdań tak lekko i pięknie. I że ciężko podczas takiej rozmowy twarzą w twarz googlować co trudniejsze nazwiska.
Zrób sobie przysługę i nie zwlekaj ze spotkaniem. Z mojego doświadczenia: trzy dni gadania to dostatecznie dużo czasu, żeby się przekonać czy chcesz się z nim umówić czy nie. Nie czuj się zobligowana. O wiele lepiej jest nie iść, niż iść i zrobić komuś fałszywą nadzieję.
2 Całowanie podejrzanych żab
Skoro zaczęłam już o esencjonalnym znaczeniu randkowego partnera, to powiedzmy to sobie wprost i miejmy za sobą: największą głupotą jaką zapewne robisz, jest umawianie się z mężczyznami, którzy tak naprawdę niczym Cię nie zainteresowali i z którymi spotykasz się tylko dlatego, że sądzisz, że Tobą nie zainteresuje się nikt inny. Umówmy się, mamy swoje oczekiwania. Czasami mniej, a czasami bardziej wygórowane. Moje wygórowane nie były; otóż mojego mężczyznę marzeń cechować miały jedynie dwie rzeczy. Miał być a) wyższy ode mnie, b) umieć pisać po polsku. Niby nic, a okazało się, że znalezienie kompatybilnego partnera to było niezłe rodeo. Umówiłam się po drodze z wieloma ropuchami w nadziei, że któraś okaże się księciem i… i nic. Bo nawet, jeśli ropuch okazywał się spadkobiercą tronu, to zdecydowanie z innej bajki i nie umiał zastartować mojego latającego dywanu. Jeśli wiesz, co chcę powiedzieć.
Oszczędź sobie czasu i traum. Jeśli on Cię nie interesuje od samego początku i czujesz, że rozmowa się nie klei, nie licz, że randka to naprawi. I bez tego obcałujesz na swojej trasie dostatecznie wiele żab.
3 Skorzystanie z propozycji podwózki PRZED randką (nie żeby PO było to dobrym pomysłem)
Nie, nie i jeszcze raz nie. Wspominałam już zapewne o tym, jak niepomna nauk mamy wsiadłam do samochodu z zupełnie obcym człowiekiem i jak musiałam się z tegoż pojazdu w ruchu salwować ucieczką. Nie bądź mną, nie rób takich głupot. To są te chwile, kiedy świadomość moich gabarytów dodaje mi otuchy, zawsze jednak może się zdarzyć ktoś silniejszy, kto wcale nie będzie chciał dla nas dobrze.
Plus zapamiętaj, że ten obcy pan, z którym się umawiasz naprawdę nie musi od razu wiedzieć gdzie mieszkasz. Ja wiem, że dzisiaj młodzież praktykuje dużo odważniejsze wygibasy, ale powiedzmy to sobie szczerze, nie brakuje wariatów. Ja na przykład wolałabym nie obudzić się w towarzystwie końskiej głowy tylko dlatego, że czyjeś towarzystwo nie przypadło mi do gustu.
4 nie przebieraj się
Teraz najlepsze. Byłam tam i niejednokrotnie na półtorej godziny przed planowanym spotkaniem wywalałam w histerii połowę szafy na podłogę. Do tego biegałam w kółko z majtkami na głowie krzycząc, że wyglądam jak zombie. Syreno! Majtki modelujące do dżinsów to naprawdę przesada. Tak jak robiony godzinę makijaż i buty na 20 cm obcasie. O ile, rzecz jasna, powyższe nie stanowią codziennego elementu twojego stylu, daruj je sobie. Na randce, szczególnie tej pierwszej, powinnaś się czuć komfortowo, nie jak klaun, którego wysłali na arenę, żeby otworzył wieczorne szoł w Cyrku Zalewski. Poważnie. On prawdopodobnie i tak nie doceni wirtuozerii z jaką posługujesz się produktami do konturowania, a już na pewno nie zauważy tego, że sukienka która masz na sobie była hitem, owszem, ale w 2013.
Podejdź do tego całego szykowania się na luzie. Umówił się z Tobą, a nie a tym, kim sobie wyobrażasz, że mogłabyś być. Rolujące się albo wrzynające w pachwiny spanxy potrafią zepsuć naprawdę udany wieczór. Nie rób sobie tego. Nie udawaj demonicznego wampa, jeśli masz żyłkę dziewczyny z sąsiedztwa i na odwrót. Nie udawaj, że jesteś szczupła. Nie udawaj, że jesteś kimś innym. Na przebieranki przyjdzie czas. On ma polubić Ciebie jako CIEBIE.
5 Kolację oddaj wrogowi
Naj-gor-szy pomysł na pierwszą randkę ever. Szczególnie, jeśli wybraliście dobrą, a może nawet modną restaurację. Wyobraź sobie sytuację, w której on okazuje się być totalnym mrukiem. Ale takim, że każdy zarzucony przez Ciebie temat więdnie na twoich oczach jak kwiaty na mrozie. Wpada jak kamień w nie dającą echa studnię. Nie działa nic, ale to nic. Żadne sprawdzone szlagiery i podgrzewające atmosferę pytania. Upocona wyciskasz z niego co najwyżej półsłówka i modlisz się, żeby w przybytku wybuchł pożar, bo mogłabyś wtedy udać napad strachu i pędem oddalić się w losowo wybranym kierunku.
Albo tak: okazuje się, że egzemplarzowi nie zamykają się usta. Od czterdziestu minut opowiada o swojej pracy, o tym ile zarabia, jaki to jest ważny i jak bez niego cała misterna konstrukcja korpo runęłaby w gruzy, a znudzony kelner nie wyserwował Wam choćby napojów. Błagasz go (tego kelnera) w myślach, żeby dał chociaż kawałek chleba, którym mogłabyś się teatralnie zadławić. Albo żeby okazało się że w kiblu jest zwyczajne, pełnowymiarowe okno, bo umówmy się – nie dla nas są niedorzeczne małe lufciki.
Godzina czekania na ratunek to naprawdę dużo, dlatego dla BHP proponuję zacząć znajomość od wyjścia na kawę. Ewentualnie drinka. Wtedy moment, w którym możesz podziękować za przemiłe towarzystwo już po 30 – 40 minutach i oddalić się kurcgalopkiem, przewracając przy tym do woli oczyma.
Powtórzę się jak zdarta płyta – umawianie się na randki to ciężka i żmudna praca, ale w zasadzie jedyna droga do Shangri-la. Biorę, rzecz jasna, poprawkę na to, że możesz mieć w tym temacie z goła inne doświadczenia. Jeśli tak jest, pamiętaj, że tutaj dzielę się własnym doświadczeniem z obfitującego w koszmary randkowego maratonu. To zaledwie garsteczka rad Cioci Galantej Lali, ale jeśli któraś z nich uratuje Cię przed wdepnięciem w emocjonalne łajno, to daj mi znać. Otworzę szampana!
Jeśli poczułaś, że moje słowa mogą mieć trochę sensu, zostań na dłużej, bo cykl GRUBE RANDKI zaplanowałam właśnie z myślą o Tobie. Podzielę się z Tobą moim doświadczeniem, opowiem czy sądzę, że warto na pierwszej randce wyskakiwać z majtek; jak randkować bezpiecznie i wydostać się z niekomfortowej sytuacji.
A może jest jakieś pytanie, które nie daje Ci spokoju? Chciałabyś o coś zapytać, ale trochę się wstydzisz? Napisz do mnie na halo@galantalala.pl – zajmiemy się tym razem.
Przeczytaj też:
5 rzeczy, które pozwoliły mi przetrwać internetowe randki – TUTAJ
GRUBE RANDKI – CZ. 1 DLACZEGO POWINNAŚ ZACZĄĆ SIĘ UMAWIAĆ NA RANDKI? – TUTAJ
GRUBE RANDKI – CZ. 2 ZNAJDŹ SWOJĄ NISZĘ – TUTAJ
GRUBE RANDKI – CZ. 3 JAK CIĘ WIDZĄ, TAK CIĘ PODRYWAJĄ – TUTAJ
GRUBE RANDKI – CZ. 4 TEN TYP TAK MA – TUTAJJ
Jako doświadczona randkowiczka potwierdzam; to wszystko są życiowo ważne rady. Dorzuciłabym jeszcze taki drobiazg: nie warto zbyt pochopnie zapraszać naszego internetowego znajomego do przyjaciół na fejsbuku. Być może tuż po randce będziemy zmuszone wywalić go stamtąd z hukiem.
Oh, yes! To się może skończyć skandalem
O, jaka Ty jesteś wspaniała! Jak będę dorosła, chcę być taka jak Ty 😀 A tak na serio, to kwiecień postanowił zrobić ze mną taki myk, że już nie chcę udawać, że dopiero jak schudnę, to będzie fajnie, a teraz to taki trening do życia. Guzik. No i na szczęście trafiłam na Grubsze Sprawy, a stamtąd – do Ciebie. I zamierzam się rozgościć 🙂
Ależ zapraszam, tu raczej konsumujemy świat na bieżąco, niż za 20 kilo. Trzymam kciuki, żeby Ci tak zostało!
Zrobiłam to! Założyłam konto na portalu randkowym. Zaznaczyłam “puszysta” ( poczułam się trochę jak Pussy in Boots z odcinka Shreka gdzie bardziej przypominał toczącego się dropsa z oczami niż kota) i czekam. Tylko zdjęcia sylwetki nie mam, a wstawię, bo idąc Twoją radą, z głowy będę mieć sytuacje rodem z Foresta Gumpa, kiedy na mój widok spierniczy, że tylko kurzyć się będzie hehe 🙂
Z niecierpliwością oczekuję dalszych relacji!!
🙂
Łooo! Czadowo, trzymam kciuki i liczę na relację!
A ja kiedyś zaznaczylam puszysta. To większość się pytała: Jaka puszysta? Gdzie? Zmieniłam więc opis sylwetki na normalna. I jeden wtedy po krótkiej rozmowie napisał, że mam wszystko, co mu pasuje. Dowcip, inteligencję, urodę. Wizję świata. Jednak przy nim będę się źle czuła, bo jestem za gruba. 😉 Także ten…;)
Teraz poznałam kogoś zupełnie nie w moim typie, jeśli chodzi o wyglad i mam zagwozdkę, bo nie wiem co robić.