Mam bardzo silny mechanizm wyparcia. Nie pamiętam rozstania ze swoim pierwszym chłopakiem, kłótni z rodzicami, nawet sytuacja, w której dwie smutne panie zwalniały mnie z pierwszej poważnej pracy pokryło się już w mojej pamięci tą charakterystyczną patynką, którą pokryte są rzeczy z pogranicza wspomnień i zmyśleń. Wiele nieprzyjemnych rzeczy puszczam w niepamięć. Nie żywię niechęci, nie pielęgnuję urazy, nie rozpamiętuję. Zawsze daję drugą szansę i trzeba być naprawdę upartym, żeby mnie do tego zniechęcić. Lubię w sobie tę cechę. Łatwiej jest mi patrzeć na świat z nadzieją.
O jeden most za daleko
Wybaczam wiele, ale istnieje szczególny rodzaj skurwysyństwa, który budzi we mnie agresję i zamyka wszystkie furtki wybaczenia. Przemoc wobec słabszych. W tym kontekście nie mogę pominąć milczeniem hucpy, która na naszych oczach rozgrywa się w mediach. Mam na myśli rozprawę Karolina Piasecka vs. Rafał Piasecki.
Jeśli – jak ja – żyjecie w studni bez telewizji i – jak ja – staracie się unikać wiadomości, żeby nie stracić wiary w ludzkość, wyjaśnię po krótce w czym rzecz. Otóż po dziesięciu latach milczenia Karolina Piasecka, żona męża stanu, aktualnie radnego, dawniej posła, nadludzkim wysiłkiem zdobyła się na przedłożenie nagrań, z których bezdyskusyjnie wynika, że była ofiarą przemocy domowej. Są one dowodem w sprawie rozwodowej z orzeczeniem o winie. Jej winie. I to nie tam, że klaps od czasu do czasu. Linkuję, ku przestrodze i pamięci, jedno z nagrań które pani Karolina opublikowała w internecie. Ja nie dałam rady wysłuchać dłużej niż kilka minut. Też pewnie nie dacie i nie zmuszajcie się.
[aesop_video width=”300″ align=”center” src=”youtube” id=”mVegeZVPf-4&oref=https%3A%2F%2Fwww.youtube.com%2F&has_verified=1″ caption=”UWAGA – FILM ZAWIERA TREŚCI DRASTYCZNE” disable_for_mobile=”on” loop=”off” autoplay=”off” controls=”on” viewstart=”off” viewend=”on” revealfx=”off”]
Tym, które nie mają serca słuchać wyjaśnię, że nagranie zawiera dyskusję pomiędzy dwojgiem ludzi, z którzy z istoty instytucji małżeństwa powinni kochać się i grać do jednej bramki. Fragment, w którym słychać, że pani Karolina jest regularnie podduszana (w celu uciszenia jej płaczu) wstrząsnął mną i zmienił mój żołądek w bryłkę smoły. Oprócz oczywistej w świetle odgłosów przemocy fizycznej, mamy tu też pokazowy przykład przemocy psychicznej. Przez te kilka minut, które udało mi się strawić, pan Piasecki lży swoją ślubną od dziwkojadów, kurew, chujów, zer i cokolwiek jeszcze przyniesie mu ułańska fantazja.
Zarzewiem konfliktu jest… kwiatek. Tak, dobrze czytacie. KWIATEK – cegiełka kupiona na balu charytatywnym. A konkretnie jej brak. Pani Piasecka nie zabrała podarowanego z serca kwiatka z Sali balowej co jej kochającego małżonka rozsierdziło do imentu. I zmusiło, by uciekł się do przemocy domowej. Nie miał, biedny, wyjścia.
Wołanie o miłość
Adwokat pana Piaseckiego powiedział, że jego zachowanie było wołaniem o miłość.
Ja jednak pytam, co z – całkiem dosłownym – wołaniem o pomoc pani Piaseckiej. Czy naprawdę nikt z ich najbliższego otoczenia nie wiedział, nie przeczuwał co się tam dzieje?
Wedle ogólnodostępnych statystyk policji w 2016 roku ofiarą przemocy domowej padło w Polsce 91 789 osób. Gdyby tę grupę oznaczyć na żółto i umieścić na mapie, byłaby duża jak Słupsk i jarzyła się z daleka. A trzeba mieć na uwadze, że są to wyłącznie te sytuacje, w których doszło do oficjalnej interwencji policji. Te statystyki nie uwzględniają pani Karoliny Piaseckiej. Ani jej, ani wielu niezliczonych innych. W oficjalnej informacji prasowej Niebieska Linia podaje, że w wyniku poetycko nazwanych nieporozumień domowych ginie każdego roku 150 kobiet. TRZY TYGODNIOWO.
Przerażają mnie wyniki badań, mówiące o tym, że 25% ankietowanych Polaków nie poczuwa się do reagowania na przejawy agresji. Bo może bity zasłużył. Prze-ra-ża-ją-ce.
Wiem, że to nie jest przyjemny temat, zupełnie – ale tylko na pozór – nie przystający do bloga plus size. Z drugiej strony wiem też, że jest Was tu miesięcznie kilka tysięcy. Jesteście mądrymi babkami, szukacie dla siebie miejsca w społeczeństwie, walczycie o swoją godność i o tom by respektowali ją inni. Tak Was widzę. I wiem, że to prawda.
nasza wspólna sprawa
Niestety, my, kobiety, nie jesteśmy bez winy. Jeśli w rozmowie pojawiają się niewygodne tematy, przerzucamy się na coś neutralnego. Rozmawiamy sobie o banałach i udajemy że nie widzimy strachu w jej oczach, siniaka czy nerwowego, nietypowego zachowania. Zamykamy oczy. I ja to rozumiem, naprawdę. Rozumiem niechęć wobec konfrontacji.
Przemoc wobec słabszych budzi we mnie czystej próby agresję. Wiem, że gdyby spotkało to na moich oczach którąś z bliskich mi kobiet, mogłabym powegetować na koszt państwa ładnych parę latek. Nie jestem dumna z tego, że na widok ognia moja pierwsza reakcja to taki sam ogień. Ani z tego, że czasami boję się zareagować. Odwaga pani Karoliny Piaseckiej i opublikowane przez nią nagrania coś we mnie zmieniły. To, co tam słychać to nie jest Hollywood, markowane zagranie do kamery i cięcie. To jest realny dramat kobiety znajdującej się w sytuacji, z której nie widzi wyjścia. Gdyby je widziała i była w stanie myśleć przytomnie, po pierwszym wypierdalaj z mojego domu powinnyśmy usłyszeć trzask drzwi.
Czasami życie poukładane jest tak, że ciężko trafić do drzwi. Nawet ja miałam w swoim życiu taki czas, kiedy wierzyłam w każde złe słowo, jakie włożył mi do głowy i serca mój były chłopak, a dawniej przyjaciel. Naprawdę sądziłam, że jestem najgorszym i najbardziej samolubnym egzemplarzem, jaki chodzi po ziemi. I że ze mną nie da się żyć, bo ja się nie nadaję do związku. I to też była forma przemocy. Wysublimowana i tak celna, że długo nie mogłam się otrząsnąć. Choć wolę pokrzykiwać na barykadzie, potrafię zrozumieć panią Piasecką. Jeśli najbliższy Ci człowiek powtarza wciąż, że jesteś nic nie wartym zerem łatwo jest uwierzyć, że mówi prawdę. Miesiące bolesnego oprawiania, powtarzania że jest chujem i gównem to nie jest wołanie o miłość. To jest zwyczajne skurwysyństwo.
Dla pana Rafała Piaseckiego i adwokata, który tłumaczy bestialstwo wołaniem o miłość jest specjalne miejsce w piekle, millenium zgniłej karmy i sęp codziennie żywcem wydziobujący wątrobę.
Syreny, reagujcie! Wszystkie się boimy, ale czasem nawet ta podszyta strachem propozycja pomocy może być tą kroplą, która przepełni czarę goryczy. Przemoc domową można zgłosić nawet anonimowo. Bądźmy dla siebie wsparciem. Nie wyobrażam sobie, że w takiej sytuacji mogłabym odmówić pomocy innej kobiecie.
Jesteście silne i mądre, miejcie oczy szeroko otwarte i czujne uszy. To się nie dzieje z dnia na dzień. To nie jest tak, że Książę nagle zamienia się w Zgniłka. Może raz wyzwał, może krzyknął, a może raz popchnął, bo taki był zirytowany i przemęczony. Domowi oprawcy są mistrzami manipulacji. Po takim wystąpieniu jest skrucha, prezenty i wylewne przeprosiny. A potem się rozkręca. ISTOTNE – nie podżegam tu do braku zaufania; zachęcam do czujności wobec czerwonych flag. Nawet, jeśli w grę wchodzą dzieci, lepiej chyba odejść, niż przekazywać ten zgniły wzorzec dalej; uczyć, że ludzie wobec siebie mogą się tak zachowywać. Bo przecież to się nie bierze znikąd. Może to był ojciec pana Rafała Piaseckiego, głowa tradycyjnej i tradycjonalistycznej rodziny; a może inny silny wzorzec. Ktoś mu pokazał tę drogę, ludzie nie rodzą się przecież tak głęboko zepsuci i źli.
Nie zamykajcie oczu i pamiętajcie o Niebieskiej Linii.
Czytam teraz zbiór reportaży Justyny Kopińskiej “Polska odwraca oczy”. I podczas lektury każdego tekstu można się zastanawiać – dlaczego nikt nie zareagował, dlaczego nie zgłosił tego, co się dzieje, odpowiednim służbom, dlaczego, dlaczego, dlaczego. Ze strachu, przede wszystkim – o pracę, o swoje zdrowie, z poczucia, że osoba bita/gwałcona/upokarzana zasłużyła. Czytam i czuję, jakbym za każdym razem dostawała obuchem w łeb. Wydaje mi się, że ja bym zareagowała, ale dopóki nie znajdę się w takiej sytuacji, nie dowiem się, czy tak w istocie będzie. Życzę sobie tego. Bardzo ważny, trudny temat.
Mam bardzo podobne odczucia teraz, kiedy czytam Bukareszt. Kurz i krew Małgorzaty Rejmer. Trudno sobie wyobrazić, że ludzie robią sobie nawzajem takie rzeczy. I to nie Hollywood tylko rzeczywistość
uhm co do Piaseckiej- jej wina polegala na tym, ze znudzilo jej sie bycie napiertalana?
jakze gardze tkaimi scierwami
albo bijacymi dzieci
wyskoczy taki do dresa a nie do dziecka cyz kobiety
toz bicie slabszego to jak napiertalanie kaleki na wozku, bo se nie obroni
dno i kloaka umyslowa i moralna