OBRZYDLIWA FEMINISTKA
To o mnie, ale nie łudźcie się, to również o Was. I ja Wam dzisiaj powiem dlaczego. Film Manify Poznań zobaczyłam w przelocie na fejsbuku. Wrzuciłam do zapisanych, otworzyłam sobie w tramwaju, obejrzałam. Pomyślałam, że w sumie chyba nie do końca zrozumiałam o co chodzi, ale że lubię feministki i mam się za jedną z nich, pomyślałam, że musi stać za tym głębszy przekaz, którego na pierwszy rzut nie wychwyciłam.
Jak bardzo miałam rację dowiedziałam się dopiero dziś rano, kiedy rozkleiwszy oczy i nastawiwszy pierwszą turę prania, otworzyłam internet. Powiało grozą. Po pierwsze bardzo nie lubię, gdy inne kobiety dyskryminują feministki. Dostaję gęsiej skórki na myśl o tym, jak mało jesteśmy świadome kierunku, w którym feministyczne ruchy pchnęły nasza kobiecą rzeczywistość. Sam fakt, ze możemy sobie korzystać z internetu bez męskiej kurateli to już dowód na ich skuteczność. Nie mówiąc o innych aspektach.
Tym jednak, co najbardziej uderzyło mnie między oczy jest powszechna fala oburzenia i obrzydzenia płynąca od kobiet, ku kobietom. Zbulwersowanie, którego ja nie umiem zrozumieć i do którego nie widzę powodów.
Ecce homini
Ze wszystkimi zaletami i wadami tego stanu rzeczy. Mam ciało, które podlega prawom fizjologii i fizyki. Mam na ciele włosy. Dużo włosów i to nie tylko w miejsca, w których sankcjonuje ich obecność nasza współczesna estetyka. Choruję na PCOS, więc włosy rosną mi nawet na brodzie, w miejscu, w którym u kobiety nie powinno ich być. Odbija mi się, ziewam i strzelam z gumy w majtkach, podciągając wiecznie spadające rajstopy. Czasami dłubię w nosie. Czasami w uchu. Kaszlę i smarkam. Mam fałdy na brzuchu. Ba, O ZGROZO, drapię się, gdy mnie swędzi! MIESIĄCZKUJĘ! ROBIĘ KUPĘ! POCĘ SIĘ! Wszystko to, w świetle przeczytanych przeze mnie dzisiaj komentarzy, czyni ze mnie obrzydliwa kreaturę, niegodną w swej ułomności miana kobiety. Prosię najwyższej klasy. Zakałę gatunku ludzkiego. Hołdującą niskim podszeptom ciała karykaturę samicy człowieka.
I co ja na to?
Ja na to: DZIEWCZYNY, CO Z WAMI? Wy tak na serio? Przeraża mnie, że to może być na poważnie. Bo ja nie widzę w tym filmie nic kontrowersyjnego. Nic, czego nie doświadczałabym w codziennym życiu. Czy naprawdę w XXI w. kogoś jeszcze oburza uprawianie seksu? Łapanie oczka w rajstopach lakierem? Jedynym, co faktycznie może podlegać dyskusji jest siadanie na kiblu w miejscu publicznym. Aczkolwiek jak ktoś lubi ryzyko, to zupełnie nie moja sprawa. Ale do rzeczy: film Manify Poznań pokazuje codzienność. Drapanie, całowanie i inne formy kontaktu, w który wchodzimy z własnym ciałem.
I ja się zastanawiam skąd to święte oburzenie i obrzydzenie własnym ciałem. Czy to już dulszczyzna, czy naprawdę są kobiety, które się nie drapią? Żyjemy w kraju, w którym międzynarodowy magazyn decyduje się wygładzać w photoshopie zdjęcie, którego sednem było pokazanie dziewczyn dokładnie takich jak my. Sinoczerwonego kolana i uda podziurkowanego cellulitem, które doskonale znamy z autopsji, bo przecież tak wyglądają nogi żywych ludzi.
Mam czasami wrażenie, że nasze polskie standardy są jeszcze bardziej wyśrubowane niż te zachodnie, które ruszyły w międzyczasie w kierunku akceptacji ciała takiego, jakim je wszyscy znamy.
Brzydzisz się siebie?
Bo ja nie. Czy chciałabym wyglądać jak z fotoszopa? No chciałabym. Mieć idealnie równy kolor skóry, żadnych siniaków, blizn i przebarwień. Żeby zawsze układały mi się włosy i nigdy nie wyskakiwały pryszcze. Są na świecie kobiety, które sprawiają wrażenie takich egzemplarzy. Kilka znam osobiście i wiem, jak wyglądają kulisy takich malwersacji. Idealny od strony odbiorcy obrazek podparty jest tytanicznym wysiłkiem, pielęgnacyjnym reżimem ze znaczną domieszką frustracji. I wiecie co? Ja dziękuję. Trzniam to. Wy też trzniajcie swoją nieidealność.
Potrzebujemy takich filmów jak ten Manify. Rozmawiajmy o tym, bądźmy ludźmi dla samych siebie. Serio, wyciąganie z tyłka werżniętych majtek to nie jest zaprzeczenie kobiecości. Kichajmy, ślińmy się przez sen, róbmy to wszystko, co robią ludzie. Na perfekcję i sterylność przyjdzie czas, gdy nauka wymyśli jak przeszczepiać nasze mózgi do droidów, a tymczasem… idę siku!