Tyle się teraz (w moim bąbelku) mówi o hejcie, tyle uwagi poświęca kulturze i równemu traktowaniu. Z ekranów płyną słodkie słówka o wolności, reklamy codziennie sprzedają mi nowy, lepszy świat. PKB rośnie i – podobno – żyję w krainie mlekiem i miodem płynącej. Ja jednak – mam wrażenie – żyję zupełnie gdzie indziej. W kraju, w którym ludzie JAWNIE deklarują, że grubych to raczej nie chcieliby ratować w wypadkach; w takim kraju, MOIM kraju, zamiast mówić jednym głosem, zamiast się wspierać w walce zalewającej nas po czubek głowy fatfobii, my kopiemy się po kostkach. Podkładamy sobie haki.
To nie jest kraj dla grubych ludzi
[dropcap_large]Z[/dropcap_large]aczęło się przed świętami, spotem Ministerstwa Zdrowia, zwanego w dalszej części tego tekstu Ministerstwem Żenady. Tym oto, w którym rodzinka – oczywiście lekko grubawa, a jakże – zamawia sobie z drive through cukrzycę, miażdżycę i jeszcze kilka innych -yc. Zatelepało mnie, ale przełknęłam. Ktoś musi być ponad to – myślałam sobie.(celowo nie umieszczam linka, choć zastanawiałam się nad tym. Okazuje się, że nie jestem ponad na tyle, żeby nakręcać pajacom ruch.)
A potem znalazłam te plakaty. Nierecenzowane z pewnością przez żadnego psychodietetyka, czy jakiegokolwiek specjalistę od otyłości z AKTUALNĄ wiedzą, koszmarki “zdobią” przestrzeń publiczną. Tę, w której – przypominam – funkcjonujemy nie tylko my, dorosłe Syreny, ale też nasze dzieci. Dzieci naszych znajomych. To między innymi te same 10-latki, które odchudzają się bez wiedzy rodziców. Powtórzę: dziesięciolatki.
Zasmażką na to wszystko był wynik badania, którego wyniki ogłoszono kilka dnia temu, a które amerykańska uczelnia MIT prowadzi w sieci od 2014 roku. Moral machine, bo tak nazywa się badanie, związany jest z programowaniem zachowania autonomicznych samochodów (czyli takich, które nie potrzebują kierowcy). Zbierano statystyki dotyczące ludzkiego zachowania w sytuacji potencjalnie śmiertelnego dla uczestników wypadku drogowego. Wyniki zostały opracowane na podstawie blisko 40 milionów odpowiedzi z całego świata. W tym z Polski.
W świetle wyników tego badania my, Polacy, okazujemy się pozbawionymi empatii dupkami. Ale to jeszcze nie jest ta wisienka na torcie fatszejmingowego krowiego placka. Obrazka dopełnia fakt, iż Polacy zdecydowanie chętniej uratowaliby osobę szczupłą, “dbającą o siebie”, niż grubą.
Tak. Niech to wybrzmi.
Do wyjścia tędy
Jeśli nie widziałaś tego wcześniej, pora wyjąć głowę z tyłka. To, co na przestrzeni ostatnich miesięcy rozgrywa się na naszych oczach, może mieć niebezpieczne dla nas, dla Ciebie i dla mnie konsekwencje. Prawdziwe, drobiazgowe i długotrwałe badania pokazują, że w Polakach uprzedzenie wobec grubych zakorzenione jest tak głęboko, że może decydować o tym czy przeżyjemy. Czy my się rozumiemy jasno?
Być grubym w Polsce oznacza nie tylko ograniczony (chociaż rosnący) dostęp do ubrań; nie tylko ograniczony dostęp do diagnostyki, bo 85% lekarzy w pierwszej kolejności będzie nas leczyć na gruby tyłek, w drugiej będzie szukać raka. Bycie grubym w Polsce oznacza, że wszędzie i o każdej porze jesteś pod ostrzałem. To co masz na talerzu, to co masz na grzbiecie, to co masz w koszyku w sklepie – wszystko podlega cenzurze karzącego oka społeczeństwa, które jest tak zgorzkniałe i tak chore na raka cynizmu, ironii i wiecznego dystansu do wszystkiego, że nie potrafi już poznać autentycznej radości i komplementu.
Nie, nie jestem wściekła. Jestem ROZSIERDZONA.
W zbiorowej polskiej wyobraźni jestem hamburgerem na dwóch nogach, wanną sadła, lochą, maciorą, słoniem, kaszalotem. Grubą kierdą. Świnią. Nie tylko ja, moja ukochana Syreno Lądowa, Ty też! Ciebie też to dotyczy!
Homo pugnatum, człowiek walczący
Zrozum, proszę, jedno. Nie piszę tego po to, żebyśmy obie płakały, chociaż łzy bezsilności mi się cisną pod powieki. Piszę to wszystko po to, żebyś zrozumiała JAKA JESTEŚ WAŻNA! Jak bardzo potrzebują Cię inne Syreny, grubaski jak my. Jak bardzo ta rzygawiczna rzeczywistość rodem z horroru potrzebuje naszej nieustępliwości w walce o równe traktowanie. Musimy reagować, musimy zabierać głos, musimy przypominać tym zalanym żółcią ludziom, że MUSZĄ PRZESTAĆ ODMAWIAĆ NAM CZŁOWIECZEŃSTWA. Mówimy głośno mówić, że uprzedzenie wobec grubych może się skończyć na cmentarzu.
[pullquote_left]Prawdziwe, drobiazgowe i długotrwałe badania pokazują, że w Polakach uprzedzenie wobec grubych zakorzenione jest tak głęboko, że może decydować o tym czy przeżyjemy. Czy my się rozumiemy jasno?[/pullquote_left]Jeśli my same nie staniemy w swojej obronie, nikt tego nie zrobi. Ja wiem, że jesteśmy gremialnie wkurwieni. Jak mało kto w Europie dostajemy po dupie od samych swoich, każdego dnia. A to WOŚP, a to dziki, a to przemoc domowa, a to kampania Ministerstwa Żenady. Każdego dnia otwierając wiadomości, mam ochotę w drugiej karcie przeglądarki wpisać “jak się robi koktajl mołotowa”.Nie rozumiem jak się możemy nie buntować. My, społeczeństwo. My, jednostki.
To my robimy sobie rzeczywistość. Te same osoby, które na stronie producenta ubrań dla – uwaga – grubych kobiet nwidok modelki plus size w spodniach ze sztucznej skóry piszą, że obleśna, że ktoś powinien beknąć, że ją ubrał w takie gówno, że co jak co, ale przecież cellulit to trzeba chować – te same osoby to są właśnie odbiorcy tych obrzydliwych plakatów. Pielęgnują i utrwalają stereotypy, żeby potem narzekać, jak to źle i beznadziejnie jest żyć w tym świecie, gdzie nikt ich nie szanuje. No nie szanuje. I szanować nie będzie, bo my, ludzie, uczymy się od siebie nawzajem.
Tak uwierzyliśmy w ten frazes o mówieniu całej prawdy i tylko prawdy, że dawno już ktokolwiek przestał sobie zadawać to jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: jakie będą konsekwencje tego, że powiem swoją prawdę na głos?”.
Nie, to nie jest tak, że nie możesz mieć zdania. Miej. Żyj wedle tego, co bliskie twojemu sercu, ale na miły buk, przestań gardzić każdym, kto nie podziela twoich opinii! Gdybyśmy tę energię, którą przepalamy na produkowanie i kultywowanie stereotypów inwestowali w robienie dobrze swojemu otoczeniu, świat wyglądałby inaczej.
Nie byłoby takich spotów. Nie byłoby plakatów, które stawiają znak zapytania między otyłością (zjawiskiem złożonym i nie całkiem zbadanym), a obżeraniem się. Kto wie, może udałoby się nam wyplenić zaburzenia odżywiania? Brzmi jak banał, ale to samo sedno prawdy: to my jesteśmy zmianą. Jeśli tylko zechcemy. To jest takie proste, a dla wielu osób na całe życie pozostaje ukrytą prawdą. Ja Ci ją zdradzam, zapisz sobie na karteczce i powtarzaj codziennie. Nie damy rady podpalić całego świata. Tylko małymi krokami, codzienną, nieustępliwą życzliwością możemy zmienić cokolwiek.
Posiadanie głosu to nie tylko ogromny przywilej (który nie reagując w końcu możemy stracić), ale też obowiązek. Nie tylko wobec nas samych, ale i przyszłych pokoleń.
Mam dosyć tych rozmów, które w domowych pieleszach odbywam z córką. Tych o jej odchudzających się koleżankach, o chłopcach, którzy jej nie lubią, bo jest brzydka, o tym, że to dla niej ważne być ładną i szczupłą, o tylko wtedy może wśród rówieśników “coś znaczyć”.
Chcę dla tych dzieci innej przyszłości, a Ty?
Za dużo mamy w Polsce szczucia jednych na drugich. Bo to co Ulu opisałaś to tylko jeden z wielu przykładów. Komuś ewidentnie zależy na skłuconym społeczeństwie. Tak się chyba nami łatwiej steruje.
Nie zmienia to jednak faktu, że zaburzenia odżywiania, wagi są z każdym rokiem coraz popularniejszym problemem. Szczególnie te gdzie tych kilogramów zaczyna być za dużo. Jak według ciebie powinny wyglądać działania rządu aby temu przeciwdziałać? Strasznie ciekawi mnie twój punkt widzenia. Mnie przychodzi do głowy kontrolowanie tego co znajduje się w żywności jak i zakaz reklamowania słodyczy, typu płatki nestle albo owocowe naszprycowane cukrem jogurty, jako zdrowe przekąski. Rzetelna edukacja w szkołach o zdrowej diecie. Może podatek od śmieciowego jedzenia? Jednocześnie zaś zerowy na warzywa? Może ktoś znany mógłby poprowadzić program kulinarny o gotowaniu zdrowych i smacznych dań. Jakiś spot reklamowy? Tylko tym razem inteligentny, bez uprzedzeń wobec co trzeciego już Polaka. Bo obecna akcja może spowodować jedynie u ludzi bunt.
Kontrola składu jedzenia i dodatkowe podatki na słodycze to jest tylko jeden z elementów, bo otyłość to zjawisko wielofasetowe i naprawdę nie każdy gruby jest gruby, bo źle je.
Kampania informacyjna powinna się toczyć wielotorowo:
1. Trzeba zwalczyć uprzedzenia w pracownikach służby zdrowia, którzy często zaniedbują pacjentów z nadwagą i zamiast szerokiej diagnostyki na wszystko przepisują odchudzanie. Takie traktowanie pacjentów w gabinetach prowadzi do rezygnacji z korzystania z profilaktyki: jak mam słuchać pouczeń, które nic nie wniosą to wolę serio wolę wziąć ibuprom zamiast iść do lekarza
2. Potrzebujemy szerokiej kampanii informacyjnej o tym, że diety są szkodliwe dla zdrowia. Bo są. Gdyby działały, na świecie nie byłoby ludzi z nadwagą, bo każdy z nas przynajmniej raz w życiu próbował schudnąć. Ja osobiście ważyła bym pewnie 2/3 tego co ważę, gdybym się nigdy nie zaczęła odchudzać
3. Potrzebujemy dramatycznej zmiany w myśleniu w fit biznesie, żeby ludzie którzy chcą się ruszać, ale się warta, przestali się czuć intruzami. Żeby taka Chodakowska przestała nad nazywać leniwymi i gnuśnymi.
4. Potrzebujemy zmienić podejście do innych ludzi, przestać zawstydzać tych, którzy sobie radzą w życiu trochę gorzej. Naprawdę, jest mnóstwo ludzi, których gotowe, tanie posiłki ratują. I nie mówię tu o fastfoodach, które w Polsce są relatywnie drogie.
Podsumowując – potrzebna jest nam zmiana mindsetu na taki, w którym przestaniemy się czuć lepszymi od grubych. Za mało wiemy o otyłości i jej przyczynach, żeby metkować ludzi jako nieudaczników.
Ludzie, także grubi, w gruncie rzeczy lubią kiedy jest im dobrze. Chętnie dążymy do dobrostanu, jeśli mamy szansę 😊
Ta kampania jest obrzydliwa i nie wierze ze ktokolwiek pod jej wplywem zmieni swoje nawyki zywieniowe, bo (zakladam!) ze taki jest cel tej kampanii (a nie osmieszanie grubych, chociaz nie jestem do konca przekonana). Polsce przydalaby sie kampania „Zyj i daj zyc”, bo zewszad wylewajaca sie nienawisc do wszystkiego co jest (w jakikolwiek sposob ) „inne”, naprawde przeraza.
Mnie śmieszy i przeraża jednocześnie fakt, że nie tylko osoby szczupłe ale także te grube wobec innych grubych kierują się stereotypami! Byłam grubym dzieckiem, jestem gruba i pewnie gruba umrę, mimo wszelakich starań… koleżanka z pracy, która też jest plus size zapytała mnie czy się odchudzam, widząc jak na drugie śniadanie jem jogurt z płatkami owsianymi (pracujemy razem od kwietnia i jogurty, owsianki itd to mój w miarę stały element diety). Tak jem jogurt naturalny (szok) mimo ze się nie odchudzam (szok 100%). Po prostu tak wyglada moja dieta… serio ludziom się wydaje (nawet grubym) ze każdy z nadwaga i otyłością, od świtu do nocy żywi się fast foodem, chipsami i słodyczami a zapija colą ?!?!?! Co jest z tym światem … Tyle mojego szczęścia ze jestem szczęśliwą syreną i po latach szykanowania przez rówieśników i upominania przez (nie koniecznie szczupłych) własnych rodziców, nie zwariowałam i ogarnełam ze bycie grubym to nie jest największa życiowa tragedia. Ale nie chciałabym, żeby moje dzieci musiały kiedyś znosić to, co musiałam znosić ja, zanim ugruntowała swoje poczucie własnej wartości i przestałam przejmować się tym, kto jak widzi mój tłusty zad czy brzuch. Nie wiem tylko co zrobić, żeby ta świadomość ludzi się trochę uświadomiła
rany, jakie wypieranie, stereotypizacja i projekcja. po pierwsze nie zrozumiałaś tej kampanii na jej fundamentalnym poziomie. to nie jest kampania o grubasach, tylko o skutkach niezdrowego jedzenia. Grubasem faktycznie można być ze względu na jakąś chorobę (np tarczycy), ale prawda jest taka, że jest to jakiś malutki margines przypadków, bo przytłaczająca większość osób staje się gruba w wyniku swoich własnych zaniedbań. Ta kampania jest poświęcona właśnie tym zaniedbaniom. Zresztą zaniedbania żywieniowe prowadzą nie tylko do otyłości, ale również do wielu innych schorzeń, np chorób krążenia czy cukrzycy. i o tym jest z grubsza ta kampania – żresz gówno, robisz sobie krzywdę. co jest w sumie zwykłym truizmem. Piszesz, że masz w dupie co inni o tobie myślą, a jednocześnie, uważasz, że „wszystko podlega cenzurze karzącego oka społeczeństwa”, tak jakby reszta społeczeństwa żyła twoimi problemami zdrowotnymi. otóż nie. społeczeństwo ma perfekcyjnie w dupie co wkładasz do koszyka. sama się najwyraźniej czujesz winna skoro piszesz takie rzeczy i to jeszcze tak rozemocjonowanym tonem. To oczywiste, że nikt nie chce być grubasem. To jest choroba obciążająca organizm (poza tym prowadzi do zaniku trzeciorzędnych cech płciowych, a nikt przecież nie chce być nieatrakcyjny), ale zapewniam cię, że statystyczny człowiek spotkany na ulicy nie poświęca ci żadnej uwagi. to jedynie twoje kompleksy karzą ci myśleć, że jest inaczej. te kompleksy to coś jak narcyzm na odwrót.
Droga Pani Urszulko,nie dajmy się zwariować tym co o nas inni mówią.Róbmy swoje.Światowi znawcy tematu doszli
do takich wniosków że grube osoby mają większy potencjał od szczupłych.Dużo się uśmiechają,pozytywnie myślą,
są bardziej otwarci na innych.To jest duży plus.Gdybyśmy wszyscy byli piękni i wspaniali,świat byłby nieciekawy,
tak uważam.Nie byłoby tematu aby ‘obrobić’ inną osobę. Nie czarujmy się,ale tak wśród kobiet bywa.Nikt nie jest w
każdym calu idealny,każdy w sobie coś nie tak ma.Każdemu można by było łatkę przypiąć.Nie martwmy się wyglądem.
Jest tyle wspaniałych rzeczy które można robić.Nie wygląd świadczy jacy jesteśmy,ale co sobą reprezentujemy,wiedza.
Pozdrawiam serdecznie.
Pingback: Marcowa piąteczka: jesteś tym, co jesz – Żegnaj, kokonie bezpieczeństwa
Kampania masakryczna, codziennie w stolicy mijam wściekłego hamburgera, który zdecydowanie nie jest motywujący do żadnych pozytywnych zmian. Raczej uważam go za dzieło dosyć śmieszne i naiwne.
U nas w kraju to często aż strach być innym, próbującym działać… Czy to osobą otyłą, feministką, wegetarianką, członkinią LGBT, niepełnosprawnym. Niestety do wszystkiego idzie się przyczepić. A przecież każdy potrafi być piękny i niesamowity na swój sposób, co zresztą emanuje z tego bloga. ^^
Dziekuje za artylkul i poswiecony na niego czas .
Kampania jest obrzydliwa i nie zmieni tego zaden ktosiowy wpis.
Jestem gruba na stale od 3 lat a okresowo od 8. Na wadze szpitalnej jeszcze mnie zważą:)
Do obecnego stanu doprowadzilo mnie 6 pieknych schudniec ( po 24 kg w pół roku) z imponujacymi efektami jojo.
Od 3 dni wertuje tematyke szykanowania otylych, bowiem leniwy chirurg odmowil mi wyciecia ok 1 cm zmiany skornej, gdyz jestem otyła, gosciowi ewidentnie nic sie chcialo ale uderzylo mnie, jak piekne znalazl wytlymaczenie!
Zabieg zrobi mi ordynator, bo ten akurat okazal sie fajnym komunikatywnym czlowiekiem.
Jednak w temat juz wsiaklam.
Zapoznalam sie z artykulem o lekarce Agnieszce neurologu, ktora zdziwil widok calkiem niczego facetów z grubymi kobietami.
To by małpa dopiero szczezla jakby mojego zobaczyla.
Nie dosc, ze jest ode mnie duzo młodszy to ma 195cm i jest b przystojny.
Poznalismy sie jak juz bylam gruba i jestesmy razem 12 lat.
Bede teraz dla niego milsza:)
Co do Chodakowskiej to nie wiem ile by cwiczyla i ile pieniedzy miala ,to ksztaltu twarzy nie zmieni i to jest jej kara.
Jednak spolecznosc grubych , do ktorej dzisiaj sie zapisuje musi walczyc, nie mozemy dawac sie ponizac i wyszydzac.
Mnie dokuczali rzadko bo zmienilam sie na ich oczach i wiedzieli dlaczego.
Ale np prof. ginekolog moj dobry znajomy, po dlugiej przerwie powiedzial: co jest? Bylas laska a teraz jestes słonica”
Potem przyniosl mi batonik bo przemyslal ale ja juz zapamietałam i przygotowalam sie na ataki.
Kiedy np facet z rodziny powiedzial mi to samo szybko odpowiedziałam: zajmij sie lepiej swoja alkoholowa opalenizna.
Emocje jednak zawsze zostaja i wplywaja zle na dzien zdarzenia, zdrowie odpornosc i inne obszary zycia.
Dlatego nie wolno sie poddawac.
Trzeba jasno uswiadomic atakujacym jakimi sa gnojkami i ze beda konsekwencje ich zachowan.
Dlatego jeszcze raz dziekuje autorce za artykuł.