Przejdź do treści

Skate Love Barcelona okiem pierwszaka

Wrześniowy długi weekend, czyli wyjazd na Skate Love Barcelona, wyobrażałam sobie jako 5 dni nieustannego jeżdżenia na wrotkach od świtu do zmierzchu. Oczyma duszy widziałam siebie jadącą przez miasto, sunącą wzdłuż plaży, falującą na parkiecie roller disco i uczącą się nowych rzeczy na warsztatach. Miałam wizję niekończącej się energii, tymczasem w lipcu, mniej więcej wtedy, kiedy myślałam miałam rozpoczynać trening kondycyjny, żeby swoje wizję wcielić w życie, przyszła anemia i zmiotła mnie z planszy. 

W ciągu trzech tygodni moja wydolność spadła do takiego poziomu, że dostawałam zadyszki przy wchodzeniu na pierwsze piętro. Kto wie, ten wie – anemia to stan takiej słabości, że aż trudno w to uwierzyć, kiedy słucha się cudzych opowieści. Nie powiem, wystraszyłam się, że z planowanego od ponad pół roku wyjazdu nie wyjdzie nic. Albo, że będzie tak, jak finalnie było, będę miała tyle siły, co kot napłakał. 

Miałam do wyboru rezygnować z wyjazdu marzeń, albo jechać i jeździć tyle, ile mi ciało pozwoli. W zeszłym roku, robiąc mapę marzeń, wkleiłam tam siebie jadącą na wrotkach po beach padzie wzdłuż brzegu morza. 

Przecież nie mogłam z tego zrezygnować. 

Miejsca

Od kilku lat i w przyszłym roku również, Skate Love Barcelona dzieje się w przestrzeni wokół umiejscowionego nad samym morzem budynku CEM Mar Bella. Miasteczko festiwalowe zorganizowane było w 4 sekcje, z których najważniejszy był świeżo wylany betonowy rink, a największy – przecięta betonowym padem do tańca część wypoczynkowa, z jednej strony okolona rzędem straganów, z drugiej – sekcją gastronomiczną. 

Klimat, który tam panował, był niepodrabialny. Wrotkarska zajawka wisiała w powierzu i była jeszcze gęstsza niż wilgotny upał, który dla mnie był trudny do przyjęcia jako tło aktywności fizycznej. Z resztą – trudno powiedzieć, żeby ten klimat ograniczał się do MarBelli! Czas Skate Love Barcelona to okres, w którym osoby na wrotkach przejmują miasto. Od hotelowego śniadania, przez tramwaj czy mały sklepik w Badalonie – WSZĘDZIE spotyka się osoby z festiwalu. Poznaje nieskończoną ilość osób, a jeśli masz takie szczęście jak ja, że będziesz tam z osobą, która przyjeżdża tam od lat, dowiesz się np. że grupy kolesi w plastikowych butach wrotkarskich to zajawkowicze z UK. Mega ciekawe. 

Jeśli osią, kręgosłupem festiwalu jest MarBella, to głośno bijącym sercem jest Badalona, gdzie każdego dnia, po zakończeniu festiwalu (i nie tylko! w trakcie też!) dzieje się magia. Ludzie zbierają się, żeby razem tańczyć. Badalona, z morzem w tle, ma nieprawdopodobny klimat. Spotkasz tam osoby, które przyjechały po to, żeby po prostu być razem, uczyć się od siebie nawzajem, spędzić razem czas na pielęgnowaniu wielkiej miłości, jaką żywią do śmiesznych butów na kółkach. Zapiera dech. 

Ale, poza spotem do spotkań, Badalona to także dwukilometrowa promenada z betonu tak gładkiego, że nie można przestać sunąć w tę i z powrotem. Ja, szczerze mówiąc, odpływałam. To było jak ta klatka z mapy marzeń: jadę wzdłuż plaży, słucham szumu morza, nad głową mam palmy. Nie będę ukrywać, zdarzyło mi się zapłakać z radości i wdzięczności, że mogę tego doświadczyć. 

Mijająe mnie grupy osób na wrotkach chillujcych sobie do muzyki budziły we mnie tęsknotę za byciem w takiej społeczności, obcowaniem z większą ilością wrotkarzy na codzień.

Czy Barcelona kocha wrotkarzy?

Mówi się, że Barcelona to najbardziej przyjazne wrotkom i rolkom miasto w Europie. Nie mam porównania, nie byłam WSZĘDZIE, ale z pewnością można w niej spędzić dużo czasu i wiele zobaczyć nie zdejmując wrotek. Nie odważyłam się wybrać na miasto, na wycieczkę powadzoną przez zajmującego się organizowaniem rolkowych wyjazdów Tomka z Roll Travel. Nie w tym stanie, nie dowiedziałam, że dałabym radę i prawdopodobnie słusznie. 

Jeśli będziecie w Barcelonie z wrotkami, to wzdłuż morza, ciągnie się kilka kilometrów promenady rekreacyjnej dla jeżdżących na wszystkim. To szeroki, dłuuuugi i bardzo gładki asfalt. Coś tak zaskakującego, nie nawykły do mikroskopijnych ścieżek rowerowych w Polsce mózg każe sprawdzać, czy aby na pewno nie jesteśmy na jezdni.

Jak to wygląda, możecie sprawdzić w rolce nagranej we współpracy z firmą Anita since 1886, która współsponsorowała mój wyjazd:

Ludzie i gwiazdy

Jako wrotkara czasów pandemii, inspirację i zachwyt czerpię z internetowych treści dostarczanych przez osoby jeżdżące na wrotkach głównie za oceanem. Wiadomo przecież, że mekką wrotkarstwa jest Kalifornia ze swoją Venice Beach. Że to tam dzieje się wszystko co ciekawe, największa społeczność i w ogóle wow. 

Okazało się, że wiele osób, które w amerykaskiej społecznosci wrotkarskiej są rozpoznawalne i uznane, przyjechało do Barcelony! Mogłam zobaczyć na żywo i na wyciągnięcie ręki takie sławy jak RIchard Humpfrey (król roller dance), Skate Fantacee, Buckwilda, Estrojen, Rebel z Queer Girl Straight Skates i królową mojego serca, inspirację, której content sprawił, że po dekadzie marzenia o wrotkach wreszcie je kupiłam – Shove, alias Fat Girl Has Moxi. 

Błędy do naprawienia

Taki wyjazd nie mógł się obejść bez błędów nuworyszy, a jakże. To była moja pierwsza wyprawa do Hiszpanii i chociaż spodziewałam się, że będzie gorąco, to zapomniałam o tak podstawowej rzeczy jak nakrycie głowy. Jak to możliwe? No wiecie, ekscytacja. 

Rzeczy, o których zapomniałam albo po prostu nie przyszło mi do głowy, żeby je zabrać:

  • przenajwygodniejsze buty, jakie masz – jeśli normalnie cię chociaż trochę cisną albo obcierają, zabranie ich na zmianę to kiepski pomysł. Możecie skończyć jak ja – z kolekcją zdjęć mody polskiej, czyli skarpetek do sandałów na katalońskich ulicach
  • duża ilość dobrych plastrów na odciski i pęcherze
  • czapka lub kapelusz na słońce 
  • twarde kółka do jeżdżenia po Badalonie
  • zapasowe ochraniacze na dłonie + pochłaniacze wilgoci – nie wiem dlaczego pomyślałam, że nadążą mi wysychać
Ubrana na różowo Ula jeżdżąca na wrotkach pod palmami w Barcelonie

Transport wrotek samolotem

To będzie bardzo ważny tip, bo nieprawdopodobnie mnie stresowała myśl, czy wrotki można przewieźć samolotem w bagażu podręcznym? Utrwalam więc dla potomności: owszem, można. W LOT, którym podróżowałam, bagaż podręczny ma akurat takie wymiary, że idealnie mieści parę wrotek. Oczywiście wrotki przekraczają oficjalny limit wagowy podręcznego, więc zawsze można trafić na osobę, która zważy i każe dopłacić. Na wyjazd wybrałam swój najlżejszy setup – WIFY na plejcie Avanti Magnesium. Zmieściły się perfekcyjnie w torboplecack Propsa. 

Podziękowania

Na koniec tego odsumowania, chcę szczególnie podziękować Ewie i Sarze z firmy Anita since 1886, z którą współpracuję od lat, a która dołączyła do mnie na wyjeździe jako współsponsor. Dziękuję Wam za wsparcie nie tylko biustu, ale też spełniania marzeń! Mam nadzieję, ze zrealizujemy razem jeszcze niejeden szalony pomysł ♥️

Moje recenzje produktów firmy, które noszę, uwielbiam i polecam znajdziecie tutaj: LINK

1 komentarz do “Skate Love Barcelona okiem pierwszaka”

  1. Jak wrotki mnie nie interesuja, tak nie moge przestac patrzec na Twoja radosc, ktora az wyplywa ze zdjec i tego co piszesz. 🙂
    Anemio – prosze isc sobie w cholere i dac szalec Galantej Lali!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *