Dbaj o siebie, gdy świat nie dba
Ciężkie to nasze przedwiośnie. Pogoda nie rozpieszcza i w połączeniu z wywołanym zmianą miejsca pracy obciążeniem sprawia, że pod koniec dnia moja głowa waży pół tony. Biegiem, ciągle biegiem. Do auta, do pracy, na tramwaj, na zakupy. Lista spraw do załatwienia nie chce się skurczyć; zobowiązania – nawet te wyczekiwane, towarzyskie – ciążą; szara skóra na twarzy łuszczy mi się i zakwita niespodziankami; w mieszkaniu ciągle regularny hasiok.
Mam wrażenie, że idzie zima, ręce mam do kolan i nabrałam przekonania, że już nigdy nie będę tą mną, która ma wszystko pod kontrolą i ogarnia rzeczywistość przynajmniej na tyle, żeby w niej nie utonąć.
Rządzi nami, i Tobą, i mną, nawyk aktywności. Wydajności. Ciągłego robienia czegoś. Tak po prostu, sztuka dla sztuki. Świat, w którym żyjemy to na nas wymusza. W pracy lepiej całe osiem godzin walić w klawiaturę, żeby przypadkiem nikt nie pomyślał że jesteśmy zbędne. W domu zawsze jest coś do ogarnięcia. Siedzenie na tyłku jest objawem bezużyteczności. Nie możemy się zatrzymać.
Istnieją podobno na świecie ludzie, których życie wygląda inaczej. Zaczynają dzień z akompaniamentem oceanicznej bryzy. Najpierw godzina jogi, a potem leniwe organiczne śniadanie, spacer po plaży, dodatnie saldo na koncie, grzeczne dzieci, urlop w raju, transcendencja na co dzień i zero trosk na horyzoncie. Patrzę na te wszystkie piękne obrazki w internecie i myślę, że też tak chcę. Jest tylko jeden problem. Takie życie nie istnieje.
Mamy to, co mamy. Swoją codzienność z jej miliardem smaków. Akurat teraz, na przednówku, jest to posmak dupy, ale to koło wreszcie się obróci. Przyjdzie słońce, drzewa eksplodują i znów będzie łatwiej. Tego się trzymajmy. Zróbmy tak, żeby sobie polepszyć. Zadbajmy o siebie – tak zwyczajnie, po ludzku. I rozprawmy się z mitami.
MIT 1 – Żeby o siebie zadbać, trzeba mieć kupę kasy
Ok, powiedzmy to sobie, wyjazd do SPA nie jest najtańszą imprezą pod słońcem. Ale wiesz co jest za darmo? Głęboki oddech. Zamiast gryźć kierownicę stojąc w korku, weź głęboki oddech. Taki aż do pięt. Poluzuj trochę gdzie Cię ciśnie. Głęboki oddech to prawdziwe narzędzie terapeutyczne, które znacząco zmienić jakość naszego życia i pomoc nam zrozumieć, co się tak właściwie z nami dzieje. Rozpoznaję po oddechu, kiedy jakiś wyparty nerw daje po sobie znać – kurczę się i prawie dyszę jak pies. To znak, że pora sobie trochę odpuścić.
MIT 2 – Dbanie o siebie musi być idealne
Dałyśmy się zapędzić w kozi róg perfekcjonizmu nawet w kwestii tak indywidualnej jak dbanie o siebie. Pinterest z Instagramem wżarły się w nasze mózgi na wskroś. Na myśl o relaksie widzimy czyste białe wnętrza, maseczki, drinki w słoikach i morze w oddali. Dupa tam. Nie musisz siedzieć w hamaku na Bahama, żeby okazać sobie samej trochę troski. Zrób to, co czujesz. Załóż rozciągnięte dresy, włącz konsolę, zrób herbatę czy cokolwiek Cię odpręża. Nie jesteś Alexis, nie musisz wiecznie nosić klapków z puszkiem i angorowego turbanu.
MIT 3 – Dbanie o siebie oznacza narcyzm
Serio? Jeżeli sądzisz, że ta odrobina czasu poświęcona na polepszenie własnego dobrostanu to czystej wody samolubstwo i narcyzm, niech będzie. Nie składałyśmy ślubów samoudręczenia. Nowość: świat jest samolubny! Jeśli Ty sama nie znajdziesz na to czasu, nikt inny o Ciebie nie zadba.
MIT 4 – Dbanie o siebie jest czasochłonne
Ja naprawdę rozumiem tę wymówkę. Ja też nie mam czasu, ale czas jest z tej samej kategorii co pieniądze. Ile by go nie było, zawsze będzie za mało. Nie musisz układać się na godzinę w pachnącej kąpieli, jeśli akurat nie możesz sobie na to pozwolić. Może posłuchasz w skupieniu swojej ulubionej piosenki, a może zrobisz te 10 przysiadów, o których myślisz od zawsze? Od Ciebie i tylko od Ciebie zależy ile i jak wykorzystasz TWÓJ CZAS.
MIT 5 – Żeby o siebie zadbać potrzebuję 1001 gadżetów
Rzadkiej oliwy z bawolego kopyta, sproszkowanej trawki rosnącej na samym szczycie Kilimandżaro czy specjalnych legginsów ręcznie dzianych po zmroku u podnóża Alp. I innych takich, bez których żaden cywilizowany człowiek nie jest w stanie się obejść… Odpal wyobraźnię. Olej kokosowy jest dobry na wszystko, pozwól sobie na to, co sprawia Ci przyjemność. W granicach zdrowego rozsądku, rzecz jasna.
Zadbaj o siebie właśnie teraz, kiedy nam tak ciężko i wydaje się, jakby czarna dziura wessała całą wiosnę i lato.
I pod żadnym pozorem nie bierz teraz przykładu ze mnie, bo siedzę i kończę ten wpis walcząc z dreszczami. Zamykam zaraz edytor i spadam pod kołdrę trochę zadbać, da odmiany, o siebie.
Nie umiem dbać o siebie. Kompletnie. Nie zależy mi jakoś przesadnie; przeważnie lubię to, co widzę w lustrze, a to, czego nie lubię – wydaje mi się nie do przewalczenia. W ogóle nie przepadam za walczeniem o takie pierdoły, jak wygląd. Do walczących odnoszę się z mieszaniną pobłażliwości i współczucia. Kiedy widzę na fejsie, jak jakaś laska opisuje swoją “walkę z kilogramami”, myślę tylko; rany koguta, a mogłaś w tym czasie uprawiać dziki seks. Albo leżeć na trawie i patrzeć w gwiazdy.
Ale kto wie, może warto? Może byłabym silniejsza, zdrowsza, gdybym wciskała w siebie te mityczne Witaminy i zrobiła od czasu do czasu parę pompek? Muszę nad tym pomyśleć. Wiosna to dobry moment na takie rozkminki.
Świetny tekst. Bardzo mi się podobało to stwierdzenie, że dbanie o siebie nie musi być idealne! Dres i herbata też są świetne! Dzięki! pozdrawiam!
Jesteś zajebista 🥳