Plus size, czy nie – rezygnujemy z siebie zbyt łatwo.
Kiedy ostatni raz było Ci ze sobą dobrze? Pamiętasz? Dzisiaj rano? Wczoraj? Mniej więcej o tej porze w zeszłym miesiącu? Kiedy? Pamiętasz co wtedy robiłaś? Co było takie ważne, że dało Ci to niepodrabialne poczucie lekkości?
Moje szczęśliwe miejsce jest na scenie
Kiedy pod stopami czuję nierówną fakturę parkietu, oczy zalewa mi ostre światło i odzywa się muzyka, przenoszę się w inny wymiar. Nie ma nic ważniejszego od tu i teraz. Mylę się, tłukę w sagaty jak oczadziała. Jestem ze swoją grupą. W swojej muzyce. I to jest najważniejsze.
W czasach, gdy moje życie toczyło się w stajni, rytm galopu był najpiękniejszym rytmem świata. Kiedy gram go do muzyki i tańca czuję, że odnalazłam swoją melodię. Jak ta scena w Dirty dancing, kiedy Johnny uczy Babe co to rytm, pamiętacie? Jestem pewna, że kiedy tańczę, moje moje serce wybija trójki.
Dobrze czuję podłogę, ale jestem lekka i wolna. Moje nadmiary i niedostatki, spódnice, pakistańskie monety, kwiaty, bransolety i pompony – wszystko współgra. Jestem przekonana, że właśnie to czuje derwisz. Że gdzieś pomiędzy zmęczeniem ciała a duchowym uniesieniem rodzi się moja wolność. Moja siła.
Pierwszy raz po stokroć
Pokazała mi je koleżanka z pracy. Półprzyjaciółka, jak lubimy się podśmiewywać z tej relacji, którą niezręcznie przepychamy pomiędzy definicjami współpracownika a przyjaciółki. Pokazała mi filmy. Czysta moc. Uwodzące kolorem i mnogością detali kostiumy, akcentujące piękno kobiecej sylwetki. To zapamiętałam najlepiej – kolorowe spódnice i dźwięk sagatów. Małych instrumentów perkusyjnych, które zakładamy na palce. Wiedziałam, że chcę to tańczyć w momencie, gdy skończyło się krótkie nagranie. Gdzie? i kiedy? – moje jedyne pytania.
Krótkie, wakacyjne warsztaty udowodniły mi, że to nie będzie kaszka z mleczkiem. Ten moment, w którym okazuje się, że tak naprawdę nie umiesz liczyć do czterech i nie odróżniasz prawej od lewej wymaga wiele pokory i determinacji, żeby się nie zniechęcić i postawić następny krok. Przyjąć czapkę z oślimi uszami i uczyć się od nowa. Regularne zajęcia, na których męką było wleczenie się w ogonie i ciągłe powtarzanie tego samego. Godziny wyklepane w domu przed lustrem, z youtubem, palce zielone od sagatów, które za nic nie dawały się połączyć z chodzeniem. Granie w tańcu było wtedy daleko poza moim zasięgiem.
Cykl życia lotosu
Jest w ATSie element, który jest mi szczególnie bliski. Puja. Medytacja wdzięczności, a w niej przedstawiony gestem dwóch dłoni lotos. Kwiat, który zakwita po wielekroć. Symbolizuje cykl, w jakim odbywa się każda nauka. W jakim odbywa się życie. Zaufaj swojej walce, mówi. Krok do tyłu to nie zawsze porażka, czasami potrzebujemy go dla rozpędu. Lepsze i gorsze momenty będą następować po sobie i to jest naturalny bieg rzeczy.
Nie zawsze było to dla mnie oczywiste i to taniec nauczył mnie zaufania do procesu. Tego, że czasami trzeba odpuścić i z nadzieją zaczekać na zmianę, a czasami zainwestować dodatkowy wysiłek w to, co może zakwitnąć. I dobre, i złe – wszystko mija.
Kiedy wychodzę na scenę, cała jestem wolnością. Wydaję mnóstwo energii, ale jeszcze więcej jej zbieram. Jestem szczęśliwa, bo sobie na to pozwalam. Wbrew temu, co sądzą inni; wbrew własnym obawom; wbrew lenistwu i pokusie siedzenia z rękami pod tyłkiem i narzekania na cokolwiek da się narzekać.
Czuję się wolna każdą komórką. Medytuję w tańcu, a moje nieidealne ciało jest narzędziem, nie przeszkodą. Jestem sobą. Chcę pęknąć z radości.
Schodzę ze sceny z zadyszką, pomyliłam się pięć razy. Jest mi dobrze.
Nie tęsknisz za tym uczuciem?
Piękny tekst. Jakiś czas temu spróbowałam tribal fusion – opanowałam wyłącznie absolutne podstawy, które podmywa czas. Myślę, ze na jesieni znowu się tam zgłoszę.
Mam nadzieję, że Ci się uda. Życzę Ci tego z całych sił.
I dziękuję ❤
Bardzo się wzruszyłam. Jesteś nieocenionym źródłem siły i mocy, dziękuję. No i zachęcasz do dobrego, kusi mnie taniec coraz bardziej – dzięki Tobie 🙂
Zaraz bede szukac gdzie moglabym tak potanczyc u siebie na wsi.
Mialam kiedys przyjemnosc uczyc sie tanca brzucha w Egipcie, sprawialo mi to niesamowita frajde.
Piękny tekst. Myślę, że nie raz będę do niego wracać 🙂
Ja mam tak z łyżwiarstwem figurowym, którego zaczęłam uczyć się niecały rok temu. To nie tylko sport czy hobby, to wolność i jedna z dwóch największych, najważniejszych egzystencjalnych lekcji w moim życiu.