Zaczęło się od tego, że magazyn Us Weekly umieścił zdjęcie Leny Dunham na okladce. I to nie w takim kontekście jak Cosmo (pamiętacie te awanturę o wypolerowana z cellulitu polską wersję okładki z Dziewczynami?). O nie. Zdjęciem świeżo wyszczuplałej Leny sportretowano artykuł o chwytliwym tytule 20 sztuczek na odchudzanie, z których korzystają gwiazdy.
Ta dziewczyna
Faktem jest, że wizerunek Leny faktycznie mocno się ostatnio zmienił i kiedy zamiast Hanny o figurze wańki-wstańki zobaczyłam na czerwonym dywanie wylaszczoną sarnę, moje tłuste serduszko drgnęło z niepokojem. Poczynania Leny śledzę od początków serialu Girls, jestem psychofanką jej książki oraz abonentką rewelacyjnego Lenny Letter. Próbuję właśnie napisać, że bardzo ją cenię.
Lena mówi i pisze o rzeczach ważnych, broni wizerunku prawdziwego kobiecego ciała w mediach i angażuje się w sprawy, w które ja też bym się zaangażowała, gdybym żyła w Stanach. Bardzo ją cenię za to, że często mówi jak jest, nawet jeśli to coś równie paskudnego jak endometrioza. Podziwiałam jej odwagę od pierwszej chwili, gdy w Girlsach pojawiła się nago. I nadal podziwiam. To było dziwne poczucie, zobaczyć ją taką… inną. Ustandaryzowaną. I wtem – TO.
Highway to hell
Na jej post na instagramie trafiłam podczas porannej prasówki na kiblu i przyznam, że kciuk mi się zatrzymał. I że po jego przeczytaniu nie pomyślałam o sobie ładnych rzeczy, bo okazało się, że wpadłam w pułapkę braku wiary w ludzi. Z właściwą sobie gracją Dunham ustosunkowała się do paszkwila Us Weekly i podała 20 sposobów na schudnięcie:
- Nerwica lękowa
- wynikające z niej bezustanne mdłości
- wybory, które ujawniły prawdziwą głębię amerykańskiej mizoginii
- bezustanne duszne sny o dystopijnej przyszłości
- zrosty brzuszne przytrzymujące jajniki poniżej macicy
- bezpodstawne i wstrząsające podróżki online i drogą pocztową
- patrzenie jak instytucjom, które kochasz – od Planned Parenthood po PBS – zaczynają zagrażać kreskówkowi, podkręcający wąsa złoczyńcy
- uświadomienie sobie wreszcie, że superbohaterowie nie istnieją (zwłaszcza X-Factor, naprawdę miałam nadzieję, ze dadzą radę)
- maszerowaniem, aż nogi wejdą Ci w dupę
- cicha furia, która zastępuje potrzebę jedzenia pragnieniem zemsty
- spanie po 19 godzin na dobę
- uświadomienie, że nawet liberalnym mediom zależy przede wszystkim na kliknięciach
- bezustanne martwienie się o zdrowie i bezpieczeństwo kobiet – tych, które znasz i tych, których nie znasz
- uświadomienie sobie, kim naprawdę są twoi przyjaciele
- przesiadka z Ubera na Lyft (spaliłam mnóstwo kalorii, żeby zrozumieć nową aplikację, i jeszcze więcej, żeby zrozumieć czy konflikt został wygaszony)
- skurcze pęcherza, częstomocz i nagłe parcie na pęcherz
- wyciek twojego numeru telefonu i otrzymywanie brutalnych smsów od przypadkowych ludzi o pseudonimach typu VERYFATCHUCKYBOY@creepz.com
- kulenie się pod wiatr
- kogo to gówno obchodzi
- nie mam żadnych wskazówek nie daję żadnych wskazówek nie chcę być na tej okładce bo jest diametralnie różna od tego, o co walczę przez całą moją karierę i nie uważam, żeby to był komplement bo to żadne osiągnięcie dziękuję
(tłumaczenie własne)
Człowiek człowiekowi człowiekiem
No, to jakby zmienia perspektywę, prawda? Źle się poczułam sama ze sobą i chciałam podzielić się z Wami taką myślą, że może jednak nie warto czynić pochopnych założeń i nie oceniać ludzi, nie wiedząc przez co przechodzą. Mogę sobie co najwyżej wyobrażać, jak to jest żyć walcząc codziennie z własnym ciałem i własną głową. I nie są to przyjemne wyobrażenia.
Zawiść i poczucie wyższości to ten rodzaj pułapek, w które bardzo łatwo wpaść. Coś w stylu kreskówkowego pudełka na patyku z podłożonym serem. Obiecałam sobie po przeczytaniu słów Leny, że będę częściej wyciągać głowę z własnego tyłka i rozglądać się dookoła. Od dawna przecież wiadomo, że nie znam się na ludziach.
I wiecie w czym jeszcze zgadzam się z Leną? Czasami schudnięcie to żadne osiągnięcie. Może warto się zastanowić, zanim pozazdrościmy albo pogratulujemy komuś zmiany imidżu? Może warto zdobyć się na odrobinę empatii, zanim zrobi się jakąś głupotę? Żebyście nie musiały wstydzić się jak ja.
Tak tylko mówię.
A oryginał posta możecie zobaczyć tutaj:
Kocham szmatławce i ich nagłówki (ironic). To doskonały przykład jak wyzwolić w człowieku jego najgorsze, nadal gdzieś w głębi skrywane schematy, w mniej niż sekundę. Można odpierdalać cuda na kiju, żeby się od takich schematów dystansować, a zawsze znajdzie się nagłówek w szmatławcu, który przywróci Twój mózg na lubiane przez niego tory.
Liczę na to, że z dużym zapasem czasu i jeszcze większym uporem wyhoduję w mózgu nowe ścieżki.
Trzeba przyznać, że znają się na swojej robocie i wiedzą, który guzik wcisnąć.
A i tak najlepsze w tych gazetach jest to: “5 sposobów, jak polubić swoje ciało i samą siebie”, a na następnej stronie: “Schudnij 5 kilo w tydzień – zobacz jak!” 😉
Mieć ciastko i zjeść ciastko 😉