Pogadajmy dziś o piersiach. A konkretnie rzecz ujmując – o spoconych piersiach. Rok temu o tej porze rozmawiałyśmy o obcieraniu ud i temu jak zapobiegać tej przykrej a nieuniknionej konsekwencji lata. Na pomysł żeby napisać sequel tego letniego trailera wpadłam zupełnym przypadkiem: wczoraj po południu wyświetlił mi się na fejsiku wpis z jednej z grup. Wpis z prośbą o podzielenie się patentami na powstające latem pod biustem odparzenia i inne przykrości, które spotykają nasze zagrzane podpiersia.

[dropcap_large]P[/dropcap_large]rzeczytałam ten wpis, odpowiedziałam na niego z prędkością światła, a potem oddałam się refleksji. Dwóm konkretnie. Po pierwsze – że ciągle jeszcze istnieją w kobiecym życiu sekrety, o których się nie rozmawia; po drugie zaś – że normalizacja pewnych zjawisk dotyczących naszych ciał postępują nielinearnie, jakimś dziwacznym slalomem biegniemy od cellulitu i rozstępów, przez porody i wrastające włosy, do obtartych ud. Jako uczestniczce kilku – aktualnie zagrożonych – kobiecych grup wsparcia wydawałoby mi się, że nie ma między nami, dziewczynami, tajemnic dotyczących ciał, a jednak o tak wielu rzeczach po prostu nie rozmawiamy. Nigdy dotąd, z ręką na sercu, nie zdarzyło mi się, żeby któraś ze znanych mi kobiet przyznała się do spoconego biustu bez mojej wyraźnej zachęty. O ile chub rub, czyli zatarte nogi stały się czymś, i czym mówimy otwarcie, o tyle boob sweat; albo jeszcze ładniej boob soup; pozostaje wstydliwostką.

Używam tych angielskich terminów, bo nie tylko są fajniejsze niż nasze, ale w ogóle są! W rodzimym języku mogę sobie mówić: pocenie się piersi, pocenie pod biustem spocone podbiuście – no jak to brzmi? A boob soup? Cudeńko.
Ważki ten dla komfortu życia wszystkich Syren Lądowych temat podzieliłam na dwie sekcje, pielęgnacja i ubieranie. Obie bardzo ważne.
Nie wyczerpuję tu pewnie tematu, więc – jak rok temu – upraszam drogie moje czytelniczki o podzielenie się, jeśli znacie jakieś pominięte tu przeze mnie sposoby na radzenie sobie z higieną spoconego biustu. Lub, jeśli potraktować problem globalnie i w odniesieniu do części o pielęgnacji, higieną fałd w ogóle. Bo wiecie, temat dotyczy nie tylko piersi, o czym doskonale wiedzą te z nas, których brzuch układa się w fartuszek, a którego pielęgnacja latem jest tak samo ważna i kłopotliwa.
Jak pielęgnować pocący się biust
Powtórzcie razem ze mną: PIELĘGNACJA TO PODSTAWA. Pomyślałam sobie, że warto tu na tej temat porozmawiać, bo umówmy się, pocenie się piersi nie jest tematem, o którym rozmawiamy szczególnie często. I tak, mam świadomość, że dla niektórych z Was będą to truizmy – możecie mi nie wierzyć, że nie wszystko jest takie zupełnie oczywiste dla innych.
1. Mydło undecylenowe
Kosmetyki z “undecylenowy” w nazwie zawierają łagodny preparat antygrzybiczy. Są kierowane do wszystkich tych, którzy z uwagi na swoją aktywność narażeni są zakażenie grzybicą. Wilgotne, osłonięte od tlenu miejsce pod piersią to dla mikrobów wczasu all inclusive w Hurghadzie. Wiem jak to brzmi, wiem że nikt nie chce o tym czytać, ale bądźmy realistkami i wyprzedźmy potencjalne zagrożenie.
W chwili obecnej większość dostępnych na naszym polskim rynku kosmetyków undecylenowych ma metkę “do stóp”. Nie warto się tym przejmować, bo benefity mycia narażonych miejsc przewyższają “obciach”.
W drogeriach dostaniecie mydła Balnea (marka firmy Pollena Barwa) w kostce i płynie oraz mydło w płynie Nivelazione (firma Farmona) LINK DO SKLEPU KLIK – jest to koszt pomiędzy kilka, a kilkanaście złotych.
2. Antyperspirant
Jeśli chodzi o zmniejszenie pocenia jako takie, to na mnie działają wyłącznie blokery. Latem zużywam antyperspirant w ilościach przemysłowych, bo smaruję się nim od pach po pachwiny, ze szczególnym uwzględnieniem podbiuścia. Nie ma przebacz.
Wybór jest ogromny i na pewno macie swój ulubiony produkt, nie będę tu wymyślać. Od hardkorowych blokerów, po składające się z naturalnych składników smarowidła. Z solami aluminium czy bez. Zapachowe czy bezwonne. Bez różnicy. Każdy (oprócz 50% użytkowników łódzkiej komunikacji miejskiej) wie, że antyperspirant to must. Zmniejszenie potliwości to mniej podrażnień, odparzeń i wysypek.
3. Krem gojący
W tej umownej kategorii mieszczą się wszystkie kremy przyspieszające gojenie się podrażnionej skóry. Od Alantanu, po Bepanten. Mój ulubiony to klasyczna wersja Beta Skin, który pomaga mi wyprowadzić moją kłopotliwą skórę na prosto w okresach zaognienia.
Krem w ogóle jest dosyć ważny, bo namacalnie przyspiesza procesy gojenia jeśli już zdarzy się podrażnienie.
(Piszę to do Was z zasmarowaną twarzą, bo podrapałam się w nocy przez sen jak bobas. 34 letni bobas.)
4. Zasypka
Zasypki, pudry i mąki pojawiają się w czołówce rekomendacji, ilekroć wypłynie temat potliwości. Przyznaję, uwodzi mnie filmowe pudrowanie popiersia a la Kleopatra, wiecie, kobieca sylwetka w tumanach pudru, no co zrobić. Nie zawsze spotkania z rzeczywistością są przyjemne. Nie wątpię, że dla niektórych pudry są wybawieniem. Nie wątpię, że są tacy, którym dodają świeżości.
U mnie, no cóż, nie działa. Jestem tą kuzynką w rodzinie, która poci się na samą myśl o ruchu. Już po kilkunastu minutach z pudru robią się na mnie smutne sfitułki poupychane w zakamarki ciała jak wielkanocne jajka w trawie.
Jeśli w przeciwieństwie do mnie pocicie się raczej umiarkowanie, dobrym pomysłem będzie zaopatrzenie się w puder przeciwgrzybiczny (2w1! Lubimy to!) i dodawanie sobie nim animuszu na co dzień.
Jak ubierać biust, żeby pocił się mniej
To, co nosimy przez cały dzień na biuście jest równie ważne jak pielęgnacja. Odpowiednie dopasowanie bielizny to jest naprawdę życiowa wygrana. W temacie ostanikowania biustów zostało w internecie napisane już tak dużo, że wydawałoby mi się, że jest to wiedza równie powszechna co słabość do pierogów (kto by nie lubił pierogów?!). Pogadajmy chwilę o wpływie bielizny na pocenie się piersi.
5. Brafitting – rozmiar i jakość
Wśród internetowych porad na spocony biust szczególnie często pobrzmiewa refren – “daruj sobie stanik”. I ja się z tym po prostu nie mogę zgodzić. Gdyby ta lista była piramidą Masłowa, brafitting byłby gdzieś w okolicach podstawy – dla ludzi noszących biustonosze, rzecz jasna.

Jako beneficjentka zbrafitowania, czyli osoba nosząca bieliznę w dopasowanym rozmiarze, nie wyobrażam sobie lata z biustem przyklejonym do brzucha, albo, o zgrozo!, uciśniętym fiszbinami w złym rozmiarze.
Nie jestem specjalistką, więc zamiast się wymądrzać, poprosiłam o wsparcie zawodowczynię, czyli Kasicę z bloga Stanikomania.pl:
Najprostszy sposób na pot okołobiustowy, czyli boob sweat, to wbrew pozorom nie brak stanika, a stanik dobrze dopasowany. Jeśli masz piersi większe, wiszące (bo małym piersiom też wolno wisieć!) albo po prostu większy brzuch, to twoje piersi, zwłaszcza gdy siedzisz lub stoisz, najpewniej stykają się ze skórą pod spodem, co jest zupełnie normalne (pocieszka: nie tylko kobiety plus size mają problem ze spoconą piersią! 😉 ). Biustonosz ma podnieść piersi tak, żeby oddzielić je od ciała poniżej. Żeby to zadziałało, nie może mieć tylko za małych miseczek, ponieważ niedopasowane ustrojstwo robiące za czapeczki na sutki nie zrobi tego, o co nam idzie. Upewnij się, że miska obejmuje całą pierś i jej dół znajduje się dokładnie w rowku między piersią a podpiersią. Jeśli nie przepadasz za fiszbinami, oczywiście możesz wykorzystać jakiś wygodny bralet albo top z przewiewnego materiału. Jednak jeśli twoje piersi nie są drobne ani szeroko rozstawione, to w staniku bez drutu możesz napotkać na kolejny problem: piersi stykające się ze sobą (boob sweat praktycznie gwarantowany). W takim przypadku lepszy będzie biustonosz na fiszbinach, bo rozdziela piersi od siebie, albo biustonosz bez drutu, ale taki bardziej tradycyjny, o kroju rozdzielającym piersi (jeśli lubisz styl retro, polecam legendarny model Doreen marki Triumph 😉 ). Współczesne braletki raczej nie sprawdzają się w roli piersio-rozdzielaczy.
Przykład braletki, która podnosi, ale nie rozdziela piersi: https://stanikomania.pl/braletka-na-duzy-biust-wolnosc-czy-niewygoda-recenzja-biustonosza-bravissimo-zara/
Staroświecki stanik bez fiszbin, rozstawiający piersi: https://stanikomania.pl/biustonosz-triumph-doreen/
Protip ode mnie: Odkąd spróbowałam biustonoszy bez gąbki, moje życie latem uległo znaczącej poprawie. Wiem, wielu z Was nie mieści się w głowie, że duży biust można odgąbkować, ale błagam, spróbujcie chociaż, a nigdy już – no, przynajmniej nie latem – nie będziecie chciały wracać do staników usztywnianych. Nic nie sprawia mi latem takiej frajdy jak bryza na biuście!
Kwestia materiałów, z których zrobiona jest nasza bielizna latem jest szczególnie ważna. Wbrew pozorom całkowite przestawienie się na bawełnę nie jest wcale takie super – więcej o tym poniżej
6. Stanik sportowy
Stanik sportowy to taki biustonosz, tylko że lepiej. Nie wiem jak mogłam przeżyć tyle lat BEZ dobrych staników sportowych. Noszę je nie tylko w okolicznościach aktywności ruchowej, ale też dłuższego jej braku, np. W niczym nie podróżuje się tak wygodnie, jak w dobrze dobranym sportowym biustonoszu. To jest po prostu biznesklasa.
Biustonosze sportowe są projektowane dla spoconego biustu i to jest niby oczywizm, a jednak pomijany. Mój aktualnie najulubieńszy model (czyli Delta Pad marki Anita) ma bezdrutowe miseczki wyściełane od wewnątrz frotą. Na spodzie każdej miseczki projektant przewidział dodatkowy wywietrznik. Wróćmy do materiałoznawstwa, czyli mojej śmiałej teorii o tym, że bawełna nie zawsze jest najlepszym pomysłem na nasz letnie dolegliwości. Śpieszę z wytłumaczeniem. Bawełna i len są znakomite na lato, ale! Mimo wielu swoich zalet mają te jedna wadę, że nie odprowadzają wilgoci od skóry. Owszem, schną szybko, ale wyłącznie pod warunkiem dostępu powietrza. Bawełniana podszewka usztywnianego gąbką stanika nie ma tak naprawdę możliwości wyschnąć w ciągu dnia, chyba, że damy mu szansę i po powrocie do domu założymy drugi.
Jeśli ilgotna bawełna przez cały dzień dotyka skóry, wywoła podrażnienia. Do tego dodajmy gąbkę, usłużnie zbierającą w porach całą wilgoć i robi się nam z takiego biustonosza microbe-friendly opatrunek, który nosimy całym dniami.
Czyli podsumowując listę materiałów:
Dzianiny i tkaniny funkcyjne > bawełna > cała reszta stylonów
Większość biustonoszy sportowych uszyta jest z tkanin funkcyjnych, w składzie znajdziecie 100% poliester albo poliester z elastanem, clue tkwi w splocie nitek tkaniny, które zapewniają błyskawiczne odprowadzenie wilgoci od skóry, mimo stuprocentowej sztuczności gwarantują świeżość. Łatwiej je też wyprać i przesuszyć przez noc, co prowadzi nas do kolejnego punktu
7. Pranie
Umówmy się, pranie staników w okresie letnim to maraton w chomiczym kółku. Nigdy dosyć.
Piszę o praniu również dlatego, że warto pomyśleć o odpowiednim doborze środków do prania. Nie tylko dlatego, że płyny do płukania niszczą elastyczne włókna; nie tylko dlatego, że konwencjonalne środki do prania są szkodliwe dla środowiska; ale także dlatego, że dodatkowe uczulenie na detergenty jest naprawdę ostatnią rzeczą, jakiej nam potrzeba w upały.

Odkąd go poznałam, moim ulubionym środkiem do prania biustonoszy (i w ogóle prania super dziwnych, nieupieralnych w inny sposób rzeczy) jest płyn Soak. To nie jest wpis sponsorowany (a szkoda! Bo w Soaku najchetniej prałabym wszystko), ja go zwyczajnie bardzo lubię. Najbardziej zaś lubię w nim to, że pierze sam. Wrzucam biustonosze na kwadrans do miski, a potem wieszam bez płukania na suszarce. Jest szybko, jest eko. Nie da się mniej upierdliwie.
8. Wkładki
Przekopując internet dowiedziałam się, że istnieje na świecie fabryczna alternatywa dla chusteczek higienicznych upychanych w dekolt w celu odsączenia jego zawartości (co za uroczo babci, ekhem, vintydżowy pomysł!). Wkładki do biustonosza pochłaniające wilgoć Persper-eez znajdziecie na stronie producenta, TUTAJ.
Nie sprawdzałam ich, ale jeśli akurat tego szukacie, to koniecznie dajcie znać, bo jestem szalenie ciekawa!
[divider2]
Czy powyższa lista wyczerpuje temat pielęgnacji biustu latem? Nie sądzę. Podejrzewam, że macie w zanadrzu swoje własne metody ułatwiania sobie życia latem. Czas – start, niech to będzie miejsce, w którym można swobodnie porozmawiać na każdy temat.
Dużo się zastanawiam nad tym, czy tego typu wpisy powinny się pojawiać tutaj, na blogu. Jest tyle ważnych rzeczy, o których powinnam napisać, wiem. Tyle ważnych dla społeczności kwestii wymaga poruszenia, nie mówiąc już o badaniach, które obiecywałam Wam przedstawiać, ale z drugiej strony brakuje mi takich lżejszych treści. Takich informacji i pomysłów jak sobie ułatwiać życie z fałdami, a na Was przecież zawsze można liczyć.
W tę i nazad przemyśliwam i przemyśliwam temat, i skutek jest odwrotny do zamierzonego, bo zamiast większej ilości tekstów, na blogu cisza. A ja zmęczona, jakbym codziennie pisała trzy teksty.
Postanowiłam sobie, że będę szukać równowagi pomiędzy tymi portalowymi wpisami jak ten dzisiejszy, a aktywistyczna częścią mojej obecności w internecie. Będę mi super miło przeczytać Waszą opinię na ten temat. Czego jest za dużo, a czego powinno być więcej. To dla mnie ważne. Blog jest istotnym elementem składowym mojego życia, a przecież piszę go nie tylko dla siebie samej. Dajcie mi znać koniecznie!
____________________________________
Photo by Hello I’m Nik on Unsplash
Miałam to ogromne szczęście że mimo 50 lat dopiero w tym roku doświadczyłam skutków ubocznych pocenia się pod piersiami. Pękło i bolało okruuuuutnie… Na moje szczęście samo przyszło, samo poszło, zwykle szare mydło pomogło. I oby tak zostało.
Oby! Trzymam kciuki, bo to strasznie upierdliwa przypadłość jest! Szare mydło nie wysuszało Ci dodatkowo skóry? Bo mnie upiornie ściąga
Okolice biustu pocą się nawet driadom lądowym, którym owego biustu nie starczy ani na zwiśnięcie, ani na zetknięcie się ze sobą [jakby nie próbowały ;)]. Nawet po maksymalnym możliwym pochyleniu się nie dotknę biustem do żeber [brzuch mam niżej, bo mój wektor pionowy jest wyjątkowo imponujący], a podbiuście poci mi się i tak. Częściowo pewnie z racji stroju – kiedy jadę rowerem w upale lub ćwiczę, mam na sobie sportowy top, więc brzuch jeszcze jakoś mi się wentyluje, ale biust i okolice już mniej. Aczkolwiek top ma w sobie trochę gąbki, bo z jednej stony próżność oczekuje, ale z drugiej resztki przyzwoitoś… kogo ja oszukuję, instynkt samozachowawczy każe jednak biust chować przed zbytnim zainteresowaniem postronnych. A że ów top jest jedyną rzeczą, którą mam na górze jadąc rowerem przez miasto, to jednak musi porządnie zakrywać dane wrażliwe. Co powoduje, że przepacam go regularnie, więc dzięki wielkie za polecenie płynu. Drogi Soaku, sponsoruj Lalę!
Inna rzecz, że pocenie się jest sprawą dość indywidualną. Mnie się na przykład najbardziej pocą okolice biustu, brzuch i przedramiona o.0
Na wstępie chciałabym wyrazić moją sympatię do Ciebie i Twojej twórczości-czytam bloga już od dłuższego czasu, ale dopiero teraz zabrałam głos 😉 Jak zawsze świetny tekst, chociaż moim większym letnim problemem są obtarte uda, ale uporałam się z tym za pomocą opasek, choć antyperspirant w sztyfcie też mi chodzi po głowie 😉
Pisz jak najbardziej o takich codziennych sprawach, tym bardziej że masz na nie wiele patentów, jest z czego czerpać inspirację 😉
A skoro już mowa o poceniu się, to może by poruszyć temat w kontekście twarzy? To jest moja zmora, a tak naprawdę nigdy nic z tym nie robiłam, może Ty i inne Syreny mają jakieś sposoby?
Życzę Ci wielu pomysłów i pozdrawiam 😉
Uuu, twarzy, powiadasz? Zrobię rozeznanie w temacie, może się uda!
Mój sposób na pocenie twarzy to jakiś odświeżający hydrolat. Mam w domu [oczywiście] i w pracy. Może być miętowy, lawendowy, bergamotkowy. Koniecznie w pojemniku z atomizerem, żeby można było psikać na twarz, a nie mazać wacikiem. Kiedy czuję, że mam spoconą twarz, najpierw przykładam do niej chusteczkę/papier toaletowy/ręcznik papierowy. [tak samo działa przy przetłuszczeniu, dużo lepiej niż wszelkie bibułki matujące] To zbiera pot i inna wilgoć. Potem spryskuję twarz hydrolatem, chwilę czekam i nadmiar znów odsączam.
Dziękuję, dziękuję!!! Ja wiem, że są ważne kwestie psycho-scjologiczne, ale uwierz mi, o wiele lepiej się o nich czyta, kiedy nie siedzisz próbując zarzucić sobie biust przez ramię, wysmarowana Alantanem, bo stanik odparzył 😉
Ja stosowałam rozwiązania takie – stanik sportowy tudzież bez fiszbinów oraz antyperspirant. Dzięki za namiary na fajne staniki sportowe 🙂 O mydle undecylowym nie słyszałam, chętnie też wypróbuję 🙂
Praktycznie nie komentuję Twojego bloga, ale czytam go regularnie i bardzo dziękuję za wszystkie wpisy 🙂
❤️ O wiele lżej się człowiekowi robi, jak wie, że nie jest sam.
Cieszę się, że się zdecydowałaś odezwać, ściskam serdecznie! I trzymam kciuki za leczenie!
Podbiuście (i międzybiuście) przegrzewa mi się i poci przez cały rok – ja z tych, które się roztapiają, kiedy temperatura przekracza 22 stopnie. Płynę na siłowni, płynę na jodze, na spacerze, przy bieganiu, w pomieszczeniach i na zewnątrz. Horror und terror.
Co pomaga?
Staniki – mgiełki, noszone nawet zimą. Żadnych usztywnianych, żadnych gąbek, same koronki. A i tak obszar podfiszbinowy wilgnie. :-/
Antyperspiranty aplikowane tuż przed snem, żeby zdążyły się wchłonąć.
W nocy – chusteczka izolująca wetknięta w międzybiuście (śpię na boku).
Jak najcieńsze ubrania. Wolę zmarznąć w ręce niż przegrzać się w tułów.
To jest mega ważne, bo komfort na codzień i poczucie, ze moje upierdliwości cielesne nie są jakims moim dziwactwem ale normalną sprawą – są bezcenne. I bez nich nie ma przestrzeni, by się zajmowac powazniejszymi sprawami. więc pisz o drobiazgach też! Zresztą – odparzona skóra pod piersiami to naprawde nie jest drobiazg, ubiegłego lata pierwszy az mi się to przytrafiło i naprawde się przeraziłam, zanim doszłam, co tak naprawdę mi się stało:)
Serio bez płukania? Nie pytam złośliwie, po prostu nie mogę uwierzyć, że jest taka możliwość, jakoś się do tej pory nie natknęłam. Kupię ten płyn jeszcze dziś, wielkie dzięki, jestem zachwycona tą ideą 🙂
Serio, jest eko i nic nie podrażnia
Ja jeszcze stosuję w razie obtarcia pod Sudocrem i dla mnie nie ma lepszego rozwiązania 😛
Poruszyłaś jakże ważny temat i jak zwykle z prawdziwą gracją . Uwielbiam Cię Ula.