Nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo chciałam w tym roku zrobić u siebie #Blogmas. To taka blogerska zabawa, polegająca na tym, że od pierwszego do 24. grudnia wrzuca się na bloga związane z Gwiazdką treści. Chciałam to zrobić nie tylko dlatego, że najzwyczajniej uwielbiam te święta i chciałabym się swoim świątecznym nastrojem podzielić ze wszystkimi, ale też dlatego, że moje życie osobiste odjechało w ostatnim czasie daleko od bloga i niezależne ode mnie sprawy wymagały mojej pilnej i niepodzielnej uwagi. No więc – tak, wiem, nie zaczyna się zdania w ten sposób – Blogmas to był dla mnie taki trochę jednorożec na różowej chmurce. Miałam na niego wsiąść i galopem wrócić do pisania.
[dropcap_large]Ż[/dropcap_large]ycie swoje, jak wiemy, i oto jestem tu, na całe osiem dni przed Wigilią. Jestem, piszę! Blogmas nie będzie, nie w tym roku, ale czasami trzeba po prostu odpuścić. Niby truizm, niby każda z nas to wie, a teraz się przyznajcie, która nie spędzi tego tygodnia biegając z obłędem w oczach?
Choinka stoi ubrana, każdej nocy budzi nas odgłos uporczywego wylizywania igiełek z PCV. Ot, urok świąt, gdy w domu są koty. Z każdego kąta wygląda bałagan i naprawdę, podłogom daleko do połysku. Normalnie zaczynałabym już widzieć czerwoną mgłę, ale… po co?
Ho, ho, chociaż trochę spokoju!
Jak sobie trochę pomóc, i wyluzować, zanim wpadniemy w świąteczny berserk? Jak sprawić, żeby ten czas był jednak mimo wszystko bardziej piękny, niż trudny?
1. Rób mniej
Nieumyte okna to żaden powód, żeby psuć sobie święta. Wiadomo, domowe uszka są najpyszniejsze, ale kupne też wystarczą! Ja wiem, Święta muszą być idealne. Najlepiej z żywą choinką, domowej roboty ozdobami, świeżo pastowanym parkietem i ciastem w piekarniku.
Pamiętaj – reklamy podają nam wyidealizowany powrót do przeszłości, do domowego ogniska, które 20 – 30 lat temu wyglądało zupełnie inaczej, bo żyliśmy w innej rzeczywistości. Naprawdę nie ma nic dziwnego z tym, że nie robisz Wigilii jak Twoja babcia, która ogarniała imprezę dla 30 osób. Czasami stres i zmęczenie wygrywają. I trudno, tak też się czasem zdarza.
2. Sama sobie wybierz towarzystwo
Wiadomo, są takie zobowiązania rodzinne, z których czasami po prostu trzeba się wywiązać. Pamiętaj, że nie masz obowiązku przebywania w towarzystwie, które Ci szkodzi dłużej, niż absolutne minimum. Zamiast tego zaproś na świąteczne resztki znajomych i razem przypomnijcie sobie, dlaczego w tym czasie najważniejsi są ludzie.
Nie daj się rodzinnym toksynom, tu znajdziesz mój spisany przed dwoma laty poradnik.
3. Jedz co chcesz
Nie ma złego i dobrego jedzenia, w Święta też. Nie będę Cię tu namawiać ani do trzymania, ani do rzucania diety w cholerę przy wigilijnym stole. Wiesz lepiej ode mnie, co jest dla Ciebie dobre. Masz ochotę zjeść smażonego karpia i popchnąć sernikiem – zrób to. Nie masz? Nie bój się, nie musisz. Święta to dla wielu z nas czas kojarzący się albo z obsuwem w podleczone zaburzenia odżywiania, albo gorszymi od zgagi wyrzutami sumienia po każdym kęsie. Ile razy żarłam w święta jak dzika, po to, żeby od 2. stycznia zacząć kolejną drakońską dietę. Nie tędy droga, wiemy to dobrze.
Cokolwiek się zdarzy, pamiętajcie proszę o jednej, bardzo ważnej rzeczy: to ile tego wieczora zjecie, nie determinuje Waszej wartości. Kropka.
4. Zapomnij o prezentach idealnych
Kupowanie prezentów i obdarowywanie ludzi zamienia mnie w Dr. Jekylla i Mr. Hyde’a. Z jednej strony mało co sprawia mi taką radość jak wymyślanie, co kto dostanie, z drugiej strony – i im jestem starsza, tym częściej tak się dzieje – myśl o obdarowywaniu ludzi przyprawia mnie o dreszcze. A jak się nie ucieszy? A co jeśli zmuszam kogoś, żeby udawał, że mu się podoba?
W tym roku mam postanowienie trochę sobie odpuścić. Zbyt dużo miałam ostatnio na talerzu i trochę już za późno jest, żeby oddać się słodkiemu zakupowemu szaleństwu. Trudno. Ostatecznie zawsze ktoś może dostać bardzo duży worek skarpetek – zanosi się, że będzie taki egzemplarz u mnie w tym roku.
5. Zaplanuj garderobę, w której czujesz się dobrze
Niezależnie od tego, czy będziesz siadać do stołu w welurach czy może w piżamie, zadbaj o swoją wygodę. Wiem, wszystkie chcemy wyglądać w święta szykownie. Wigilia w moim domu rodzinnym kojarzy mi się od zawsze z jedzeniem śledzia po kaszubsku (chociaz nie jestem z Kaszub) i prasowaniem koszul w popłochu. Do tej pory szykowanie się na ostatnia chwilę zamienia mnie we wściekłe Yeti.
No nie znoszę, po prostu, nie tylko od święta. To samo dotyczy ogólnej wygody. Zastanów się wcześniej, zamiast na ostatnią chwilę w popłochu przetrząsać szafę. Znacie moje zdanie – moda to medium, środek do wyrażania siebie, a nie kolejna forma opresji. Nawet jeśli to oznacza, że jako jedyna zasiądziesz do stołu w swetrze.
6. Zarezerwuj czas dla siebie
Tego mi brakuje najbardziej. I zaraz przed Świętami, i w trakcie. Każdego roku pracuję do ostatniej chwili, a potem na biegu pakujemy się i jedziemy do rodziców. Siedzimy tam sobie nawzajem na kolanach, bo choć jest super, to na tyle ciasno, że o chwili samotności i spokoju można zapomnieć. Zwłaszcza od czasu, kiedy pojawiły się dzieci i poziom decybeli polubił przekraczać normę. Święta u nas coraz bardziej przypominają przedświąteczny wieczór u McAllisterów. Ja coraz bardziej zaczynam przypominać szalejącego tatę Ludwiczka.
Kąpiel w ciszy i pachnącej pianie, świąteczne piosenki (lub ich brak!), spacer solo i unikanie centrów handlowych w tym tygodniu. To pomysł, który sama powinnam wprowadzić w życie i to najlepiej ZANIM mi powysadza korki. Popracuję nad tym, słowo. Obiecacie mi to samo?
7. Obejrzyj chociaż jeden świąteczny odcinek specjalny
Czegokolwiek. Swojego ulubionego serialu, ba, może być nawet Kevin! Cokolwiek, przy czym na spokojnie będziesz mogła odetchnąć, pomalować paznokcie, czy co tam lubisz. Z herbatą czy ajerkoniakiem, popatrz sobie na wszystkie te dekoracje i zmyślone białe święta. Nie wiem czy podzielacie mój entuzjazm, ale brokat i choinki dobrze mi robią na nastrój.
Moi tegoroczni faworyci to świąteczny odcinek RuPaul’s Drag Race i Nailed It – mało co tak poprawia humor jak błyszczące od cekinów drag queens i spektakularne cukiernicze wtopy. Oba obejrzycie na Netflixie.
[divider2]
To wszystko to absolutnie nie nakaz, nie każdy lubi choinki, gwiazdki, prezenty i przaśnych brodaczy w czerwonych ubrankach. Nie rozumiem, ale szanuję. Najważniejszym przesłaniem tego tekstu jest ZRÓBCIE SOBIE DOBRZE w tym stresującym czasie. Wcale nie musicie mieć wszystko pod sznurek. Okna nie muszą być czyste, choinka może być łysawa, karp mrożony, a ten czas nadal ma potencjał być wyjątkowym, bo – banalnie – zupełnie nie o to w tym okresie chodzi.
Weźcie sobie trochę tego czasu dla siebie. Odetchnijcie. Przez cały rok gonimy jak szalone – nie wiadomo w sumie za czym.
Może to dobra chwila, żeby zastanowić się i podziękować sobie samym za wszystkie nasze walki i wysiłki w tym roku. Piękny był! A następny może być co najmniej tak samo piękny, co ten, który zaraz pożegnamy. Wiem, że to brzmi strasznie banalnie, ale siadłam do plus sajzowego podsumowania tego roku (już nieługo na blogu) i naprawdę! Na przestrzeni tych dwóch lat odkąd tu jesteśmy bardzo dużo się zmieniło. Nie zdajemy sobie sprawy z tego wszystkiego, bo i jak? Kiedy niby, w naszej codziennej gonitwie miałoby się na to znaleźć miejsce?
Same zobaczycie, mamy się z czego cieszyć w 2018!