Jak mamy wytłumaczyć naszym dzieciom, że kolorowa kreda stała się narzędziem zbrodni, a tęcza dzieli nas na ludzi i ideologie? Jak wytłumaczyć to, że jeden wyciągnięty na życiowej loterii los robi z nas przymusowe rewolucjonistki, stające do walki o prawa człowieka między etatem, a zakupami?
Tylko z pozoru tekst ten jest nietypowy dla mojego bloga. W końcu protest, w któym uczestniczymy to przecież rewolucja o ciele. To znaczy o tym, żebyśmy mogły o naszych ciała decydować autonomicznie. Wiem, że aborcja to taki rozgrzewający temat. Że dużo w nim niedomówień, bo trudno ich uniknąć, skoro już na poziomie tak podstawowym jak wyobrażenie samej aborcji rozjeżdżamy się totalnie my, zwolenniczki z przeciwnikami przekonanymi, że tu chodzi o wysysanie za pomocą przemysłowego odkurzacza różowych bobasków i wysyłanie ich do nieba przy dźwięku harf. Otóż nie.
*
Jak się łatwo domyśliłaś z poprzedniego akapitu, jestem zwolenniczką wyboru, ale nie tylko. W moim życiu bardzo ważną wolę pełni wiedza. Ale taka wiesz, oparta o fakty i osiągnięcia współczesnej nauki, nie religijne dogmaty dowolnie wybranego wyznania. Wierzę też – mimo wszystko – w ludzi. Tym bardziej dlatego męczy mnie, że muszę się awanturować na ulicy o prawa, które po prostu powinny być moje. Wkurza mnie, że ktoś arbitralnie i z góry zakłada, że ja, personalnie, nie jestem w stanie podejmować decyzji o własnej macicy. No tak, personalnie, bo przecież do tego sprowadzają się obowiązujące ustawy. Na serio, porzućmy naiwność. Mam nadzieję, że zdążyłaś już zauważyć, że nawet jeśli Ty nie interesujesz się polityką, to polityka bardzo chętnie zajrzy Ci choćby i do cipki. Ba, jeszcze będzie tam przestawiać meble, bo jej się nie podoba wystrój wnętrza. No więc, wracając do tematu, co sprawia, że państwo, które sumiennie współutrzymuję od 18 roku życia uważa mnie za niezdolną do podejmowania decyzji kształtujących całe moje życie? Dlaczego dajemy sobie wmawiać, że otaczający nas ludzie są głupsi od nas i nie mają zielonego pojęcia jak sterować swoim życiem? Długo jeszcze będziemy pielęgnować w sobie to nieuzasadnione poczucie wyższości?
Jeśli brzmi Ci to całkiem znajomo, to owszem, masz rację. Właśnie tak się traktuje grube kobiety na co dzień. A priori zakłada, że jesteśmy zbyt leniwe, nie wiemy co dla nas dobre, powinnyśmy trochę bardziej się starać, wkładać trochę więcej wysiłku w spełnianie cudzych oczekiwań, że nie mamy zielonego pojęcia co dla nas dobre. Nie wiemy, jak zarządzać sobą w życiu tak, żeby było dobrze.
Dobrze dla kogo?
I to jest pytanie, które zadaję w obu tych kontekstach. Komu to pasuje? Komu się powinny podobać moje decyzje? Kto mi zatwierdzi wybór i da żelazny glejt na życie tak, jak chcę żyć? Hę?
*
To wszystko ma dla mnie jeszcze jedna warstwę, odblokowuje całkiem nowy poziom rozgrywki, level impossible (jak dla mnie). Wśród społecznego rozgardiaszu, widma katastrofy klimatycznej i ogólnoświatowego kryzysu zdrowia, codziennie zadaję sobie to samo pytanie: jak mam być matką?
Wiem, że być może akurat Tobie temat może być obcy, ale mam potrzebę skonfrontowania się z tym tematem. Trochę wobec samej siebie, a trochę wobec innych osób, które przecież wychowują dzieci i szukają po omacku drogi do wyposażenia tego mniejszego człowieka w taki sposób myślenia, który w przyszłości pozwoli im się odnaleźć w świecie, którego my nie potrafimy sobie jeszcze choćby wyobrazić.
Tu też nie mam wyboru. Kocioł, w którym wirujemy odebrał mi możliwość decydowania kiedy i o czym chciałabym uczyć swoją córkę. Na biegu muszę wiedzieć jak mówić o aborcji z dwunastolatką, jak wytłumaczyć osiem gwiazdek i hasło „wypierdalać”. Nie mam komfortu. Ja wiem, jeśli jesteś matką, to pewnie czytając to o komforcie uśmiechnęłaś się od nosem, bo przecież wiadomo, że dzieci i komfort nie idą w parze. Zamiast rozmysłu jest malowanie transparentów („Kaczyński oddaj kota!”) i spacer. Wspólne skandowanie KO! BIET! PRAWA! WSPÓL! NA! SPRAWA!
*
Nie wiem tylko, jak wytłumaczyć dwunastolatce, że to wcale nie jest Marsz Równości. Że w sumie jest gównianie i trochę groza kłaść się spać, bo nie wiadomo, co zastaniemy rano. Ja nie wiem. Po prostu, kurwa, nie wiem, jak wytłumaczyć córce, że w sumie są na świecie kraje, gdzie jest normalnie, ale wyszło tak, że nie mieszkamy w jednym z nich. Nie wiem jak w proste słowa ubrać to, że równouprawnienie w Polsce funkcjonuje w zasadzie wyłącznie w strefie pobożnych życzeń i fasadowych deklaracji dziadersów. Jak wytłumaczyć, że mówienie o kobietach „nasze panie” i całowanie rączek nie są ok, gdy drugą ręką odbiera się kobietom prawa człowieka. Jak rozmontować na zrozumiałe kawałki konstrukt wiary i wolnego wyboru? Jak mówić o podważaniu autorytetów w obronie praw człowieka? Jak mówić o tych wszystkich ważnych rzeczach, które być może zadecydują o tym, że może jej pokolenie będzie wolnym od polepionych na ślinę, dawno stłuczonych, zatęchłych „świętości” i autorytetów. No jak?
Boję się, że moje zasoby nie wystarczą, żeby pomóc Zuzi poukładać to wszystko w spójną wizję świata. Że nie umiem wystarczająco dobrze wytłumaczyć, że można szanować cudze przekonania i jednocześnie być twardą strażniczką wolności wyboru i praw człowieka. Boję się, że tak jak ja zostanie buntowniczką z przymusu.
Ale, piszę to z samego spodu serca, jeszcze bardziej boję się, że to mogłoby nie być dla niej ważne.
*
Piszę ten tekst słuchając na Spotify playlisty o tytule PROTEST KOBIET. Obok Obywatela GC, Beyonce. Gloria Gaynor, Chłopcy z Placu Broni, Miley Cyrus, Shania Twain, Cyndi Lauper, Little Mix, Queen, Selena Gomez i Krystyna Prońko. Borze szumiący, myślę sobie, że to jest takie piękne. To jest nadzieja. Mam gęsią skórkę, bo naprawdę ekscytuje mnie to, że dzisiaj na ulicy jestem seniorką z wpiętym w klapę badżem z napisem „czarny piątek” z 2016. Taki jest ten protest. Bardzo mój i nie całkiem mój zarazem. Jestem taka dumna.
A, byłabym zapomniała, playlisty posłuchasz tutaj – LINK.
Oj Kochana jak ja Cię rozumiem, mam w domu 12 latkę, ale też 10 latkę i 6 łatkę i jak to im wszystkim tłumaczyć,żeby ogarnęły – czasem nie wiem. Trzymam za nas wszystkie kciuki, żebyśmy miały wybór
To jest dopiero zadanie – tak dopasować treści, żeby żadnej od nadmiaru nie wybuchł mózg, a jednocześnie żeby miały odpowiednio dużą wiedzę, żeby czuć się komfortowo w całym tym zamęcie ❤️
Pingback: Odzyskiwanie siebie i swojej seksualności po przemocy i fatshamingu
Nie mam Spotify, więc nie widzę pełnej listy, ale z nowych protestowych piosenek jest jeszcze Marysia Sadowska – Pole walki. Początek to biały śpiew, za którym nie przepadam, ale zwrotki są bardziej melodyjne 🙂