Powiedzieć, że jak Rihanna bierze się za robotę to robi dobrze, to jakby nic nie powiedzieć! Pamiętacie jak w zeszłym roku Fenty Beauty wchodziło do Sephory i już w dzień premiery stojaki zionęły pustką? Przyglądam się pomysłom Riri i z dużym szacunkiem oraz pełną świadomością nazywam ją Midasem.
Bardzo byłam ciekawa jak w praktyce sprawdza się bielizna marki, która jako motto używa słów Rihanny:
Savage X is about respect.
Do what you do.
Be unapologitically you.
Embrace individuality.
(W Savage X chodzi o szacunek. Rób to co robisz. Bądź sobą bez pardonu. Ciesz się indywidualnoscią.)
A dzisiaj zapraszam Was na recenzję bielizny marki savage x fenty. A jest o czym mówić!
Sekretne życie manekinów
Savage x Fenty to jedna z tych marek, o której dużo mówi się w zagranicznych mediach. Kojarzycie niedawną karierę manekinów plus size? Miały pecha, bo manekin Nike wyprzedził je w kolejce do newsów o jakieś trzy dni. Inaczej to one dostałyby metkę promowania otyłości.
Wprowadzając na rynek nową markę bieliźnianą, Rihanna – podobnie jak w przypadku swojej kolorówki – postawiła na inkluzywność. Zaraz po debiucie marki w internecie pojawiły się hasła, że coś ta jej inkluzywność farbowana, no bo faktycznie – z jednej strony paleta propozycji nude jest dosyć szeroka, w pierwszej kolekcji podstawa dostępna była w 4 odcieniach skóry od bladoróżowego po czekoladowy; a z drugiej strony w linii plus majtki kończą się na 3xl, czyli rozmiarze 50 (moim), a staniki na 100E. No halo, za tą granicą też jest życie! (I to wcale bujne)
Tymczasem, ciekawa nowego biznesu Riri, wiosną tego roku zaopatrzyłam się w rozkomplecik. Nie reguluj odbiornika, naprawdę napisałam „wiosną”. Wtedy, gdzieś w maju, zrobiłam zdjęcia w turbanie. Musiały swoje odleżeć i gdyby nie Stanikomania, pewnie nie doszłoby do tej recenzji na skutek bliżej nieokreślonej degrengolady i rozlazłości, a także wewnętrznego poczucia, że jak tu po tych wszystkich tekstach o badaniach naukowych pokazywać teraz staniki. No tak, zobaczcie.
Numeracje i klauzule
Mój rozkomplecik, który dzisiaj zobaczycie składa się z seamless bra, czyli stanika bezszwowego w rozmiarze 42DD i kolorze ametyst oraz wysokich stringów, które kupowałam przekonana, że będą klasycznymi majtami z golfem. Nie linkuję ich, bo tego modelu nie ma już na Zalando, gdzie kupowałam swoje egzemplarze.
Biustonosz jest za to dostępny na Zalando w trzech kolorach, oprócz fioletu także w czerni i przepięknym „icyblue”. Na oficjanej stronie marki t-shirt bra jest dostępny w 21 wersjach kolorystycznych. Także ten.
Zanim się zapuścimy dalej, chciałabym poczynić tu klauzulę wyrozumiałości (waszej, rzecz jasna) w temacie widocznego na zdjęciach ocienia. Kolor nazywa się ametyst i tak naprawdę jest fioletem, bezlitosnym dla obiektywów i ekranów. Fotografowany dwoma różnymi narzędziami w różnych warunkach oświetleniowych, nie chce się, łobuz, poddać translacji na wirtualne obrazki. Na jednym zdjęciu potrafi występować w trzech różnych odcieniach, co zaraz zobaczycie. Z tego powodu zostawiam Wam tutaj zdjęcie tego szatanika z Zalando właśnie. To ono najwierniej oddaje kolor produktu.
Moje pierwsze wrażenie w kontakcie z bielizną Savage x Fenty można by zamknąć w lapidarnym: WOW. Pierwszym, co wali po oczach -a w zasadzie po rękach – jest wysoka jakość materiałów oraz wykończenia tej bielizny. Uczciwie się przyznam, po „celebryckiej” bieliźnie nie spodziewałam się wiele. Po głowie chodziła mi raczej sieciówkowa jakość i – będzie kolejne wyznanie – z dziką przyjemnością postawiłam oczy w słup. Bo w staniku Rihanny, proszę Syren, zgadza mi się wszystko.
Jakość do potęgi Riri
Miski w modelu t-shirt bra są formowanie termicznie i obszywane mikrofibrą na gładko. Jak sobie na niego teraz patrzę, to mam wrażenie, że to chyba najbardziej amerykański model w całej kolekcji SxF. Taki wiecie, dosyć purytański. Z twistem, ale łatwy do ukrycie pod każdym ubraniem.
Krój miseczki albo jest dosyć nietypowy, albo ja na tyle rzadko mam kontakt z miseczkami tłoczonymi termicznie, żeby być otrzaskaną z tym zjawiskiem. Jeśli przypatrzycie się temu zdjęciu, możecie odnieść wrażenie, że górą miseczka jakby nieco odstaje i wyprofilowana jest faliście. W praktyce cała miska leży na mojej piersi jak, nie przymierzając, dobrze dobrany stanik. Ten osobliwy kształt interpretuję jako kompromisowe rozwiązanie, które dopieści i te biusty, w których główny ciężar usytuowany jest u podstawy piersi, jak i te bardziej obfite górą.
Na wyróżnienie zasługuje kształt fiszbin, których szerokość porównywalna jest z
szerokością fiszbin w Elomi. Dla mnie, osoby, której znaczną część objętości
biustu stanowią fałdy pod pachą, ma to niebagatelne znaczenie. W tłumaczeniu na
praktykę oznacza zwyczajnie to, że w ciągu dnia nie muszę zagrabiać ciała z powrotem
do miski. Wysokość fiszbiny pod pachą jest dla mnie* (* to istotne, bo zależy
od osobniczych parametrów podpasza, że tak to ujmę) w punkcie granicznym. Nawet
dwa milimetry więcej i już byłoby mi trudno wysiedzieć w niej cały dzień.
Poza tym fiszbiny są dosyć elastyczne i – w ramach zdrowego rozsądku – pracują z
fałdami, co w moim subiektywnym odczuciu mocno zaważa na komforcie. Miłym
zaskoczeniem było stwierdzić, że po pierwszym dniu noszenia miska nie załamała
się dołem, co regularnie mnie spotyka, kiedy noszę biustonosze marek
używających węższych fiszbin.
Jak już jesteśmy przy fiszbinach, to pogadajmy o „patyku bocznym”, czyli rozwiązaniu spinającym kreatywne wykończenie boczków. Boczna fiszbina, którą pieszczotliwie zwykłam nazywać wykałaczką szatana, umiejscowiona jest dosyć blisko miski i jeśli nie mam akurat bardziej drażliwego dnia, pozostaje dla mnie niewykrywalna.
T-shirt bra to biustonosz bandless, jedna z tych sprytnych konstrukcji, w których pod miseczką nie ma taśmy. To wygodna opcja dla wszystkich Syren Lądowych z fałdą pod biustem albo po prostu dużym brzuchem. Tutaj zwyczajnie nie ma co uciskać.
Oszczędny design i estetyczna ekstaza Savage x Fenty
Purytański t-shirt bra nie należy to najbardziej ozdobnych przykładów sztuki bieliźniarstwa, ale idealnie ląduje w mojej estetyce. Skrzyżowane prążkowane gumki i oczko na mostku to estetyczna poezja dla minimalistek. Chociaż do minimalizmu mi równie blisko co do mostka ze stania, design tego modelu robi mi dobrze na odczucia estetyczne.
Drugim z trzech elementów, które przy odrobinie dobrej woli można uznać za ozdobne, są wspomniane wyżej boczki biustonosza. Bardzo mi się podoba ta dekonstrukcja. To jest element, o którego istnieniu nie miałam pojęcia, dopóki nie otworzyłam pudełka. Bałam się trochę, nie będę ściemniać, że moje krnąbrne wałki pod pachą zrobią wszystko, co są w stanie zrobić, żeby przelać się pomiędzy materiałem a gumką. Nie robią, zgodnie przelewają się górą, nieco nawet mniej niż zazwyczaj, bo boczki – co jest cechą charakterystyczną dobrych staników plus size – są dosyć wysokie.
Jeśli zadajecie sobie czasem pytanie (bo kto by sobie na zadawał!) czy kawałki mikrofibry, trochę elastycznej siatki i dwie gumki mogą zrobić robotę, to Rihanna Wam mówi, że mogą.
Wisząca na skale – ramiączka
Przednia / górna część ramiączek jest stabilna taśmą obszytą są samą mikrofibrą co miska. Z jednej strony szanuję ten wybór estetyczny, ale niestety nie uważam za trafioną decyzję. To rozwiązanie rzutuje negatywnie na możliwość regulacji ramiączek. Z drugiej strony elastyczna część ramiączek to guma, która chociaż wyczuwalnie jest wysokiej jakości, to jednak pozostawia do życzenia co nieco w temacie stabilności. Powiedzmy, że gdybym miała wybrać jeden stanik, za którego ramiączka miałabym zostać powieszona na słupie, to nie był by to ten egzemplarz.
Wiem, wiem, pewnie cały czas się zastanawiacie o co mi chodzi z tymi trzema ozdobnymi elementami, oczy Wam łzawią od szukania na zdjęciach tych niewidzialnych ozdób, a może nawet kwestionujecie moją poczytalność, ale już przybywam z odsieczą.
Otóż – trzeci element ozdobny stanowi sekcja metalurgiczna w
całości wykonana z metalu w kolorze różowego złota. O. MÓJ. BOBRZE. Te
maleństwa to jest dla mnie źródło ekstazy za każdym razem, kiedy biorę ten stanik
do ręki. Bo to takie piękne! Od haftek ustawionych w trzech rzędach po cztery,
po regulatory długości ramiączek, eyegasm. Lubię takie małe maleńkie dowody na
to, że ktoś tu zwrócił uwagę na każdy detal.
Ale oczywiście – kontempluję je z takim zachwytem wyłącznie dlatego, że to jest
po prostu bardzo dobry stanik. Bo umówmy się, jeśli konstruktor nie odrobi
porządnie swojej pracy domowej to żadne estetyczne fikołki nie uratują projektu
od ognia piekielnego, do którego paliwa dokładają rozczarowane klientki.
#majtkizgolfem
Jeśli jesteście tu trochę dłużej, to pewnie kojarzycie doskonale zdjęcie mojej miny, kiedy okazało się, że zamówione kobaltowe pantery tak naprawdę są stringami. Z golfem bo z golfem, ale jednak.
Nie noszę stringów często, bo uważam, że mój tyłek kończy się w odpowiednim miejscu i bardzo nie lubię, kiedy majtki się z tym nie zgadzają. A to, jak się domyślacie, zdarza się nagminnie.
I muszę w sprawie tych majtek od Rihanny powiedzieć jedną bardzo, ale to bardzo ważną rzecz: ktokolwiek je projektował, zna się na rzeczy. To jest idealny fason stringów dla dziewczyn plus size. Jeśli lubicie ten typ majtek – walcie w ciemno. Są podkrojone tak wysoko, że przy siadaniu bolą naprawdę sporadycznie. To jedne z niewielu modeli stringów, w których nie trafia mnie szlag, a to już dużo mówi.
Kolor jest obłędny i jeśli zgodzicie się wrócić to tych mikroskopijnych smaczków, to przyjrzyjcie się wszyciu metki. Trudno uwierzyć własnym oczom, ale ktoś naprawdę pomyślał, że majtki założone na tyłek BĘDĄ SIĘ ROZCIĄGAĆ i wszył metkę tak, żeby im to umożliwić. Wowza.
Podsumowując
– Rihanna jest Midasem. Nie wiem czy mi uwierzycie, ale do dzisiaj pamiętam, jak w 2005 roku kolega pokazał mi teledysk do Pon de replay i to, że mu wtedy powiedziałam, ze to taka fajna dziewczyna i żeby została w showbizie na dłużej. No wróżka, czy co?
Linia plus, przeznaczona dla Syren Lądowych robi wrażenie bardzo dobrze przemyślanej. Jestem gotowa się założyć, że konstruktorka / designerka tej bielizny te jest grubą babą, bo to się po prostu czuje w tych wszystkich drobnych niuansach, których nie ma szansy wychwycić osoba, która sama na co dzień nie doświadcza fałd. Za to należą się marce wielkie brawa, bo to jest zjawisko nadal – niestety – dosyć unikalne w skali świata. Marki, które to robią można policzyć na palcach i to może nawet jednej ręki.
Usta i piersi
W naszym krajowym internecie mało jest marki savagexfenty. Ja wiem, że jak na nasze warunki to nie jest najtańsza opcja bieliźniana, ale z drugiej strony może niech mi ktoś wytłumaczy fenomen, że za pomadkę RIhanny ludzie bez mrugnięcia okiem dają stówkę, a stanik – będący przecież w dosyć jak na zagraniczne marki na średniej półce cenowej – jest za drogi. To jest zjawisko nie do ogarnięcia.
Savage X będzie mi się kojarzyć z jakością i jestem pewna,
że to nie są ostatnie ich projekty u mnie w szufladzie. Zdecydowanie jest to
marka, którą dziewczyny plus size powinny mieć na oku, jeśli szukają
jakościowych produktów zaprojektowanych z myślą o naszych ciałach.
Na stronie wypatrzyłam, że do tego konkretnego stanika są dostępne majtki z
mikrofibry, więc pewnie nie ugnę się i z rozkompleciku zrobię komplecik, tym
bardziej, że chciałabym też sprawdzić Savage X Fenty w kwestii miękkich
biustonoszy.
Są jeszcze dwie rzeczy, które w kontekście handlowej dostępności SxF chciałam Wam powiedzieć:
1) Zalando nie ma pełnej oferty – kupicie tam część dostępnych modeli. To fajna opcja, żeby próbować, w promocjach można kupić te cudeńka za ceny porównywane do cen polskich producentów.
2) Istnieje coś takiego jak Savage x Fenty Club i warto się do niego zapisać. Pierwszym powodem są specjalne kolekcje VIP dostępne wyłącznie dla klubowiczów i nie do kupienia bez sekretnego hasła; drugim są potężne promocje, które co chwilę wydarzają się w sklepie. Ostatnio za 19$ można było kupić komplet do spania koszulka + szorty. W zasadzie jedynym ograniczeniem jest dla mnie myśl o wysokich kosztach wysyłki oraz możliwym cle.
Jest tylko jeden aspekt, który kłuje mnie w serduszko i nie mówimy o cenie. Niestety, produkowane są w Chinach i pozostaje mieć nadzieję, że Rihanna jako bystra businesswoman wywiera presję na swoich podwykonawców, żeby polepszać warunki, w których produkowana jest jej bielizna.
Świetna recenzja, piękne kolory bielizny. Jedyne ‚ale’ które mam i to absolutnie nie do autorki 🙂 Zachęcona weszłam na zalando, żeby obejrzeć bieliznę Riri i się załamałam, nie cenami, nie są jakieś drastyczne, nie modelami, bo znalazłam wiele ciekawych…. tylko…..Co Zalando zrobiło z tymi biednymi modelkami, czy w dzisiejszych czasach nie słyszeli o prawidłowym dopasowaniu biustonoszy? To co się tam dzieje z biustami modelek to jakaś masakra.
Wracając do artykułu, nie jestem fanką stringów, ale takie, po tym co przeczytałam, kupię na pewno. Czekam na więcej recenzji.
Z ubraniami jest tak samo 😁 Robią własne zdjęcia i czasami dochodzi do takich tragedii jak te modelki w stanikach Savage X. Przy okazji posta jeszcze raz przeglądałam ofertę na Zalando i przyznaję, że też się zawiesiłam na tych cudakach
Nie miałam pojęcia, że RiRi robi ciuchy! Dzięki Ci za ten wpis, chyba się skuszę.
Tylko majtki! Ale naprawdę dobrej jakości
Pingback: Zmieniać? Byle mądrze! / Modna Bielizna Nr 87 | Galanta Lala
Pingback: Zmiana nie bierze jeńców - Savage x Fenty Show vol.2 | Galanta Lala