Przejdź do treści
Strona główna » fit&fat » Skuteczny detoks? Ten, którego nie zrobisz – rozmowa z Pauliną Malek

Skuteczny detoks? Ten, którego nie zrobisz – rozmowa z Pauliną Malek

Detoks – bzdura, za którą zaplacisz każde pieniądze. Tak planowałam nazwać ten wpis. Mam z detoksami na pieńku nie od wczoraj. Za mną wieloletnia historia odchudzania i “oczyszczania organizmu z toksyn”. Daję to w cudzysłów, bo moim głównym problemem jest budowana wokół głódówek i programów promocyjnych konkretnych suplementów otoczka wszechzdrowia. O ile mniej szkodliwe byłyby te wszystkie plastry, soki, kapsułki i głodówki, gdyby nazywano je po imieniu. Tak, wiesz, żeby człowiek miał szansę być świadomym za co właściwie się zabiera. Że jak głodówka, to głodówka a nie “restart metabolizmu”. Jak tabletki z ósmym cudem świata, to nie “wzmocnienie naturalnej odporności i oczyszczenie”.

Gdybym za każdym razem, kiedy w mediach pojawia się nowy pomysł na “oczyszczenie organizmu” dostawała złotówkę, dzisiaj pisałabym dla Ciebie z Hawajów. Piszę z łódzkich Kozin, więc można się domyślić, że jak dotąd nikt nie zechciał mi za to płacić. A tu, jak co sezon, zaczynają nas zalewać recepty na skuteczny detoks. Skąd ich popularność? Czy ten mały kawałek, który faktycznie sprawia, że ludzie czują się trochę lepiej wart jest zakończenia, które przypada w udziale większości detoksowiczów?

Czy to wszystko ma sens? Na pytania odpowiada Paulina Malek @pm_nutritionist, z zawodu dietetyczka w obco brzmiącym wariancie nutritionist (czyli dietetyka niekliniczna), absolwentka Health, Nutrition and Exercise na UOB. Ze swoimi klientami wykorzystuje Jedzenie Intuicyjne oraz podejście HAES.

O swojej filozofii pracy pisze tak: “Jedzenie powinno być przyjemnością, a nie powodem do niepokoju lub stresu. Ciała istnieją naturalnie w szerokim zakresie kształtów i rozmiarów. Zamiast walczyć z naturą, będziemy pracować nad zachowaniami i postawami, które wspierają twoje zdrowie, pozwalając twojemu ciału osiedlić się tam, gdzie powinno być. Bez względu na rozmiar, twoje ciało zasługuje na opiekę i szacunek.”

Dla Was rozmawiamy o sensowności i skuteczności detoksu:

Ula: Paulina, wielkie dzięki za przyjęcie mojego zaproszenia. Przyznaję, że moje pierwsze spotkanie z Twoim wpisem obciążone było pewną podejrzliwością, przyzwyczaiłam się do tego, że w języku polskim nie występują treści o odżywianiu bez tabel dietetycznych, zawsze gdzieś się znajduje ten haczyk, a tu… Ty! Mówiłam to już publicznie, że zdobyłaś moje serce swoją grafiką o najlepszym zestawie detoksowym świata, czyli pakiecie nerki + wątroba. Czy istnieje lepsze narzędzie do oczyszczania organizmu?

Paulina: Ula, to ja dziękuję za zaproszenie. Uwielbiam to jak piszesz o szeroko pojętej ciałopozytywności. Z każdym Twoim wpisem, czy to na blogu czy na instagramie uczę się czegoś nowego.
Co do dietetyków, to nie dziwię się! Ja sama mam uczulenie na większość dietetyczek_ów, którzy praktykują w wago-centrycznym nurcie. Niestety w tym nurcie jest również grupa, która namiętnie promuję detoksy i oczyszczanie jako klucz do zdrowia i pozbycia się toksyn. Czyli coś co dzień w dzień robi nasze ciało. Nie jest to jednak tak sexi jak “skuteczny detoks! zacznij i zobacz różnicę w 8 dni!’. Gdyby organizm ludzki naprawdę gromadził dużo toksyn, wszyscy poczulibyśmy się chorzy wcześniej czy później. Pojęcie diety detoksykacyjnej jest irracjonalne i nienaukowe.

W rozmowie o detoksach często pojawia się pojęcie “reset metabolizmu”, czy z perspektywy wiedzy o działaniu ludzkiego organizmu to w ogóle ma sens?

Nie da się “zresetować” naszego metabolizmu, nasze ciała to nie komputery. Co więcej, spore ograniczenie kalorii i różnorodności składników, co jest znamienne dla detoksu, może być dla nas jeszcze bardziej szkodliwe. Nasze ciało nie lubi jak mu zabieramy energię i uczy się być ekonomicznym. Za mniej energii (kalorii) będzie wykonywał tę samą pracę, co w potocznym języku możemy nazwać wolniejszym metabolizmem. Możemy za to wspierać nasze narządy, które dla nas detoksyfikują ciało, jak i metabolizm – poprzez ruch, mniej stresu, jedzenie odżywczego jedzenia, sen.

Ten detoks w pewnym zakresie działa, ludzie którzy go przechodzą faktycznie czują się inaczej, lepiej. Dlaczego tak jest? Jak działa ten mechanizm?

Często na takie detoksy decydują się ludzie, którzy nie angażują się w wiele zachowań prozdrowotnych, takich jak regularny ruch, sen, odżywcze jedzenie, ograniczanie stresu czy mniejsze spożycie alkoholu. Przeważnie mają oni również problem z energią w ciągu dnia, czują się senni, zmęczeni. Szukają więc złotego środka. Natrafiają na taki detoks, który obiecuje poprawę w 9 dni! No, kto by się nie skusił?
Przecież to oznacza, że nawyki, które ktoś wykształcił przez całe życie, można zresetować i uzdrowić ciało w te kilka dni.

Standartowy detoks oznacza dla takiej osoby przeważnie kompletną zmianę sposobu żywienia. Zaleca się wtedy picie dużej ilości wody, to może spowodować lepsze nawodnienie, od razu można poczuć się lepiej. Przeważnie oznacza spożycie większej ilości warzyw czy owoców (chociaż te są nieco demonizowane), czyli więcej błonnika, a to oznacza lepsze trawienie, lepsza sytość po posiłku. Delikatna aktywność fizyczna? Dla kogoś to może być pierwsze spotkanie z ruchem od dłuższego czasu.
Te elementy mogą sprawić, że owszem człowiek czuje się lżejszy, ma więcej energii i świetnie się czuje. Niestety do czasu. Oczywiście owoce i warzywa są ważnym elementem zbilansowanej diety i wszyscy powinniśmy spożywać je codziennie – do posiłków, jako przekąski i do deserów. Dostarczają witamin, minerałów, przeciwutleniaczy i błonnika pokarmowego, ale żaden owoc i warzywo nie jest w stanie zapewnić wszystkich mikro i makro składników. Liczy się różnorodność. Tak samo z przedłużającym się brakiem białka, który powoduje, że organizm rozkłada własne mięśnie i może osłabić układ odpornościowy.

Detoxy to również spore ograniczenie kalorii. Następuje wtedy przeważnie utrata masy ciała, ale ta utrata masy ciała dotyczy wody, glikogenu (zapasy węglowodanów w organizmie) i mięśni, a nie tłuszczu.
Dłuższe ograniczenie kalorii może sprawić, że osoba przeprowadzająca detox może czuć się zmęczona, mieć zawroty głowy, problemy z koncentracją, być rozproszona czy szybciej się irytować. Co więcej, ciało nie będzie miało odpowiedniego paliwa do wykonywania długotrwałych ćwiczeń i aktywności – jest to ważny aspekt ogólnego dobrego samopoczucia i zdrowia. I nie zapominajmy o efekcie jojo, który nie jest tylko zmianą rozmiaru ciała, ale niesie za sobą konsekwencje zdrowotne.

Skąd się bierze taka ogromna popularność krótkich kursów detoksu? Czemu to sobie robimy?

Lubimy szybkie rozwiązania. Biznes dietetyczny wie jak to wykorzystać. Dobiera słowa tak, że uwierzyliśmy, że nasze ciało nie jest w stanie samo pozbyć się toksyn.
Powstała z tego cała gama produktów, plastry na stopy, programy detoksykujące, tabletki, kuracje, soki, koktajle, pasy do wypacania się i pewnie wiele innych. Kultura diety ma się dobrze i ewoluuje co sezon. Teraz używa słów, które są neutralne – takich jak “balans” i “lepsze samopoczucie” i używa ich jako zachęty do próby. Działa na zasadzie retoryki, że coś jest z Tobą nie tak. Jesteś za gruba, masz za dużo toksyn, za mało energii i podsuwa rozwiązania, które wydają się zbawienne.

Ma to też coś w sobie z healthismu, próby gloryfikowania zdrowia i dążenia do zdrowia jako obowiązku każdego z nas. Modne jest pokazywanie, performowanie, że dba się o zdrowie (czy rzeczywiście to ma coś w wspólnego ze zdrowiem, to inna kwestia) na social mediach, potrzeba do przynależności do grupy, używanie wspólnych hashtagów.
Zapominamy jednak, że zdrowie jest indywidualne, na wiele czynników nie mamy wpływu. Niektórzy nigdy nie osiągną zdrowia i to jest ok.

To wspaniałe zdanie. Łatwo zapominamy o tym, że faktycznie 100% zdrowia jest dla wielu z nas nieosiągalne. A jakie są długofalowe konsekwencje takich detoksów? Bo może faktycznie są jakieś korzyści, o których nie wiem?

Diety detoksykacyjne to bardziej chwyty marketingowe niż rzeczywista dietetyka. Brzmią jak świetny pomysł i byłoby wspaniale, gdyby naprawdę dostarczały wszystko, co obiecują! Niestety, wiele twierdzeń wysuwanych przez promotorów diet detoksykacyjnych jest nienaukowe i opiera się na przesadzonych stwierdzeniach – najlepiej trzymać się sprawdzonych, opartych na nauce porad, które zawsze otrzymasz od bezstronnych, wykwalifikowanych dietetyków.
Dodatkowo strata kasy, czasu i energii, która może być wykorzystana na mnóstwo innych sposobów.

Zapominamy jednak, że zdrowie jest indywidualne, na wiele czynników nie mamy wpływu. Niektórzy nigdy nie osiągną zdrowia i to jest ok.

– Paulina Malek, @pm_nutritionist

Często natrafiam na reklamowanie detoksów organizmu jako sposobu na poradzenie sobie z podjadaniem. Mnie po 2 latach intensywnej pracy nad IE udało się wreszcie dojść do punktu, w którym wiem, że jak zaczynam szukać przekąsek, to znaczy, że pora po prostu zjeść posiłek. Jestem szalenie ciekawa, co o tym myślisz jako osoba pracująca w nurcie jedzenia intuicyjnego.

W świecie Intuicyjnego Jedzenia nie istnieje koncepcja podjadania. No bo tak naprawdę co to oznacza? Jedzenie poza porami posiłków? Czyli snacki! Albo inaczej, nie jest ono nacechowane tak negatywnie jak w wago-centrycznej dietetyce. Jest neutralne.

Jeśli ktoś ma ochotę na snacka pomiędzy posiłkami to bardzo proszę, to taki mniejszy posiłek, czyli jedzenie. Jedzenie jest dobre. Czasami snacki mogą nam uratować dupę, kiedy np. utkniemy w korku, na uczelni, czy w autobusie i wiemy, że jeszcze przez jakiś czas nie będzie nam dane zjeść.

Podczas detoxu jedzenie jest zazwyczaj drastycznie ograniczone, sprawia, że po prostu jesteśmy głodni. Co może zaostrzyć objadanie się czy poczucie utraty kontroli wokół jedzenia. Czyli jesli ktoś używa detoxu do zapanowania nad objadaniem czy emocjonalnym jedzeniem to tak jakby gasił ogień benzyną.

Bardzo często polecam również delikatna strukturę posiłków w ciagu dnia, taką która zawiera śniadanie, przekąskę, obiad, przekąskę, kolację, przekąskę. Takie regularne jedzenie ma wiele benefitów, jak lepsze trawienie i stabilniejsza energia, ale z zastrzeżeniem, że to nie jest sztywna zasada.

Jeśli ktoś postrzega przekąski pomiędzy posiłkami jako coś niedobrego, to warto zastanowić się dlaczego? Skąd się wziął ten pogląd? Czy to jakaś pozostałość po poprzednich doświadczeniach z dietami? Zasada wyniesiona z domu?

Co powinny wiedzieć osoby chcące zrobić taki detoks?

Jeśli masz nerki i wątrobę, to oszczędź sobie tych parę stów i kup sobie jakąś fajną książkę.

Dobra książka to świetny trop, może mogłabyś polecić czytelniczkom jakiś jeden tytuł, który Twoim zdaniem warto przeczytać, żeby zobaczyć detoks i podobne zjawiska w nowym świetle?

Aaa, zaskoczyłaś mnie tym pytaniem, bo nie znam zadnych ksiazek po polsku o bezsensowności detoxu (co jest niepokojące). Za to jest lawina gloryfikujących o postach i detoksach. Nawet po wyszukiwaniu artykułów w google, widzę, że dalej przewagę mają te drugie.
Z książek po angielsku na temat żywienia i która porusza temat detoxu i jest łatwa w odbiorze, naukowa, to ‘Is butter a carb?’ napisana przez Rosie Saunt i Helen West.


Jeśli interesują Cię przystępnie podane, ważkie merytorycznie treści o dietetyce bez odchudzania, koniecznie zaobserwuj Paulinę na jej instagramowym koncie: @pm_nutritionist [kliknięcie przeniesie Cię do profilu Pauliny] lub odwiedź jej stronę pmnutritionist.com


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.