… a o których powinnaś usłyszeć
Porozmawiajmy sobie dzisiaj o sekrecikach. Dziś będzie o rzeczach, których nie powie Wam nikt… oprócz badań naukowych, których istnienie skutecznie ukryte jest przed internetowymi specjalistami od grubologii.
[dropcap_large]Z[/dropcap_large]ebrałam dla Was 3 zjawiska, które grubi ludzie często doskonale znają z autopsji, a o których się zwyczajnie nie mówi. Albo, że się tak wyrażę, nie uświadamia się sobie, skąd one się biorą. No bo niby tyle się gada o tym, że jak gruby to chory, ale czy się ktokolwiek zastanawia dlaczego? Czy się te habilitowane mędrki z internetów pochylają nad tym skąd to się bierze? Albo czy ktoś sobie zadaje w ciągu zwykłego dnia, na przykład w windzie w pracy, nad tym dlaczego wolimy ćwiczyć w domu niż pokazywać się publicznie?Jakoś tak… nie sądzę. Zatem pozwólcie, zapraszam Was dzisiaj do krainy gorzkawych prawd, nieoczywistych konsekwencji i badań, których w naszym kraju prawie nikt nie czyta. Chodźcie!
1. Można być grubym fatfobem
Zinternalizowana fatfobia jest uznaną i badaną przez naukowców jednostką. W badaniach nad weight stigma znajdziecie ją pod skrótem IWS (Internalised Weight Stigma). Zinternalizowana fatfobia to stan, w którym człowiek wierzy, że wszystkie stereotypy i uprzedzenia wobec ludzi o wysokiej masie ciała mają odzwierciedlenie w rzeczywistości – nawet jeśli sam jest gruby.
Strach przed przytyciem, ciągłe porównywanie się do innych, kontrolowanie cudzych talerzy, krytykowanie siebie i innych z powodu ich wagi – wszystko to są objawy zinternalizowanej fatfobii.
Z tym zjawiskiem nie ma żartów, w badaniach jednoznacznie powtarza się motyw samooceny i IWS jako czynników pogarszających dobrostan ciężkich ludzi.
To, co ciemny ludek internetu tak chętnie nazywa promocją otyłości, jest de facto niczym innym, jak próbą odkręcenia sprawy, wymknięcia się z zaklętego kręgu niskiej samooceny, poczucia wykluczenia i negatywnych efektów, jakie mają na ludzkie życia.
2. Stygmatyzacja z powodu masy ciała może wywołać szereg chorób powszechnie kojarzonych z wysoką masą ciała
Nie brakuje badań, które jednoznacznie wskazują, że doświadczenie fatfobii ma negatywny wpływ na zdrowie. I psychiczne, i fizyczne. Jakbyśmy mieli na głowie mało zmartwień dotyczących zdrowia. Smog, stres, epidemia odchudzania, utrudniony dostęp do specjalistów – mamy z czym walczyć i jest tego dostatecznie dużo, żeby jeszcze musieć się czołgać pod stałym naporem uprzedzeń na tle wagi ciała.
Ekstremalnie ważnym, a dotkliwym skutkiem dyskryminacji w powodu wagi jest rezygnacja z usług medycznych. Chciałam w pierwszym odruchu napisać, że świadoma, ale nie zrobię tego, bo nosi ona raczej znamiona stresu pourazowego i zaszczucia niż faktycznie świadomej decyzji, podjętej po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw.
Każda z Was, Syreny, zna pewnie co najmniej jedną grubą osobę, która nie chodzi do lekarza. Taką, która albo boi się bycia po raz kolejny ocenianą przez pryzmat rozmiaru ciała, albo ma dosyć słuchania pouczeń, z których nic nie wynika, albo po prostu ma dosyć proszenia o faktyczną diagnozę dolegliwości z którą zgłosiła się do specjalisty. Nie od wczoraj mówimy o tym, że na skutek odbywającego się w gabinetach lekarskich festiwalu fatfobii, pacjenci porzucają profilaktykę. A rezygnacja z profilaktyki czasami kończy się tragicznie.
Ludzie, którzy rezygnują z kontaktów z pełnym uprzedzeń ciałem lekarskim, często trafiają do gabinetów w bardzo złym stanie. Nie wykrywają w porę guzów, nie leczą uciążliwych przypadłości, nie zostawiają sobie czasu na reakcję, która – przeprowadzona odpowiednio wcześnie – mogłaby uratować życie.
Wykluczenie społeczne, samotność, niska samoocena, brak poczucia sprawczości. To tylko kilka kwiatuszków w całym bukiecie nieprzyjemnych emocjonalnych doświadczeń, z którymi zmagamy się każdego dnia. Brak akceptacji ze strony grupy rówieśniczej wywołany odstawaniem od “normy” prowadzi do przejawów agresji, a także autoagresji. Frustracja spowodowana utrudnionym dostępem do zaspokojenia tak podstawowych potrzeb jak ubrania czy emocjonalna bliskość z innymi ludźmi, z czasem odciska się na każdej osobie, która jej doświadcza.
To dyskryminacja z powodu wagi i weight stigma sprawiają, że w badaniach wysoką masę ciała łączy się z negatywnymi zjawiskami emocjonalnymi i psychologicznymi.
3. Stygmatyzacja z powodu masy ciała nie motywuje do odchudzania
Wbrew obiegowej opinii, co powtarzam od dawna, nie da się nikogo zawstydzić na tyle skutecznie, żeby na całe życie podjął aktywność fizyczną. Żaden fatshaming, żadne patotrenerki choćby najbardziej wulgarne i pozbawione skrupułów nie sprawią, że ktoś kto nie lubi aktywności fizycznej zostanie zapalonym sportowcem. Istnieją badania, które potwierdzają związek pomiędzy doświadczaniem stygmatyzacji z powodu wagi a unikaniem ćwiczeń.
No też mi nowość. Ktokolwiek doświadczył kiedyś hiper świadomości ciała i wstydu z powodu tego jak wygląda, z łatwością umie te wyniki badań przetłumaczyć z naukowego na swoje. Każdy, kogo zimny pot chociaż raz oblał na myśl o tym, że musi się pokazać w legginsach między ludźmi, zrozumie.
Częste doświadczenie weight stigma oraz zinternalizowana fatfobia mają negatywny wpływ na w zasadzie wszystkie aspekty aktywności fizycznej człowieka – zaangażowanie w ćwiczenia, motywację i poczucie sprawczości.
Nie będzie, w świetle tych wyników, żadnym nadużyciem, jeśli powtórzę to, co powtarzam od dawna: żeby się ruszać, trzeba znaleźć w sobie miejsce na akceptację swojego ciała takim, jakie jest. Grube, spocone, odziane w spandex, trzęsące się, czerwone – wciąż jest warte szacunku.
Rozmowy (nie)kontrolowane
Wszystko to nie są moje wymysły, odnośniki do potwierdzających to badań znajdziecie w tekście źródłowym, do którego adres podaję na końcu. To, co dzisiaj wiemy o stygmatyzacji z powodu wagi i skutkach tego zjawiska, to jest zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Badania trwają od niedawna i stanowią dopiero wstęp do rozumienia prawdziwych konsekwencji zdrowotnych wysokiej masy ciała i społecznej presji wytworzonej wokół niej.
Zobaczcie, dopiero zaczynamy w Polsce rozmawiać o takich zjawiskach jak stygmatyzacja z powodu wagi, fatfobia czy weight bias. I super, rozmawiajmy! (Chociaż to rzadko są przyjemne rozmowy).
Im szersze kręgi będzie zataczała dyskusja o tym, że grubi ludzie powinni być szanowani, tym większa szansa, że coś razem zmienimy. Bo ta pogarda, którą częstują nas na potęgę media i pseudoanonimowe internetowe Maćki z Mamzdańca gdzieś się musi skończyć. Bo nie wiem jak Wy, ale ja ciągle czekam na taki sezon letni, w którym panie stylistki nie znajdą na łamach serwisów internetowych i na antenach rozgłośni radiowych miejsca na swoje gorzkie żale, że ktoś może mieć w poważaniu co myśli sobie osoba, która zachęca kobiety do noszenia bielizny modelującej NA PLAŻĘ.
Ja Wam mówię, to się kiedyś stanie!
Źródło: https://onlinelibrary.wiley.com/doi/pdf/10.1002/oby.21187
Zaglądam do Ciebie już od jakiegoś czasu,ale jeszcze nie pisałam( więc debiut😉) Jestem duża od zawsze, ale dopiero od kilku lat jest mi ze sobą… dobrze. Od dziecka mam astmę i pamiętam teksty lekarzy do mojej mamy ( oczywiście z pominięciem mojej nastoletniej osoby) „niech pani ją odchudzi,bo przez wagę się udusi” i kiedy schudłam, to mimo zapewnień lekarzy ataki się nasiliły,bo to astma na tle nerwowym. Mimo złych doświadczeń z lekarzami trafiłam w końcu na świetną panią doktor,która potrafiła mi to wszystko spokojnie wytłumaczyć i nie patrzy na mnie przez pryzmat wyglądu. Teraz, mając swoje dzieści lat, mam ataki tylko przy bardzo nasilonym stresie. Udało mi się urodzić trzy córki i nie udusiłam się przy tym- no można😉A wracając do tematu, zakładam co chcę( jeśli tylko znajdę swój rozmiar, a jak nie a bardzo mi się spodoba,to przerabiam) i co mi się podoba a jeśli komuś nie ” leży” mój wygląd,to niech nie patrzy wolny kraj. Staram się przekazać to naszym córkom, że zawsze mają wybór co założą ( nawet jeśli ma być to różowa suknia z falbanami) i co będą robić .
Pozdrawiam Cię cieplutko, działaj dalej, bo takich kobiet potrzebuje świat
MartaP, świetny komentarz. Mialam podobny przypadek z lekarzami: bolała mnie lewa ręka, miałam duszności. Lekarz kazał mi schudnąć. Nic o innych możliwościach. Okazało się, że zżerał mnie stres. Rzuciłam pracę (znalazłam inną) i objawy minęły jak ręką odjął. Z wagą nie miały nic wspólnego. Zwalanie wszystkiego na wagę jest ze strony lekarzy po prostu pójściem po linii najmniejszego oporu i może narazić nas na pogłębienie problemów.
Strasznie mi się podoba, co napisałaś o ubraniach i wyglądzie 🙂 Przybijam “mentalną piątkę” 🙂
Pozdrawiam!