* wyjątkowo z Milo, nie Willendorfu ?
Czy istnieje rodzaj ubrania, z którym jest mi bardziej nie po drodze niż z tak zwanymi sukienkami na wesele? Nie sądzę. Długo wręcz uważałam je za zmorę polskiej mody plus size. Dzisiaj już mniej, bo jakkolwiek uważam pomysł kupowania ubrań na 1 – 2 wyjścia za nonsens, tak rozumiem, że bez tych słynnych sukienek na wesele, polski rynek odzieżowy skurczyłby się jak orzeszek. Czy mi się to podoba czy nie, sukienki na rodzinne okazje ciągną cały wiosenno – letni sezon i basta.
Zmierzając ze strukturą swojej szafy w kierunku bardziej użytkowym, szukam alternatyw dla tego typu ubrań. Wolę rzeczy, które dadzą się później wystylizować na codzień – do pracy czy do kina, takich, które tworzą przestrzeń do interpretacji. To jeden z powodów, dla których – choć kocham błyskotki i przysięgam, że mam na 3 imię Cekin – wybieram raczej kolor i printy niż brokat.
Mam dzisiaj dla Was stylizację, którą skomponowałam na dużą okazję, Galę Ofeminin Influencer Awards, w której wraz z Nataszex byłyśmy nominowane w kategorii Power Duo. Samo doświadczenie było wspaniałe, cieszę się nieprawdopodobnie, że znalazłyśmy się w jednym teamie z siostrami Ugonoh, Sandrą Frydrysiak i Martą Majchrzak, badaczkami siostrzeństwa.
Wracając do stylizacji – mój dosyć księżniczkowy outfit to… alternatywa dla sukienek “na wyście”, spódnica i bluzka, wybrane z oferty sklepu Karko. Ja wiem, na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że to nie wspaniała, pomnikowa suknia.
Post jest realizowany w ramach współpacy reklamowej z marką Karko.
Dlaczego to działa?
Ten strój zadziałał z kilku konkretnych powodów:
- Po 1 – kolor. Dopamine dressing to mój znak rozpoznawczy, kocham kolory z wzajemnością, chociaż nie zawsze tak było.
- Po 2 – proste formy. Kroje zarówno bluzki, jak i spódnicy są proste, nieprzekombinowane. Tym, co w mojej ocenie robi największą robotę jest…
- 3 – dopasowanie do sylwetki. A raczej jego brak. Ten outfit jest dowodem na to, że proportizing (wspominałam o nim tu) po prostu działa. Bluzka oversize wpuszczona w przepastną spódnicę plus size do samej ziemi, ściągnięta w pasie na nowo tworzy sylwtekę. W tym miejscu Karko należą się gratulacje za zrobienie tak dobrej spódnicy plus size. Podkreślam to, bo nieoszczędzanie na materiale w ubraniach plus size to nie jest powszechna praktyka. Gdyby tu zabrakło tego luzu, spódnica straciłaby cały urok i ruch. Byłaby kompletnie bez życia.
Spódnicę ANGIE znajdziecie w sklepie Karko tutaj KLIK, oprócz piekne kobaltowego, jest dostępna również w pastelowym różu oraz kolorze liliowym. Zwróćcie uwagę, że egzemplarz na zdjęciach w sklepie wygląda, jakby z tyłu brakowało materiału, a w rzeczywistości – jak widzicie na moich zdjęciach – tak nie jest. Stąd też nazwa wpisu, bo ruch, któy ma w sobie ta spódnica plus size kojarzy mi się z draperiami z hellenistycznych posągów Wenus aka. Afrodyty.
I. MA. KIESZENIE.
Bluzka, którą wybrałam do zestawienia ze spódnicą to DONATA, z trochę starszej, ale wciąz jeszcze dostępnej kolekcji. Kupicie ją tutaj KLIK. Zakochałam się po pierwsze w objętości (czy też to widzisz? Duże ubrania dają więcej możliwości stylizacji), po drugie – w niebanalnym, geometrycznym dekolcie. W sklepie Karko znajdziecie też podobną bluzkę, z falbankami przy rękawach. To jest dokładnie takie samo wykończenie, jak w koralowej sukience z tego wpisu.
Kupując w sklepie Karko możecie skorzystać z 23% rabatu na moje hasło galante23 ❤
Wybór bluzki i spódnicy daje dużo szersze pole interpretacyjne dla tej stylizacji. Łatwiej ją zinterpretować na nowo – bluzkę zestawić z dżinsami, spodniami garniturowymi czy krótką spódnicą. Spódnicę – choćby z t-shirtem z nadrukiem, dzięki czemu może być idealnym pomysłem na wyjście z przyjaciółkami. W ten sposób wydatek na jedną okazję zmienia się w sensowne uzupełnienie garderoby.
Dodatki
Prosta stylizacja to także przestrzeń na to, żeby trochę poszaleć z dodatkami. Po pierwsze, w swoim stylu, poszłam w kontrastowy kolor. Różowo-fioletowy, mocny odcień pomiędzy purpurą a magentą (zależy od tego jak pada słońce). Czasy, kiedy dobierało się buty do torebki minęły, ale korzystając ze swojego ulubionego triku, czyli rytmu stworzonego kolorem, szukałam butów o barwie zbliżonej do torebki. Nie trafiłam ton w ton i wcale mnie to nie martwi.
Jeśli chodzi o torebkę, to znów – prosta forma podkręcona kolorem wylądowała w sam raz. Torebka jest codzienna, nie wychodzę z niej odkąd przyjechała. Znikający niedługo ze sklepu Propsa kolor team pink jest wbrew pozorom szalenie uniwersalny. Jeszcze przez kilka dni od daty publikacji tego wpisu torebki w tym kolorze możecie kupić korzystając z promocji na wyjście kolekcji.
Buty wygrzebałam na Vinted, od dawna marzyły mi się takie barokowe pantofelki z kokardą. Moim zdaniem mogłaby być jeszcze większa i bardziej wystająca. Jeszcze bardziej szalona, jak przepiękna, ręcznie robiona biżutera. Też z Vinted. Korzystanie z prostych form ubrań i gładkich kolorów buduje przepiękne tło dla takich nieprawdopodobnie wspaniałych, unikatowych egzemlarzy.
SZCZEGÓŁY
spódnica – ANGIE, Karko
bluzka – DONATA, Karko
torebka – listonoszka Team Pink, Props
buty – Vinted
naszyjniki – Vinted
Super stylizacja! Podoba mi się połączenie różnych materiałów i faktur w tym samym kolorze (co prawda, u mnie to przeważnie czarny;) ) i bardzo podoba mi się pomysł z „sukienką” imprezową z bluzki i spódnicy – też uważam, że kupowanie kiecki na jedno założenie nie ma sensu (chociaż w przeszłości byłam winna – przeważnie przez brak planowania – potrzebne było coś „na już”, cokolwiek).