Jak zacząć? Jak się nie bać? Czy grube osoby też mogą jeździć na wrotkach? Jeśli szukasz odpowiedzi na pytania związane z tym jak zacząć jeździć na wrotkach, to znajdziesz je w tym tekście.
Jaki do był dobry pomysł, żeby poprosić Was na Instagramie o pytania na temat startu na wrotkach! Dostałam najlepsze pytania na świecie, do tego jest ich na tyle dużo, że postanowiłam podzielić odpowiedzi na nie na dwa wpisy. Układają się te Wasze pytania w dwie grupy, związaną z tzw. czynnikiem ludzkim oraz sprzętowe.
Pierwsze na warsztat idą te „ludzkie”, czyli związane z naszymi wątpliwościami, strachami i procesem uczenia w ogóle. Chciałabym zaznaczyć, że nie jestem instruktorką z dużym doświadczeniem, a jedynie totalną nerdówą, która dużo uwagi poświęca analizie swojego procesu uczenia się wrotek. Będę się w tym wpisie odnosić do właśnego doświadczenia i do wiedzy zaczerpniętej z filmów instruktażowych i internetowych grup społeczności wrotkarskich. Pamiętajcie, że każdy ma swoją drogę i to, co działa u mnie, u innych może nie zadziałać. I – rzecz jasna – odwrotnie.
Dlaczego wrotki, a nie popularniejsze rolki?
O wrotkach marzyłam mniej więcej od 2010 roku, kiedy zobaczyłam film Whip it!, który opowiada historię dziewczyny dołączającej do drużyny roller derby. Potem, w 2014 pojawił się teledysk Cheta Fakera i wrotkowa choreografia, po zobaczeniu której OSZALAŁAM.
Potem zaczęłam obserwować na Instagramie @fat_girl_has_moxi, a za nią kolejne grube babki na wrotkach i to mnie doprowadziło do miejsca, w którym jestem. Wrotki mają w sobie coś szczególnego. Poza retro klimatem, wokół wrotek funkcjonują na świecie ogromne, bardzo zróżnicowane społeczności. Są drużyny roller derby, które są super inkluzywne i w zasadzie może w nich grać, każdy, kto może i chce się nauczyć jeździć. Jest duża i różnorodna kalifornijska grupa wrotkowania na dworze. Jest też jam skating, czyli style czarnych wrotkarzy, skupionych wokół wrotkarni w całych stanach. To jest bardzo szczególna społeczność, z wręcz można śmiało powiedzieć – kultura. To na wrotkarniach wykluwały się rap i hip hop. Swoje pierwsze występy na wrotkarniach zaliczały takie sławy jak Salt’n’Pepa czy Doctor DRE.
Poza wielką fascynacją wrotkarską kulturą, marzy mi się granie w drużynie roller derby, a tego nie da się robić inaczej niż na wrotkach.
Jak zacząć przy 100kg? Boję się, że przy upadku połamię wszystkie kości
Z tym łamaniem kości, to prawda jest taka, że ono nie do końca zależy od masy ciała. Kluczowe znaczenie mają dwa inne czynniki: Twoje naturalne predyspozycje do łamliwości kości oraz styl jazdy. Jeśli jesteś osobą, która jest dosyć krucha, to faktycznie, może się tak zdarzyć. Ale jeśli raczej nie masz historii wielu złamań i nie zamierzasz od razu wyjeżdżać na skatepark, to prawdopodobieństwo, że się połamiesz jest raczej niewielkie. Chyba, że mówimy o kości ogonowej, bp to jest totalne ground zero i najbardziej narażona kość w ciele osób, które się zaczynają uczyć jeździć z rolkach i wrotkach.
Jak zacząć? Kupić wrotki i próbować. To też jest niezależne od kilogramów. Jeśli masz problemy ze stawami, to najpierw skonsultowałabym się z fizjoterapeutą, czy to może być coś dla Ciebie. Jazda na wrotkach wcale, wbrew pozorom, nie ogranicza się do pracy nóg – to czyste cardio, bardzo intensywne ćwiczenie ogólnorozwojowe, angażujące ogromną ilość mięśni. Im masz ich więcej i sprawniejsze, tym łatwiej zacząć. Ja startowałam pół roku temu z pozycji osoby, która owszem, jakieś tam mięśnie ma dzięki tańcowi i jodze, za to kompletnie nie miałam równowagi. Nic, zero. Jeśli w życiu robiłaś cokolwiek wymagającego równowagi – pewnie będzie łatwiej.
Boję się, że ciągle będę zaliczać glebę. Jak to zrobić, żeby utrzymać równowagę i się nie bać?
Będziesz. Musimy sobie powiedzieć jedno: upadanie i banie się są integralną częścią jazdy na wrotkach. Nie ma takiego numeru, że będziesz jeździć i nie upadać. Upadają wszyscy, i początkujący, i zaawansowani. Jasne, że zaawansowani mniej, ale nadal się im zdarza. Jedną z najważniejszych podstaw jazdy na wrotkach jest nauka upadania. Całkiem serio, po prostu uczysz się upadać tak, żeby możliwie zminimalizować ryzyko. Mój pierwszy raz na wrotkach wyglądał tak, że Stary stał na wejściu do szafy, żebym do niej nie wjechała, choć okazało się, że to był zbytni optymizm, bo ja nie byłam w stanie nawet ustać na wrotkach, a co dopiero ruszyć. Co się podniosłam, to upadałam. Raz za razem. Aktualnie upadam średnio 2 razy w ciągu godziny jeżdżenia. Czasami, jeśli uczę się czegoś nowego, częściej.
Najlepszym lekiem na strach przed upadaniem jest… upadanie. Po prostu. Im częściej upadasz, tym bardziej masz to w nosie, a do Twojego mózgu dociera, że „ok, upadliśmy, ale żyjemy, to chyba nie jest tak źle”. Jeśli przez dłuższy czas nie upadam, to symuluję upadanie, żeby pamiętać jak to się robi. Zbudowanie równowagi to dla mnie praca. Tu mogę mówić tylko z perspektywy osoby, która tej równowagi w ogóle nie miała i wypracowuje ją po kawałku. Różnymi metodami: na wrotkach robię dużo ćwiczeń stabilizujących, poza wrotkami dużo mi daje ćwiczenie na platformie równoważnej, które uruchamia moje mięśnie głębokie i pomaga mi zapamiętać w ciele, gdzie jest równowaga.
Czy zawsze nosisz kask, ochraniacze, itd?
Na to pytanie jest tylko jedna dobra odpowiedź: tak, zawsze. Nawet jeśli zakładam wrotki na chwilę w domu, to na głowie mam kask. Wychodzę z założenia, że mój mózg jest cenniejszy niż kilka słodkich fotek bez kasku i ochraniaczy. Mam świadomość, że wystarczy jeden głupi upadek bez ochraniaczy na kolanach czy nadgarstkach i mogę się dorobić urazu, który zostanie ze mną na całe życie. To jest oczywiście indywidualny wybór, ale szkoda ryzykować.
Porządny kask i porządne ochraniacze to jest w ogóle podstawa. To jest inwestycja, która bardzo szybko się zwraca. Moimi pierwszymi ochraniaczami były ochraniacze siatkarskie i możecie mi wierzyć, że jest różnica między upadnięciem kolanami na asfalt w cienkich ochraniaczach siatkarskich, a porządnych ochraniaczach do roller derby. I jest to różnica, którą się potem czuje, lub nie, tygodniami. Dobre ochraniacze to jeden z elementów mojego planu konserwacji predykcyjnej kolan. One są w naszym przypadku na tyle obciążone i zastresowane, że nie warto sobie dokładać cierpienia urazami, których po prostu można uniknąć.
Czy wrotki przewidziane są na masę ciała i czy są wrotki plus size?
Producenci mają bardzo różne podejście do podawania limitów przy wrotkach. Widuję je najczęściej przy najtańszych wrotkach, np. tych z Decathlonu. Udźwig szyn (plejtów, od angielskiego plate) jest zależny od materiału, z którego są wykonane, ale – tak samo jak przy kwestii łamania kości – tutaj także znaczenie ma styl jazdy, bo każdą, nawet metalową szynę da się złamać. Dobry producent ZAWSZE dostarcza informację o wielu parametrach szyn, a ta o materiale jest podstawowa. Z ręką na sercu, nie zaryzykowałabym jeżdżenia na wrotkach z plastikową szyną. Co innego nylonowa. Wiem, że teraz masz w głowie jedno wielkie „eeee?”, ale te materiały, choć wyglądają podobnie, drastycznie różnią się wytrzymałością. Do tego stopnia, że są w Stanach grube wrotkarki, które korzystają z nylonów na skate parkach. Podsumowując:
Plastik (PP i inne) – NIE. Nylon, aluminium, inne stopy – tak.
I to jest najważniejszy parametr w kwestii limitów wagowych dla wrotek. Druga rzecz, którą chcemy sprawdzić to szerokość buta. Jeśli masz szeroką i wysoką na podbiciu stopę (jak ja), może się okazać, że wybór w sumie jest dosyć ograniczony. Na szczęście na rynku pojawia się coraz więcej opcji, także dla takich przypadków jak ja.
Czy to prawda, że jeździ się trudniej niż na rolkach?
Podobno! Nie miałam nigdy okazji jeździć na rolkach, ale wiele osób jeżdżących, z którymi rozmawiałam, potwierdza. Wrotki mają krótszą bazę, czyli mniejszą odległość między pierwszym a ostatnim kółkiem pod butem, co sprawia, że są mniej stabilne w płaszczyźnie przód – tył. To faktycznie jest wyzwanie, dla mnie osobiście – ogromne. Ale jak już wspominałam, wchodziłam na wrotki bez jakiejkolwiek równowagi ever.
Drugim aspektem jest szerokość kółek. Z powodu budowy wrotek, trzeba bardziej uważać na mordercze kamyki i krwiożercze patyki, które tylko czekają, żeby cię przewrócić. Wiem, co mówię, bo zdarzyło się, że kamy tak mały, że go nie zobaczyłam, katapultował mnie w powietrze. Zdecydowanie łatwiej jest uczyć się na kontrolowanym terenie, który na przykład możemy sobie przed jazdą posprzątać. Idealnym miejscem są na przykład parkingi Lidla – mają idealnie gładki asfalt, ale dostępne są tylko w niedziele, bo pod żadnym pozorem nie polecam wybierać się na naukę jazdy pomiędzy samochody!
Gdzie ćwiczysz o tej porze roku w Łodzi? Czy znasz jakiegoś trenera na podszkolenie?
Lockdown, w którym siedzimy kolejne tygodnie znacznie to utrudnił. W świetle prawa nie mogą odbywać się teraz zajęcia grupowe, więc zostają treningi personalne. Przy tej pogodzie nie da się jeździć na dworze, bo jest to po prostu zbyt niebezpieczne.
W wielu miastach na terenie kraju działają oddziały szkółki I love rolki i to właśnie w niej ostatnio się uczę jeździć. I tak, większość instruktorów rolek nie będzie miała problemu z tym, że chcecie uczestniczyć na zajęciach na wrotkach. To wymaga oczywiście pewnej elastyczności, no bo jednak wiele ćwiczeń na wrotkach musi siłą rzeczy wyglądać trochę inaczej, ale przecież dobry trening i tak powinien być dopasowany do możliwości ćwiczącego. Można się zamordować i zrobić szpagat z wyskoku na pierwszych zajęciach, tylko po co?
Osobiście mówiąc – rekomenduję wziąć chociaż kilka lekcji z trenerem. Osoba doświadczona w nauczaniu na pewno podpowie wiele rzeczy i pomoże szybciej skorygować mnóstwo niuansów. Uzupełniająco korzystam z kanałów Youtube, szczególnie polecam tutoriale Dirty School of Skate (płaczę ze śmiechu), Nicole Fiore czy Queer Girls Straight Skates. Problem z nauką z YT polega na tym, że trudno podłapać niektóre rzeczy bez zobaczenia ich w 3D. Znalezienie dobrej postawy do jazdy zajęło mi z 4 miesiące, zanim przestałam się notorycznie wywalać do tyłu. Długo nie mogłam jej w sobie znaleźć i tak naprawdę najbardziej pomogła mi na to lekcja z instruktorką.
Już niedługo cz. 2 czyli kilka słów o sprzęcie na początek, a tymczasem zapraszm na insta, gdzie loguję swoje postępy w wyzwaniu wrotkowania przez 365 dni
Co do wrotkowych filmów, nie widziałam tego filmu co ty, ale moje pierwsze skojarzenie z wrotkami to Xanadu – oglądałam chyba ze 30 lat temu w Iluzjonie i nic nie pamiętam, tylko wrotki i piosenki ELO 🙂 A przez ciebie mam teraz ochotę rolki odkurzyć 😉
Pingback: Jakie wybrać wrotki dla początkujących? Wrotkowe ABC cz. 2
Pingback: Języki miłości do siebie | Galanta Lals