Syreny moje! Zanim odkorkujemy butelki i krzykniemy chóralnie “Szczęśliwego Nowego Roku!”, dajmy szansę ostatnim godzinom 2018 wybrzmieć w pełni, co?
Tak się uczepiłyśmy bycia (czyli głównie ja) zawsze na przodku, że prawie zgubiłam cenną umiejętność oglądania się od czasu do czasu przez ramię. I poklepania się po plecach, kiedy już tam jestem. A tymczasem warto sobie popatrzeć na dobre rzeczy, w końcu nie zaczynamy nowego roku na czworakach i od niczego, prawdaż.
Wydarzenia ciałopozytywne i plus size
Nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że ciałopozytywnych wydarzeń w mijającym roku było zdecydowanie więcej. Zasiadłam do pisania i… okazało się, że wzięłam udział raptem w trzech. Łoł. Jak to?
Salon Bielizny
Obie jego edycje, wiosenna w starej lokalizacji i jesienna w nowym miejscu i w nowej formule były dla mnie absolutnie ciałopozytywnym akcentem roku. I choć na jesieni sesyjne zobowiązania pozwoliły mi wziąć udział jedynie w finałowym pokazie, szalenie się cieszę, że mogłam w tym uczestniczyć.
Modelki plus size stały się na tej imprezie w zasadzie oczywistą oczywistością – znajome twarze uśmiechały się ze stoisk Panache, Gai, Gorsenii, Kris Line i innych. U Anity show skradła Pani Basia, dojrzała modelka, wnosząca niebywałą energię.
To cudowne uczucie, oglądać na wybiegu i poza nim reprezentację! Życzyłabym sobie, żeby cała branża modowa wzięła przykład z kiełkującej inkluzywności. Odwagi!
Przy okazji Salonów wydarzyła się jeszcze jedna, bardzo miła rzecz, a mianowicie ukonstytuowałyśmy z Kasicą ze Stanikomanii tradycję spotkań w przeddzień Salonów. W Łodzi to nadal bardzo kameralne spotkania , nie biletujemy ich i drzwi pozostają otwarte zapraszamy!
Wyświetl ten post na Instagramie.
Dyskusja FAT SHOWGIRL w Madame Q
Bezapelacyjnie najlepiej przygotowany I przeprowadzony panel dyskusyjny, w którym kiedykolwiek wzięłam udział. Trochę biznes, a trochę pillow talk w fantastycznym miejscu, jakim jest Madame Q.
Magiczna atmosfera, doskonałe prowadzenie Betty Q i świetni współrozmówcy sprawili, że dyskusja rozlała się jak rzeka – mam nadzieję, że porywając przy tym nie tylko nas, gadające głowy, ale i publiczność. Aż serce ściska, że na dostępnej w internecie relacji głos jest tak słaby, że trudno słuchać w skupieniu!
Polskie targi plus size – OCH Plus (czerwiec)
Pierwsze od kilku lat targi plus size po tej stronie Odry. Z ogromną przyjemnością przyjęłam zaproszenie na panel o ciałopozytywności i – kto był ten wie – nie obeszło się bez gafy. Z perspektywy czasu nie uważam, że wytykanie dziewczynom, że publikują retuszowane zdjęcia było najlepszym pomysłem na świecie. Ostatecznie to nie moja sprawa co inni publikują we własnych miejscach w internecie i jako dorosła kobieta znam i korzystam w opcji moderowania treści, które do mnie docierają.
Same targi pozostawiły mnie z, hm, poczuciem niedosytu. Jest u nas o wiele więcej firm, które mogłyby się pojawić na takiej imprezie. Po całej imprezie miałam refleksję, że przed naszym plus sajzowym światkiem jeszcze daleka droga. Pojawiają się już przemyślane fasony, pojawia się kolor i wzory, ale baza… baza to wciąż dresowy worek, najlepiej granatowy, czarny albo bury.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Bielizna
2018 był bardzo mocnym rokiem w kwestii bielizny. O Salonach Bielizny pisałam już powyżej, ale to przecież nie wszystko!
Balerony w sieci
O mojej (odwzajemnionej na szczęście!) miłości do Ewy Michalak mogłabym napisać ze dwa tomy. Spotkanie Ewy otworzyło przede mną nowe światy. [pullquote_right]Jeśli z całej sytuacji miałabym wybrać jedną myśl, jako morał i nauczkę to: nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe.[/pullquote_right]I nie przestaje tego robić! W tym roku – chyba się nie pomylę ryzykując to stwierdzenie – absolutnymi hitem stały się paskowo-tiulowe, bardzo buduarowe modele. Gdyby trzy lata temu ktokolwiek mi powiedział, że będę 1) pozować do zdjęć, 2) u Ewy Michalak, 3) w staniku z cienkiej warstwy tiulu, 4) albo i bez, prawdopodobnie wypukałabym sobie w czole dziurę.
W 2018 roku zdjęciem roku na moim insta jest zdjęcie w figach Why Not? Tak, tych bez tyłu.
Jedna z tegorocznych sesji, w której udział wzięła też Gracja, stała się przyczynkiem akcji #BaleronyNaInstagram. Nagrywając gniewne story o beznadziejnej dyskusji, która rozegrała się u Gracji pod jej zdjęciem w komplecie Fetysz, nie sądziłam, że to się potoczy w tę stronę. Do dzisiaj oglądam na Instagramie Wasze zdjęcia oznaczone tym hasztagiem.
Tym, na co w pierwszej kolejności chciałam zwrócić uwagę, to kultura (a raczej jej brak, niestety) wypowiedzi w internecie. Jeśli z całej sytuacji miałabym wybrać jedną myśl, jako morał i nauczkę to: nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe. Nas też to dotyczy, Syreny!
Wyświetl ten post na Instagramie.
Desusowe odkrycia
W kategorii bielizny moim największym tegorocznym odkryciem była… Elomi. Chciałabym się teraz rozpisać o moich wrażeniach z kontaktu z bielizną tej marki, ale ograniczę się do zapowiedzi: Mam na warsztacie recenzję (jak dawno nie było żadnej recencji!!!) Sorai – spodziewajcie się jej niebawem.
Popkultura
Galanta Lala nie jest blogiem o kulturze i trochę może nawet szkoda, bo czasami chętnie podzieliłabym się z Wami tym, co akurat oglądam/czytam. 2018 przyniósł nową falę publikacji o ciałopozytywności i grubaskach, dzięki czemu zdobędę się wreszcie może na odwagę i pojawią się tu recenzje także tekstów kultury. Co Wy na to?
To był rok, w którym ciałopozytywność odpłynęła daleko od swoich korzeni. [pullquote_left]To był rok, w którym ciałopozytywność odpłynęła daleko od swoich korzeni. [/pullquote_left]Idea zrobienia w społecznym dyskursie o ciałach miejsca dla ciał nienormatywnych, tj. nie białych, nie młodych, grubych, chorych i z niepełnosprawnościami została zinternalizowana przez koncerny żyjące dotąd z udowadniania kobietom, że jeszcze tylko ten jeden produkt o może wreszcie będą znośne dla swojego otoczenia. Ciałopozytywność została zabrana tym, dla których powstała.
Pod #bodypositive znajdziecie na Instagramie 8 milionów zdjęć.
Zepsuj internet, Tess
Plus size miał bardzo mocną końcówkę roku w popkulturze.
Tess Holliday najpierw szturmem zdobyła jako pierwsza grubaska okładkę magazynu poświęconego zdrowiu – tutaj przeczytacie o tym więcej – a potem MIAŁA CZELNOŚĆ zostać cosmo girl.
Nic chyba nie mogło wkurwić internetu bardziej, niż gruba baba na okładce Cosmopolitan, będącego od pierwszego wydania kolorowo ilustrowanym przyczółkiem kultury diety. Zad Tess uruchomił w ludziach dużo emocji, na szczęście nie tylko złych. Rozmowa o grubych ciałach i ciałopozytywności rozlała się poza nasz niszowy kociołek.
Dotarła i do naszego rodzimego internetu, gdzie oczywiście każdy MIAŁ OPINIĘ. Nie umiem, a może nawet w sumie bardziej nie chcę, policzyć w ilu dyskusjach na ten temat wzięłam udział. Koniec końców wzięłam przykład z Tess i… przestałam rozmawiać na ten temat.
Utopijna Jennifer
Ważnym dla mnie książkowym wydarzeniem, była sierpniowa premiera Dietolandu w polskiej wersji językowej. Jestem pod wrażeniem, że wydawca zdecydował się ją wypuścić u nas, w kraju marud i sadłofobów! Zanim skończyłam ją czytać, obejrzałam serial – obie wersje różnią się między sobą znacznie i nie mogę się pozbyć wrażenia, jakby sam punkt widzenia grubej kobiety to było dla telewizyjnego producenta za mało.
Nie powiem więcej nic, ponad to, że w drodze jest recenzja Dietolandu.
Wspominam o tej książce, bo mam nadzieję, że polski rynek wydawniczy otworzy się na plus sajzowe i ciałopozytywne publikacje, które za granicą ukazują się w coraz większych ilościach. To by mi znacznie ułatwiło życie, bo mogłabym zrezygnować z korzystania z dyskusyjnego moralnie Amazona i wspierać polskie biznesy. Sprawa ma też drugie dno – zdaję sobie sprawę, że moja znajomość angielskiego, pozwalająca na prawie swobodną konsumpcję literatury w tym języku to duży przywilej i ułatwienie. Oczekiwanie tego samego od wszystkich, głodnych ‘branżowych’ newsów odbiorców jest po prostu nonsensowne. Potrzebujemy tłumaczeń!
Jeśliby jakimś przypadkiem czytał ten tekst ktoś pracujący w wydawnictwie, to ja bardzo chętnie zasugeruję, co warto by przełożyć na język polski!
O Lali od kuchni
Trudno było nie zauważyć, że 2018 był na blogu czasem przestoju.
W marcu po dziesięciu latach umarł jeden z moich kotów i jakkolwiek dziwnie to brzmi dla kogoś, kto nigdy nie był przywiązany do zwierzęcia, ta stara wytrąciła mnie z rytmu. Możliwe, że to była ta ostatnia kropla, po której wszystko dokumentnie zmieniło smak.
2018 był dla mnie podły
Mimo wszystkich sukcesów, szczególnie jego druga połowa była dla mnie prywatnie bardzo trudna. Niby nie zdarzyła się żadna spektakularna tragedia, nie stało się nic dramatycznego. Niby. Okazało się, że jestem ogórkiem i jeśli mnie za długo zakwaszać, zmieniam się w emocjonalny kiszony kapeć.
W ostatnim trymestrze roku brakowało mi wszystkiego – czasu, zapału, przestrzeni w głowie. Przygniotło mnie. Przeczytałam w rozmowie, że to brzmi jakbym płakała, bo mi się zagiął róg banknotu i trochę schowałam swoje ślimacze rogi. Ale wiecie co? W dupie z tym. Mam prawo mówić o tym, że mi trudno, nawet jeśli na zewnątrz wszystko wygląda jak nieustające pasmo sukcesów. Najbliższe mi osoby wiedzą, jak było trudno. Wiedzcie i Wy, że czasami każdego to spotyka. I że się nie trzeba tego wstydzić. A jeśli trzeba – prosić o pomoc.
Szajn brajt
Tej jesieni postanowiłam sobie, że przestanę się wstydzić tego, co mi się udaje i popracuję nad celebrowaniem swoich sukcesów. Nie jest łatwo, nadal raczej mówię „miałam szczęście” i „udało mi się”, zamiast „zapracowałam na to”. Trudno jest być swoją własną cheerleaderką, kiedy od dziecka otoczenie uczy nad skromności. Pora zmienić nauczyciela, zakochana w RuPaul’s Drag Race, od jakiegoś czasu pobieram nauki od królowych.
Mimo całego tego spleenu, wydarzyło się przecież całe mnóstwo fantastycznych rzeczy. Poznałam świetnych ludzi, dzięki którym stanęły przede mną zupełnie nowe szansy.
To był bardzo medialny rok! Mam na myśli nie tylko wizyty w telewizji śniadaniowej, chociaż też! Zostałam przecież jako gruba baba zaproszona do rozmowy o fitnessie i bywaniu na siłowniach, wow!
- Najpierw artykuł o mnie(!) w Pulsie Biznesu (tu możecie go sobie przeczytać), a chwilę później – łałałiła – po raz pierwszy w historii mój osobisty, własną ręką napisany tekst ukazał się w ostatnim wydaniu Modnej Bielizny! To tak, jakby mi ktoś nalał paliwa rakietowego. Zamierzam go sobie oprawić i powiesić na ścianie, a co!
- Nagranie z dla Zoom TV (tutaj możecie je obejrzeć, Ula się zaczyna od 12:25) to była przygoda. Nie dlatego, że spędziliśmy kilka pięknych godzin w parku, ganiając mnie z kamienia na kamień i zza drzewa na ławkę. Nawet nie dlatego, że towarzyszyły nam wiewiórki, ale przede wszystkim dlatego, że spowodowało wysyp listów od Was! Przepraszam, jeszcze nie na wszystkie udało mi się odpowiedzieć, ale obiecuję to zrobić.
- Wywiad po angielsku? Wow, chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak zestresowana. Mało miałam w tym roku okazji do gadania po angielsku i udzielenie wywiadu siedzącej na drugiej półkuli Kat, było niezwykłym doświadczeniem. Nagranie wciąż jeszcze czeka na swoją kolej, ale nie omieszkam się nim podzielić.
- Ach, no i jeszcze wyjazd do Bawarii z marką Anita since 1886! Cóż to były za dwa dni!
Taki wyjazd, to wbrew zdjęciom, nie tylko leżenie nad basenem w październiku i łapanie alpejskiego słońca czy oglądanie bielizny. Z tego spotkania przywiozłam nie tylko super zdjęcia, ale też nową perspektywę i znajomości, które być może w przyszłym roku zaowocują międzynarodowymi projektami!
Wyświetl ten post na Instagramie.
Co teraz?!
Trudne życiowe lekcje są ważne i niezbędne dla rozwoju. Czasami krok wstecz pozwala się rozpędzić. Nie obiecuję sobie, że 2019 będzie lepszy.
Rok przełomów i pożegnań kończę czystą, pozytywną nutą. Po pół roku poszukiwań znalazł się mój pierścionek zaręczynowy, w czerwonym kajecie pojawiły się nowe pomysły. Czuję w głowie przyjemny przeciąg. Wszystko przed nami.
Wyświetl ten post na Instagramie.
To jeszcze tak na osłodę, top 5 najchętniej czytanych wpisów 2018:
JASNA STRONA KSIĘŻYCA czyli co mi dało grube ciało
5 zjawisk plus size, które powinny zostać w 2017 roku (chyba trzeba będzie zrobić aktualizację!)
Jak wyglądać na plaży grubo i mieć to wszystko w…
Brzuchu mój, nie musisz przepraszać!
Ciałopozytywność wypaczona, czyli wszystko dla lajków
O, miło widzieć, że nie tylko ja odbieram ten rok jako bardzo intensywny, choć też trochę z poczuciem, że co niby takiego zrobiłam? 😉 Dałaś z siebie światu mnóstwo – media, wydarzenia, rozmowy, wspieranie innych ludzi i zwierząt. Dziękuję Ci za to, że w kilku z tych wydarzeń mogłam razem z tobą uczestniczyć, od Salonowych biforków zaczynając, na narzekaniach i podjarkach bieliźnianych kończąc. Bardzo twórcze mamy czasy – zmienia się język, którego używamy i w którym myślimy, przemeblowują nam się głowy. Inspirujesz, kobieto, na maksa! O #bodypositive, a raczej to, co za nim stoi, a właściwie stać powinno, nie martwię się aż tak. Póki mamy internety, nie damy się koncernom. Wyłom został zrobiony!
Tak jest, czuję że mamy już jedną nogę za potem, ale jeszcze chwilę ponoszę te rajstopy na głowie, w końcu jak napad to napad.
To ja dziękuję! I mam nadzieję, że w tym roku podbijemy razem jeszcze więcej planet!